"Nie można rozstrzygnąć, skąd obrażenia u wicekonsula z Grodna"
Nie można jednoznacznie wskazać, w jaki
sposób doznał poważnych obrażeń głowy wicekonsul z Grodna na
Białorusi Ryszard Badoń-Lehr, który w ich wyniku zmarł - taka jest
opinia biegłych, na którą od kilku tygodni oczekiwała białostocka
prokuratura okręgowa, wyjaśniająca okoliczności tego zdarzenia.
01.06.2006 | aktual.: 01.06.2006 12:32
64-letni Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala MSWiA pod koniec marca. W stanie bardzo ciężkim, z krwiakiem śródczaszkowym, przywieziono go ze szpitala w Grodnie. Mimo szybko przeprowadzonej operacji, nie odzyskał przytomności, jego stan się nie poprawił. Zmarł w nocy z 5 na 6 kwietnia. Pochowany został w Legnicy.
Od tego czasu białostocka prokuratura czekała na oficjalną opinię medyczną. Jak poinformował rzecznik prokuratury Adam Kozub, biegli twierdzą, że jednoznacznie nie da się przesądzić, czy tak poważne obrażenia głowy to skutek upadku z nieznanej przyczyny, bez udziału innych osób (według nich, mogły to być dwa odrębne upadki na podłoże), czy może pobicia.
Biegli nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy te obrażenia, które stwierdzono u zmarłego, powstały wskutek działania osób trzecich, czy też wskutek upadku na twarde podłoże - powiedział prokurator.
Przyznał, że opinia nie daje też jednoznacznej odpowiedzi, z jakiego powodu, gdyby przyjąć, że upadek nastąpił bez udziału innych osób, dyplomata upadł na podłogę. W swoich wersjach śledczych zakładamy różne możliwości, mógł się zaczepić, mogło być omdlenie (...) - dodał Kozub.
Biegli nie wyjaśnili też, skąd mogą pochodzić ślady oparzeń na ciele Ryszarda Badoń-Lehra, co do których były przypuszczenia, że mogą pochodzić od paralizatora.
Lekarze napisali w swojej opinii, że przyczyną śmierci było "trwałe i nieodwracalne uszkodzenie ważnych dla życia ośrodków pnia mózgu", w wyniku niedotlenienia i ucisku z powodu krwiaka w czaszce.
Kozub dodał, że ostateczna opinia zostanie wydana po planowanych przez prokuraturę oględzinach mieszkania dyplomaty w Grodnie (gdzie odnaleziono go nieprzytomnego). Oględziny odbędą się w obecności biegłego z medycyny sądowej oraz pracowników konsulatu, którzy jako ostatni kontaktowali się ze zmarłym.
Takowe oględziny - to jeden z wniosków białostockiej prokuratury, skierowanych do strony białoruskiej w ramach pomocy prawnej. Ponieważ na razie brak odpowiedzi tamtej strony, dwa tygodnie temu śledztwo zostało formalnie zawieszone, bo - jak powiedział Kozub - "w Polsce praktycznie nie ma do wykonania żadnych czynności".
Białostocka prokuratura okręgowa zajmuje się sprawą z zawiadomienia dyrektora miejscowego szpitala MSWiA, do którego dyplomata trafił ze szpitala w Grodnie. Dyrektor uznał bowiem, że okoliczności zdarzenia, w związku z obrażeniami, jakie miał dyplomata, są niejasne. Prokuratura sprawę kwalifikuje nadal jako "ciężki uszczerbek na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć".
Kiedy Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala, Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, powołując się na diagnozę lekarską z Białorusi, że miał udar mózgu.