Publicystyka"Nie chodzi tylko o kasę". Nauczyciel: walczymy o wasze dzieci [OPINIA]

"Nie chodzi tylko o kasę". Nauczyciel: walczymy o wasze dzieci [OPINIA]

Nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi także, a może przede wszystkim, o szacunek do naszej pracy, którą w większości staramy się wykonywać sensownie i solidnie. Jest wielu nauczycieli z pasją, którym jeszcze, o dziwo, się chce. Walczymy o to, by ktoś, na miarę XXI wieku, uznał wreszcie, że edukacja to jeden z priorytetów dobrze rozwijającego się państwa - pisze Dariusz Martynowicz, nauczyciel.

"Nie chodzi tylko o kasę". Nauczyciel: walczymy o wasze dzieci [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Dariusz Martynowicz
Dariusz Martynowicz

Od redakcji: Dariusz Martynowicz, nauczyciel z krakowskiego liceum, opisał na Facebooku, jak wygląda rzeczywistość jego pracy. Za zgodą Autora publikujemy jego wpis w całości jako głos w debacie o stanie polskiego systemu edukacji i przyczyn zapowiadanego strajku nauczycieli.

Niektórzy wciąż powtarzacie: jak tak źle jest nauczycielom, niech zmienią pracę. Po 11 latach pracy w szkole jestem dziś blisko tej decyzji, jak nigdy przedtem. Może więc ja, nauczyciel z pasją, dość chyba przyzwoicie wykonujący swoją robotę, zrobię angielski i... po prostu sobie pójdę. Pójdę w świat, bo jestem przekonany, że bardzo dobrze sobie poradzę. Ale najpierw wykrzyczę to, co wykrzyczeć jako nauczyciele powinniśmy wszyscy już dawno, a co chowaliśmy w przestrzeni pokoju nauczycielskiego czy domowego salonu, bo Wy nie chcieliście słuchać. Woleliście się bowiem grzać w ciepełku swoich przekonań o naszym 18-godzinnym tygodniu pracy, długich wakacjach, korepetycjach i fejkowych, a podawanych ostatnio intensywnie w mediach publicznych, informacjach o nauczycielskich 5000 na rękę.

Elitarne krakowskie liceum czy drobna wiejska szkoła. To nie ma żadnego znaczenia. I choć moje miejsce pracy to szkoła, która w rankingu "Perspektyw" plasuje się na 3. miejscu w Polsce, mam wielkie przekonanie, że równie ważną robotę wykonuje matematyczka ucząca w małej wiejskiej szkole, czy nauczycielka nauczania początkowego w średnim miasteczku. Niezależnie od tego, czego i gdzie uczymy, spotkamy się wszyscy razem, gdzieś po 1 kwietnia 2019 roku, patrząc po 11 latach pracy na nasz pasek. Na ten cholerny pasek i kwotę w przedziale 2500-3000 zł. W moim wypadku 2700 na rękę...

Patrzę na swoją pensję i wiem, że jako nauczyciel dyplomowany, czyli najwyższego stopnia awansu zawodowego, osiągam właśnie... szczyt mojego zarobkowania (!) i przez kolejne 30 lat pracy w obecnym systemie czeka mnie tylko skok o 9% w górę w ramach dodatku stażowego i pewnie nawet nie dodatek za wyróżniającą się pracę, bo ten będzie przecież doskonałym pretekstem do kolejnej wojenki między nauczycielami...

Ostatnio budzę się rano i przecieram coraz bardziej ze zdumienia swoje oczy. Artykułowane od kilku dobrych lat prośby nauczycieli o przemyślane reformy, realny dialog społeczny i podwyżki dające nam możliwość godnego normalnego życia, pozostawały bez reakcji. Ministrowie byli w tej apatii doskonali - albo zajmowali się drożdżówkami, jak najważniejszymi sprawami polskiej oświaty i przywoływaniem nauczycieli do pracy w Wigilię, albo jak dziś uśmiechają się szeroko i okłamują społeczeństwo prosto w oczy, poniżając nas jednocześnie. Dziś słyszę, że "nauczyciele nie są zmuszeni do życia w celibacie" oraz że "zarabiają prawie tyle samo, co posłowie" czy też pracują "troszeczkę mniej, a chcieliby zarabiać więcej". Te wypowiedzi to nie tylko wina głupoty czy lekceważenia polityków. To też wasza wina drodzy rodzice, przyjaciele, dalsi i bliżsi znajomi i efekt tego, jak i co myślicie o naszym zawodzie. Co o nim mówicie między sobą: na przyjęciu urodzinowym córki, podczas posiedzeń rady gminy, gdy możecie zdecydować chociażby o dodatkach motywacyjnych - często żenująco niskich - dla nas, czy może po prostu w innej pracy, wśród znajomych.

Nie. Nie tylko o pieniądze tu chodzi. Choć nowe stawki płacowe w Lidlu zaczynają się dużo powyżej tego, co otrzyma na starcie nauczyciel kontraktowy, a pensja nauczyciela stażysty dramatycznie zbliżyła się do minimalnej pensji krajowej. Chodzi także, a może przede wszystkim, o szacunek do naszej pracy, którą w większości staramy się wykonywać sensownie i solidnie. Są wśród nas, jak i przecież wśród was, źli pracownicy - to prawda, ale jest przecież wielu nauczycieli z pasją, którym jeszcze, o dziwo, się chce.

Walczymy nie tylko o pieniądze, ale i o wasze dzieci, przeładowane podstawy programowe, zbyt liczne klasy. O to, by ktoś wreszcie dostrzegł, że nauczyciele z własnej kieszeni łatają skrajnie niedofinansowane szkoły, bo w niektórych nie ma nawet możliwości... wydrukowania materiałów edukacyjnych, a nauczyciel informatyki bezskutecznie od pół roku prosi o zainstalowanie Office'a na komputerze w... swojej pracowni... O to, by ktoś, na miarę XXI wieku, uznał wreszcie, że edukacja to jeden z priorytetów dobrze rozwijającego się państwa.

Żądacie od nas coraz więcej. Chcielibyście indywidualnego podejścia do waszego dziecka. Powiedzcie mi, jak to robić w 35-osobowej klasie?Chcielibyście, żebyśmy się dokształcali i uczyli multibookami jak przystało w XXI wieku - powiedzcie, jak to zrobić, skoro często nie mamy w szkole sprzętu, a po pracy w szkole pędzimy do innej roboty, by nasi potomkowie nie mieli kompleksu "biednego nauczycielskiego dziecka"? ...

Żarty się skończyły. Postępującej nonszalancji władzy zawdzięczamy silną - jak jeszcze nigdy - integrację naszego środowiska. Najcenniejsze jest to, że jest to integracja ponadpolityczna, a nie antyPisowska, jakby było wygodnie dla niektórych. Sam nie jestem w żadnym związku zawodowym i mój protest, jak wielu moich koleżanek i kolegów, nie ma charakteru politycznego. Ma charakter totalny i jest krzykiem nie tylko w obronie swoich interesów, ale i polskiej edukacji. Teraz chcecie rozmawiać? Teraz... jest już za późno...

Będę strajkował, bo pierwszy raz od wielu lat moje dzieci są dla mnie ważniejsze niż cudze. Będę strajkował, bo obraża się moją pracę, osobistą godność i godność polskiego nauczyciela. Będę strajkował, bo stan polskiej edukacji z jednej strony jest na tyle zły, że wymaga natychmiastowych i mądrych korekt, z drugiej strony nie jest jeszcze tak tragiczny tylko i wyłącznie dzięki... nauczycielom. Ale będę strajkował także przez Was - niepolityków, podśmiewających się z nas po cichu, albo powtarzających często: nieroby, długie wakacje, 18 godzin. To także przez Was polska edukacja jest w takim miejscu, w jakim jest.

A jak będzie trzeba, to zrobię sobie ten angielski i... po prostu sobie pójdę. I odejdzie wielu takich "Darków z pasją". A wasze dzieci uczyć będą ludzie bez pomysłu na siebie, osobowości, pasji, kiepsko wykształceni, traktujący swoją pracę jak tandetny rodem z telenoweli relaks, bo bogaty mąż mający firmę dorzuci na droższego fryzjera czy markowe ciuchy. Bo przecież w końcu jest to posada w miarę pewna i wylecieć z niej trudno. Albo nie. Sami będziecie uczyć swoje dzieci, w przestrzeni edukacji domowej, bo... dobrych nauczycieli już po prostu nie będzie...

Ps. W pełni popieram oświadczenie w sprawie strajku grupy Superbelfrzy RP, której mam zaszczyt być członkiem i bez poczucia wstydu, bo wstydzić nie powinienem się ja, wrzucam pasek ze swojej comiesięcznej wypłaty. Trudno mi także uwierzyć w szczerość strajku okupacyjnego w Małopolskim Kuratorium Oświaty. Jestem przekonany, że nauczyciele nie dadzą się rozbić ani podzielić i 8 kwietnia wspólnie powiemy wreszcie wszystkim: STOP.

Dariusz Martynowicz. Nauczyciel języka polskiego i wiedzy o kulturze w renomowanym V Liceum Ogólnokształcącym im. Augusta Witkowskiego w Krakowie. Członek grupy SUPERBELFRZY RP. Fascynat nowoczesnych technologii w nauczaniu. Zwycięzca wielu ogólnopolskich konkursów dla nauczycieli dotyczących wykorzystywania nowych technologii w szkole oraz edukacji kulturowej. Trener edukacyjny. Jego zainteresowania skupiają się przede wszystkim na: sketchnotingu w edukacji, ICT w nauczaniu, edukacji medialnej i filmowej. Przygotowuje pracę doktorską z zakresu historii filmu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)