"Nie możemy mówić o żadnym kompromisie aborcyjnym". Prawnik wyjaśnia

Posłowie w Sejmie zajmują się projektem "Zatrzymaj aborcję", a na Wiejskiej trwają demonstracje dwóch stron sporu dotyczącego prawa aborcyjnego. W rozmowie z WP radca prawny Adam Kuczyński wyjaśnia, dlaczego o problemie powinniśmy rozmawiać stosując język prawa i medycyny, a nie ideologii.

"Nie możemy mówić o żadnym kompromisie aborcyjnym". Prawnik wyjaśnia
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Michał Wróblewski

02.07.2018 | aktual.: 03.07.2018 08:42

Kuczyński pro publico bono angażuje się w pomoc stowarzyszeniom, które nie mają łatwo z obecną władzą. Doradza, wysyła pisma do państwowych instytucji, pilnuje przestrzegania prawa przez urzędników. W rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, jakie błędy popełniają rządzący, mówiąc o prawie aborcyjnym. Przypomnijmy - w poniedziałek sejmowa komisja rodziny zajmuje się projektem "Zatrzymaj Aborcję" autorstwa Kai Godek, który zakłada wykreślenie możliwości dokonania aborcji ze względu na uszkodzenie płodu.

Wirtualna Polska: Prokurator generalny Zbigniew Ziobro dwa miesiące temu napisał w dokumencie przesłanym do Trybunału Konstytucyjnego, że tzw. aborcyjna przesłanka eugeniczna jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Czyli obecne prawo nie powinno obowiązywać i należy je zaostrzyć.

*Adam Kuczyński, radca prawny: *Jeśli używamy już trudnych słów na literę „e”, to wolałbym nie mówić o tzw. przesłance eugenicznej, bo to jest srogie nadużycie. Mówmy o przesłance embriopatologicznej, czyli związanej z wadami płodu, które nie pozwalają na to, by urodziło się zdrowe i mające szanse przeżyć dziecko oraz z wadami, które zagrażałyby życiu kobiety.

Politycy wciąż mówią o „przesłance eugenicznej”.

Słowo „eugenika” kojarzy się w naszym obszarze kulturowym jednoznacznie negatywnie. Mówiąc wprost, z praktykami znanymi z hitlerowskich Niemiec. Od razu jest to stygmatyzujące, wskazujące, że ktoś, kto się z nami nie zgadza, jest niemal hitlerowcem. To jest ten sposób narzucania języka debaty, który z debatą niewiele ma wspólnego.

Dlaczego prokurator generalny uważa, że ta przesłanka jest niezgodna z Konstytucją? Przecież prawo aborcyjne z tą właśnie przesłanką obowiązuje już ćwierć wieku.

To, co mówi pan prokurator Ziobro, ma niewiele wspólnego z prawem. Cała ta argumentacja zmierzająca do stwierdzenia, że obecna ustawa jest niezgodna z konstytucją, to chęć zjedzenia ciastka i posiadania ciastka równocześnie. PiS chce zadowolić fundamentalistów i obiecuje zmianę prawa, a z drugiej strony umywa ręce przed opinią publiczną, zrzucając odpowiedzialność na „niezależny” Trybunał Konstytucyjny. Prawo jest dla PiS narzędziem, którego można używać w zależności od potrzeb. Oni są w stanie skonstruować dowolną narrację prawną.

Minister sprawiedliwości napisał m.in., że "za podstawowy obowiązek należy uznać zapewnienie przez Rzeczpospolitą Polską każdemu człowiekowi prawnej ochrony życia, a zatem również życia w fazie prenatalnej".

Minister zrównuje życie płodu z życiem matki, a nawet stawia płód nad matkę. Jak by nie patrzeć z naukowego punktu widzenia, płód we wczesnej fazie rozwoju nie jest samodzielny. Nie może żyć bez organizmu matki. Nikt nie ma moralnych i etycznych podstaw do twierdzenia, że to nie matka może decydować o tym, co dzieje się de facto z jej ciałem. I tak to prawo, które obowiązuje obecnie w Polsce, jest najsurowsze w Europie. A jeszcze PiS, wraz z fundamentalistami, chcą to prawo zaostrzyć. To jest de facto równoznaczne z wprowadzeniem dopuszczalności tortur w stosunku do kobiet w ciąży. A z drugiej strony w stosunku do dziecka, które się urodzi, ale które i tak jest skazane na niewyobrażalne cierpienia i śmierć.

Trudno o takich sprawach mówiąc językiem prawników. Temat wywołuje wielkie emocje, bo dotyczy dramatycznych decyzji.

Partia rządząca wraz z popierającymi ją fundamentalistami zawłaszcza język i wprowadza jakieś nowe pojęcia, zamiast mówić językiem medycyny. Terminologia medyczna jest jasna, przejrzysta, nienacechowana ideologicznie. Jest stosowana na całym świecie, jednolicie, a z polityką nie ma nic wspólnego. U nas się mówi o „dziecku”, o „matce”, podczas gdy medycyna mówi o „płodzie” i „kobiecie w ciąży”. Matką w języku polskim nawet staje się kobieta po urodzeniu dziecka, a nie będąca w ciąży.

Przecież te pojęcia trudno rozdzielić.

Ale to manipulacja, bo im – szeroko rozumianej władzy – wcale nie chodzi o ochronę życia, a o władzę nad kobietami. Tego chce Kościół rzymskokatolicki w Polsce, który podporządkowując sobie kobiety, podporządkowuje sobie znaczną część społeczeństwa. Tak jak kiedyś Kościół walczył z różnymi osiągnięciami medycyny, po to, by mieć władzę, walczył z przeszczepami, z transfuzją krwi, tak walczy od lat o zakazanie aborcji. To absolutnie nie służy ochronie życia, bo gdyby tak rzeczywiście było, to usłyszelibyśmy stanowczy głos Kościoła na przykład podczas protestu osób niepełnosprawnych. Kościół siedział cicho.

Dlaczego?

Niepełnosprawni nie są „atrakcyjnym tematem”, na którym można zbić polityczne punkty.

Możemy mówić dziś o „kompromisie aborcyjnym”?

Kompromis ćwierć wieku temu oznaczał to, że dogadał się Kościół ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym (ZChN). Zignorowano setki tysięcy podpisów pod referendum, które miało być w tej sprawie przeprowadzone. Nie można dziś mówić o żadnym aborcyjnym kompromisie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (104)