Polska"Nie było podstaw, by przyznać Nigeryjce status uchodźcy"

"Nie było podstaw, by przyznać Nigeryjce status uchodźcy"

Jan Węgrzyn, dyrektor generalny Urzędu do
spraw Repatriacji i Cudzoziemców (URiC) potwierdził, że Nigeryjka Janet Johnson starała się o status
uchodźcy, ale nie było podstaw, by go jej przyznać.

08.05.2007 | aktual.: 08.05.2007 14:31

Przesłuchiwana powiedziała, iż jedynym powodem jej przyjazdu do Polski była chęć polepszenia sytuacji materialnej, a jednocześnie wkrótce po przyjeździe do Polski usiłowała nielegalnie wyjechać do Niemiec - powiedział Węgrzyn.

Historię 22-letniej dziewczyny z Nigerii, która padła ofiarą handlu ludźmi, opisał "Dziennik". 26 kwietnia dziewczyna w krytycznym stanie trafiła do aresztu deportacyjnego na warszawskim Okęciu.

Węgrzyn dodał, że jeśli stan kobiety jest rzeczywiście tak zły, jak przedstawia to gazeta, to można jej pozwolić na pozostanie w Polsce. Jego zdaniem istnieje możliwość, by Johnson została w Polsce do czasu, aż jej stan zdrowia się poprawi, a potem trzeba będzie zdecydować, co z nią dalej zrobić.

W tej chwili ona jest w dyspozycji Straży Granicznej i SG w porozumieniu z wojewodą mazowieckim musi ocenić, jaki jest jej stan psychofizyczny - powiedział Węgrzyn. Gdyby wojewoda odmówił przedłużenia pobytu, wtedy można odwołać się do prezesa URiC.

Według Węgrzyna sprawa Janet Johnson wskazuje na szerszy problem, jakim jest los cudzoziemców, którzy trafiają do Polski w ramach tzw. handlu żywym towarem. Dyrektor URiC uważa, że pochopne legalizowanie ich pobytu może doprowadzić do nadużyć._ Całe to postępowanie powinno mieć, oprócz charakteru naprawczego, także charakter prewencyjny_ - podkreśla Węgrzyn.

Dwa lata temu opracowaliśmy specjalne przepisy zezwalające na legalizację osób, które są przedmiotem handlu ludźmi, i one znalazły się w ustawie o cudzoziemcach, więc podstawy prawne są- przypomniał Węgrzyn. Osoba, która uważa, że jest przedmiotem handlu, musi o tym poinformować policję albo Straż Graniczną, musi zerwać z nielegalnym zajęciem, z którym zazwyczaj handel ludźmi się wiąże (prostytucja, nielegalna praca), i wskazać osoby, które umożliwiły i zorganizowały jej przyjazd do Polski._ Jeśli jest współpraca pomiędzy zainteresowaną osobą i organami ścigania, to wtedy najpierw otrzymuje wizę, a potem zezwolenie na pobyt czasowy w Polsce_- powiedział Węgrzyn.

Jak napisał "Dziennik", od 26 kwietnia Janet Johnson przebywa w areszcie deportacyjnym na Okęciu. Trafiła tam w stanie skrajnego wyczerpania - brudna, poraniona, zakażona wirusem HIV. 15 maja ma być deportowana do Nigerii. Według oficera zajmującego się sprawami nielegalnych imigrantów, na którego powołuje się "Dziennik", w Nigerii Janet Johnson czeka pewna śmierć; po powrocie do ojczyzny dziewczyna zapewne wyląduje na ulicy, jest mało prawdopodobne, że ktoś jej pomoże, bo leczenie takiej osoby jest niezwykle kosztowne.

Janet oraz dwie inne Nigeryjki miały przyjechać na testy do klubu sportowego z Lublina. Kobiety przyleciały do Polski na początku października. Wkrótce Nigeryjka została zatrzymana przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy polsko-niemieckiej. Straż Graniczna zobowiązała ją do opuszczenia kraju. Okazało się jednak, że kobieta nie wyjechała z Polski.

Znikła na kilka miesięcy - jak pisze gazeta, prawdopodobnie trafiła do domu publicznego, gdzie była katowana. 5 marca w Warszawie zatrzymała ją SG. Na miesiąc trafiła do aresztu. Wystąpiła o status uchodźcy, jednak nie było podstaw, by otrzymała azyl, bo sama przyznała, że nie była w Nigerii prześladowana. Na początku kwietnia Janet Johnson wyszła na wolność. Dwa dni później półprzytomna została znaleziona przez warszawską policję i zabrana do ośrodka dla cudzoziemców w Dębaku, skąd pod koniec kwietnia zabrała ją SG. O jej koleżankach słuch zaginął.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)