Nie oglądali, ale opiniowali
Samorząd uczniowski Zespołu Szkół Budowlanych i Elektrycznych wziął w obronę dwóch z ośmiu najbardziej agresywnych młodych ludzi, którzy w maju znęcali się nad nauczycielem angielskiego. Nad poręczeniem zastanawia się dyrektorka szkoły. Wciąż nie ma także decyzji co do dwóch wicedyrektorek tej placówki. Na ich odwołanie zgadzają się kuratorium i prezydent Torunia.
17.09.2003 10:23
Pisaliśmy już, że rada pedagogiczna "budowlanki" w ubiegły piątek zdecydowała o relegowaniu ze szkoły ośmiu uczniów dręczących nauczyciela podczas lekcji angielskiego. Żeby wykonać orzeczone kary, brakowało jedynie opinii samorządu szkolnego. W poniedziałek, o czym również informowaliśmy, przedstawiono przewinienia uczniów technikum trójkom klasowym ze wszystkich pozostałych oddziałów.
- Daliśmy im listę przewinień. Nie chcieliśmy, żeby oglądali film z tamtej koszmarnej lekcji. Uznaliśmy, że jest on zbyt drastyczny - twierdzi Teresa Błaszkiewicz, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych i Elektrycznych. - Na liście znalazło się, między innymi, wulgarne słownictwo, agresja, prowokowanie do agresji i zachowania seksualne.
Szybka klauzula
We wtorek uczniowie zgodzili się na usunięcie z szkoły sześciu swoich kolegów i zdecydowali o poręczeniu za dwóch z nich. Opinia samorządu nie jest wiążąca dla dyrektora szkoły.
- Nie zdecydowałam jeszcze, co stanie się z tą dwójką uczniów - mówi Teresa Błaszkiewicz. - Wiem jednak, że w przypadku trzech najbardziej agresywnych wydam decyzje o skreśleniu ich z listy uczniów z klauzulą natychmiastowej wykonalności. Pozostała trójka także zostanie usunięta ze szkoły, ale najprawdopodobniej bez dodatkowych rygorów.
Klauzula natychmiastowej wykonalności oznacza, że w momencie, kiedy uczniowie otrzymają administracyjne decyzje o relegowaniu ich ze szkoły, nie mają prawa uczęszczać na zajęcia. Nawet kiedy będą się odwoływać. Nie oznacza to zakazu wstępu do szkoły, bo w najbliższym czasie będą oni musieli, między innymi, załatwić różne formalności w sekretariacie.
Od poniedziałku dotychczasowy wychowawca klasy, w której doszło do skandalicznego traktowania nauczyciela, nie pełni już swojej funkcji. Na tym stanowisku zastąpiła go szkolna pedagog wspomagana przez psychologa z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.
Nie wiadomo też, jakie będą losy pozostałej części tej klasy. Po odejściu ukaranych uczniów będzie liczyła ona zaledwie 15 osób. - W gminie Toruń tak małe klasy nie istnieją. Najprawdopodobniej jej uczniowie zostaną przeniesieni do równoległych oddziałów technikum budowlanego. W tej chwili, razem z tą klasą mamy ich trzy - dodaje Teresa Błaszkiewicz.
Prawna ochrona
To nie koniec zmian w "budowlance". Wczoraj pozytywną opinię w sprawie usunięcia Magdaleny Górzyńskiej i Elżbiety Tuminowskiej-Bez ze stanowisk wicedyrektorów wydał prezydent Torunia. W poniedziałek tak samo wypowiedziało się w tej kwestii kuratorium. Pań, które w ubiegłym roku kierowały szkołą, broniła jedynie rada pedagogiczna, która w tajnym głosowaniu opowiedziała się za postawieniem ich na stanowiskach.
- Nadal jestem za odwołaniem dyrektorek, nic się w mojej opinii na ten temat nie zmieniło. Po prostu uważam, że obie panie są tak zajęte wyjaśnieniem spraw z przeszłości, że nie mogą się poświęcić pracy nad przyszłością naszej szkoły. Zdaję sobie sprawę z tego, że odwołanie to skomplikowana prawnie sprawa. Obie są pedagogami chronionymi przez Kartę Nauczyciela. Chcę tę sprawę poprowadzić tak, by była zupełnie jasna pod względem prawnym - argumentuje Teresa Błaszkiewicz.
Justyna Wojciechowska-Narloch