"Nie reanimujemy 85‑latek" - prokuratura bada sprawę
Jak donosi "Gazeta Lubuska" prokuratura po doniesieniach medialnych zajęła się sprawą dyspozytorki pogotowia z Żagania, która miała zwlekać z wysłaniem karetki do 85-letniej kobiety. "Przecież pan wie, że osób w takim wieku nie reanimujemy" - miała powiedzieć dyspozytorka.
24.09.2009 | aktual.: 24.09.2009 20:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dyrektor szpitala nie wykluczał, że o sprawie zawiadomi prokuraturę, ale śledczy byli szybsi i sami zajęli się sprawą dyspozytorki.
Do zdarzenia doszło we wtorek 8 września. Sąsiadki 85-letniej kobiety zadzwoniły na numer alarmowy. Odebrał policjant, który zawiadomił Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Dyspozytorka przyjęła zgłoszenie i oddzwoniła na numer zgłaszającej. Jak później tłumaczyła "poinformowała, że ma tylko karetkę reanimacyjną i prosi o kontakt z lekarzem rodzinnym tej pacjentki". Lekarz rodzinny wizyty domowe miał dopiero po godz. 12.00.
Po kolejnych telefonach dyspozytorka wysłała wreszcie karetkę, choć krewnemu 85-latki miała odpowiedzieć: - Przecież pan wie, że osób w takim wieku nie reanimujemy.
Pogotowie przyjechało według dyrektora szpitala, nadzorującego karetki - po 22, a według sąsiadek - po 35 minutach, choć do pokonania były jedynie trzy kilometry. Lekarz mógł już tylko stwierdzić zgon kobiety.
Po całym zdarzeniu dyspozytorka wyjaśniała, że zwlekała z wysłaniem pogotowia, bo dowiedziała się, że kobieta nie żyje. Sąsiadka, która zgłaszała sprawę zaprzecza. Miała powiedzieć, że nie potrafi określić stanu, a "kobieta chyba nie żyje".
Dyrektor szpitala powiatowego w Żaganiu Zdzisław Pawłowski zawiesił dyspozytorkę w czynnościach służbowych. Prokuratura prowadzi tzw. czynności sprawdzające pod kątem popełnienia przestępstwa narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Dyspozytorce grozi do 3 lat pozbawienia wolności.