"Nie chcę mieć z Mejzą nic wspólnego". Ujawniamy, co niedawno mówił człowiek z konferencji wiceministra
"Łukasz Mejza nie miał nic wspólnego z moją terapią, nie pomógł mi. Gdy wszedł w politykę, powiedziałem, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego" - mówił jeszcze trzy tygodnie temu Tomasz Guzowski, wspólnik wiceministra sportu Łukasza Mejzy. W środę wystąpił w jego obronie na konferencji prasowej. Miał być dowodem, że terapia - którą oferowała firma Vinci NeoClinic - działa.
Ponad 14 dni - tyle potrzebował wiceminister sportu Łukasz Mejza, by zareagować na materiały Wirtualnej Polski. W trzech kolejnych tekstach opisaliśmy biznesowe pomysły Mejzy: sprzedaż maseczek w trakcie epidemii, szkolenia dla lubuskich firm oraz – klinikę, która reklamowała się hasłem: "Leczymy nieuleczalne".
Jak udowodniliśmy, spółka wiceministra sportu obiecywała nieuleczalnie chorym powrót do zdrowia. Za jedną sesję - i leczenie w Meksyku - oczekiwała jednak 80 tys. dolarów. O szczegółach tej sprawy można przeczytać w materiale pt. "Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu".
Wiceminister zorganizował w środę konferencję prasową - w centrum prasowym Polskiej Agencji Prasowej. Nie w resorcie sportu, nie w Sejmie, a właśnie w wynajętej przestrzeni PAP. Na pytania nie odpowiedział. Zaczął swoje wystąpienie od deklaracji, że jest ofiarą największego ataku politycznego od 1989 roku. I wielokrotnie podkreślał, że dla Zjednoczonej Prawicy zrobi wszystko. Koalicja bez niego miałaby się załamać, a rządy w Polsce miałaby przejąć opozycja - to główne tezy wiceministra sportu.
"Przyjaciel" Mejzy. Guzowski na konferencji wiceministra
W biurowcu PAP Łukasz Mejza nie pojawił się sam. Towarzyszył mu Tomasz Guzowski, którego wiceminister wielokrotnie określał mianem "przyjaciela". Nie wspomniał jednak, że Guzowski był wspólnikiem w biznesie, a jednocześnie pojawiał się w materiałach reklamowych firmy. Był w nich opisywany jako ambasador Vinci NeoClinic.
Mejza podczas spotkania z dziennikarzami twierdził, że chciał pomagać chorym ludziom w organizowaniu wyjazdów do kliniki w Meksyku. Z kolei pomysł na spółkę Vinci NeoClinic, która takie wyjazdy oferowała, miał wyjść od Guzowskiego.
Sam Guzowski, który cierpi na adrenoleukodystrofię, czyli śmiertelną chorobę genetyczną, trzykrotnie odwiedzał klinikę w Ameryce Północnej i poddawał się tam terapii określanej przez lekarzy jako niesprawdzona i niebezpieczna. Nauka wciąż nie ma dowodów na to, że leczenie działa. Nie ma też dowodów na to, by ta sama terapia była skuteczna w walce z nowotworami, chorobą Parkinsona lub Alzheimera. A to właśnie obiecywała spółka Łukasza Mejzy.
Podczas środowej konferencji Łukasz Mejza stwierdził, że to Guzowski zaproponował - po powrocie z Meksyku - tego typu działalność.
Teraz broni Mejzy. Wcześniej mówił co innego
W środę Guzowski w chaotycznym wystąpieniu próbował bronić Mejzę. Oprócz opisu swojej choroby stwierdził, że trafił do Łukasza, który miał mu pomagać z przyjaciółmi. Dodał, że żałuje, iż Mejza zrezygnował z działalności polegającej na organizowaniu wyjazdów do Meksyku. I tyle.
To, co mówił w środę Guzowski, stoi w kompletnej sprzeczności z tym, co były wspólnik Mejzy mówił w rozmowach z dziennikarzami Wirtualnej Polski. W ciągu ostatnich tygodni rozmawialiśmy z nim trzykrotnie.
Pierwszy raz - 29 października. Wtedy mężczyzna stwierdził, że spółka Vinci NeoClinic istniała tylko na papierze, a z Łukaszem Mejzą nie prowadził żadnych interesów. Wyparł się jakiejkolwiek działalności.
Gdy zebraliśmy dowody, że rzeczywistość wyglądała inaczej, odezwaliśmy się do Guzowskiego z prośbą o kolejną rozmowę. Stało się to 17 listopada. Były wspólnik Mejzy stwierdził, że nie ma czasu, ale umówiliśmy się na rozmowę na kolejny dzień.
I dokładnie 18 listopada o godz. 10.59 przeprowadziliśmy z Tomaszem Guzowskim rozmowę trwająca dokładnie 35 minut i 32 sekundy. Później mieliśmy z nim już tylko kontakt za pośrednictwem maili. Odmawiał odpowiedzi na kolejne pytania.
Oto kwestie, które poruszyliśmy podczas rozmowy telefonicznej, a które nie zgadzają się z tym, co usłyszeliśmy w środę podczas konferencji.
Podczas rozmowy kilkakrotnie pytaliśmy Guzowskiego, czy to Łukasz Mejza pomógł mu w terapii, w wyjeździe do Meksyku. Tomasz Guzowski stwierdził, że "w życiu, nic". I dodał, że Mejza "nie ma nic do tego". To pierwsza nieścisłość.
Na konferencji Guzowski stwierdził też, że to Mejza zakończył z nim współpracę. Z kolei jeszcze w rozmowie z 18 listopada mężczyzna mówił, że to on zakończył biznes z Mejzą. Dlaczego? Bo "potem jak on wszedł w tę politykę, to powiedziałem, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego". Tak nam opisywał koniec biznesu.
Gdy zapytaliśmy, dlaczego panowie się rozstali w lutym 2021 roku, Guzowski odparł, że "nic nie było robione w spółce". I stwierdził, że "to trzeba zamknąć, bo nie chce być nigdzie widoczny na papierach". Jak sam opowiada, miał powiedzieć Mejzie "zamykaj to".
Na to Mejza miał tłumaczyć, że zachowa spółkę pod zmienioną nazwą - Mejza Business Group - "bo spółka jest potrzebna do moich rzeczy". Guzowski na pożegnanie miał powiedzieć obecnemu wiceministrowi "rób sobie, co chcesz, ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego". W lutym 2021 roku Tomasz Guzowski przestał być wspólnikiem w tym biznesie. Firma Vinci NeoClinic zmieniła nazwę i siedzibę (na rodzinny dom Łukasza Mejzy w lubuskim Łagowie).
Guzowski wrócił do tego wątku jeszcze raz w rozmowie z WP. Stwierdził, że "bardzo szybko wiedział, że bez sensu mieć tę spółkę". I że "nie chce mieć tego z nim". Czyli właśnie z Łukaszem Mejzą.
Na koniec stwierdził, że "pluję sobie w brodę, po co coś takiego zrobił". Podczas konferencji nie powtórzył żadnego z tych twierdzeń.
Napisz do autorów:
Szymon Jadczak
szymon.jadczak@grupawp.pl
Mateusz Ratajczak
mateusz.ratajczak@grupawp.pl