Nie wszystkie karetki mogą ratować ludzi
Mimo że w naszym województwie działają prywatne ambulatoria, to ich lekarze nie mogą ratować ludzi rannych w wypadkach. Wszystko przez kontrakt z NFZ, a właściwie jego brak - czytamy w "Dzienniku Wschodnim".
19.11.2008 10:25
Ubiegły miesiąc. W Rejowcu Fabrycznym lekarz z niepublicznego ZOZ został wezwany do nieszczęśliwego wypadku. Przyjeżdża ambulansem. Mężczyzna, który wymagał pomocy się dusi. Załoga nie ma sprzętu i uprawnień do przewiezienia pacjenta od razu do szpitala. Pogotowie "państwowe” dojeżdża po ponad półgodzinie. Mężczyzna umiera.
Jak to zmienić? Najlepszym rozwiązaniem byłoby podpisanie kontraktu przez NFZ z prywatnymi przychodniami na transport chorych i ratownictwo medyczne.
- Wielokrotnie staraliśmy się o kontrakt z NFZ na "ratownictwo. Niestety, za każdym razem nasze oferty były odrzucane - mówi Antoni Kwiecień, szef NZOZ Analco ze Świdnika, które ma swoje placówki ambulatoryjne.
- Wszystkim rządzi plan ratowniczy, w którym zapisana jest liczba karetek oraz czas potrzebny na dojechanie do zdarzenia - mówi Stanisław Gigoło, lekarz koordynator ratownictwa medycznego w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie. - Mapa jest aktualizowana raz w roku na podstawie liczby interwencji i czasu dojazdu. W najbliższym czasie będziemy przeprowadzać konkurs na te usługi.