Polska"Nie wolno ufać Moskwie". Eksperci o deklaracji wycofywania części rosyjskich wojsk

"Nie wolno ufać Moskwie". Eksperci o deklaracji wycofywania części rosyjskich wojsk

Eksperci do spraw bezpieczeństwa nie mają wątpliwości, że wtorkowa deklaracja rosyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej w sprawie wycofywania części wojsk z pogranicza z Ukrainą to za mało, by mówić o deeskalacji konfliktu. Weryfikacja zapewnień Moskwy może potrwać kilka dni. Niemal w tym samym czasie rosyjska Duma zaapelowała do Władimira Putina o uznanie niepodległości zajętych siłą terenów na wschodzie Ukrainy, gdzie prorosyjscy separatyści utworzyli marionetkowe republiki.

Według rosyjskiego MON część wojsk jest zawracana z ćwiczeń w pogranicza z Ukrainą
Według rosyjskiego MON część wojsk jest zawracana z ćwiczeń w pogranicza z Ukrainą
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | RUSSIAN DEFENCE MINISTRY PRESS SERVICE HANDOUT
Patryk Michalski

15.02.2022 14:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Weryfikacja słów płynących z Moskwy w sprawie wycofywania części rosyjskich wojsk z pogranicza z Ukrainą będzie możliwa dopiero na podstawie zdjęć satelitarnych. Do tego czasu eksperci zachowują dystans wobec rosyjskich deklaracji. - Nie wolno ufać takim oświadczeniom, bo to nie jest pierwszy raz, kiedy takie komunikaty są wydawane. Podobne oświadczenie pojawiło się już w grudniu i mimo to w efekcie Rosjanie przerzucili jeszcze więcej sił na pogranicze z Ukrainą – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Konrad Muzyka, analityk Rochan Consulting.

- Gdyby rzeczywiście do tego doszło, to byłby bardzo dobry sygnał ze strony Rosji. Przy dobrej pogodzie będziemy potrzebowali około dwóch-trzech dni, by za pomocą zdjęć satelitarnych zweryfikować te słowa. Na razie – z tego, co sprawdzałem - w najbliższych dniach prognozy nie były dobre. Osobiście jednak nie spodziewałbym się wycofania – dodaje.

Ekspert wyjaśnia, że zapowiedź wycofywania części wojsk może dotyczyć wyłącznie sił, które prowadzą regularne ćwiczenia w pobliżu granicy z Ukrainą, a nie jednostek, które mogłyby być wykorzystane w razie ewentualnego ataku na Ukrainę. - Mamy ciągłe zwiększanie potencjału po stronie Rosji. Grudniowa informacja o wycofaniu wojsk do miejsc stałej dyslokacji nie miała nic wspólnego z Ukrainą.

Analityk zaznacza, że słowa płynące z rosyjskiego MON mogą być formą maskowania operacyjnego. - To może być forma maskirowki, czyli Rosjanie mówią, że wycofują sprzęt, a tak naprawdę to jest element podnoszenia gotowości bojowej i wejścia na pozycje wyjściowe. Na pewno nie należy wierzyć w stu procentach tym informacjom. Historia wskazuje na to, że mogą nie być prawdziwe.

"Dobry prognostyk, ale nie deeskalacja"

Sceptyczny wobec doniesień z Moskwy jest również były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, prezes zarządu Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju "Stratpoints" Mirosław Różański. Generał w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o poprawie sytuacji. - Byłbym ostrożny, by obecnie mówić o deeskalacji, bo tego typu ruchy jednostek wojskowych będziemy obserwowali. Jedne będą wracały, inne - przybywały. Czytałbym to jako dobry prognostyk tego, że skutki działań politycznych przynoszą skutek, a Rosja może rezygnować z ostrego prezentowania potencjału militarnego. Jednak jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o deeskalacji.

Moskwa zdecydowała się na ogłoszenie wycofywania części wojsk dzień przed zapowiadanym terminem możliwej rosyjskiej inwazji. W sobotę portal "Politico"- powołując się na trzy niezależne źródła we władzach USA, Wielkiej Brytanii i Ukrainy – podał, że do inwazji mogłoby dojść już w środę.

Generał Różański podkreśla, że sceptycznie podchodził do podanego terminu, ale takie informacje to element prowadzonej gry, bo Putin i Ławrow muszą się do nich odnosić, dementować. – W zakresie komunikacji strategicznej to Amerykanie przejęli inicjatywę – stwierdza.

Również według ukraińskich analityków i ekspertów ryzyko szerokiej rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest mało prawdopodobne. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w specjalnie wydanym oświadczeniu zaapelowała o zachowanie spokoju. "Stabilność i pokój w naszym kraju zależą nie tylko od rządu, ale także od rozważnych działań każdego Ukraińca. Wszyscy powinniśmy zachować spokój i zimną krew, nie ulegać prowokacji. Panika i destabilizacja przynoszą korzyści tylko wrogom, a nie Ukrainie. Wszyscy musimy myśleć krytycznie i sprawdzać wszelkie informacje, kierować się źródłami oficjalnymi, a nie anonimowymi, nauczyć się odróżniać prawdę od fałszu i nie zapominać: siła Ukrainy tkwi nie tylko w potężnej armii, ale także w jedności jej społeczeństwa" – czytamy w apelu.

We wtorek Duma – niższa izba rosyjskiego parlamentu - większością głosów przyjęła uchwałę o uznanie niepodległości tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej. To tereny nielegalnie zajęte przez prorosyjskich separatystów, należące do Ukrainy. Wniosek rosyjskich deputowanych został zgłoszony przez frakcję Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej i trafi teraz do Władimira Putina.

W cieniu trwających w Moskwie dyplomatycznych rozmów na temat Ukrainy, we wtorek w kolonii karnej w Pokrowie ruszył nowy proces lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego. Nie mogą w nim brać udziału żadni zewnętrzni obserwatorzy.Nawalnemu, który odbywa już karę 3,5 roku pozbawienia wolności, grozi do dziesięciu lat bezwzględnego więzienia. W trakcie politycznie motywowanego procesu Aleksiej Nawalny i jego brat Oleg zostali w grudniu 2014 roku uznani za winnych "szczególnie poważnych" oszustw finansowych, a także prania pieniędzy w związku z kradzieżą milionów rubli od wschodniego oddziału firmy kosmetycznej Yves Rocher.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaukrainainwazja rosyjska
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także