Nie był na "garnuszku" Iraku?
Jeden z członków brytyjskiego parlamentu, zagorzały przeciwnik wojny z Irakiem, zaprzeczył we wtorek doniesieniom prasy, jakoby otrzymywał od irackiego rządu 375.000 funtów rocznie, i zapowiedział, że wytoczy sprawę o zniesławienie.
22.04.2003 | aktual.: 22.04.2003 14:44
Według dziennika "Daily Telegraph", w splądrowanym budynku irackiego Ministerstwa Spraw ZagranicznychSpraw Zagranicznych znaleziono tajny dokument, z którego wynika, że George Galloway otrzymywał co roku 375 tys. funtów i zwracał się o więcej.
"Jedyna oczywista rzecz w tym artykule jest taka, że jest on nieprawdziwy i to zostanie udowodnione przed sądem. Nic takiego nigdy nie miało miejsca" - oświadczył Galloway, członek Partii Pracy Tony'ego Blaira, dodając, że "Daily Telegraph" jest "w dużych opałach".
Jak podaje gazeta, z dokumentu wysłanego przez szefa irackiego wywiadu do prezydenta Saddama Husajna wynika, że podczas spotkania z irackim szpiegiem w grudniu 1999 roku Galloway chciał większych pieniędzy.
48-letni Galloway powiedział, że nigdy, według swojej wiedzy, nie spotkał się z agentem irackiego wywiadu i że spotkanie, o którym informuje gazeta, nie miało miejsca.
Pochodzący ze Szkocji Galloway jest jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników wojny z Irakiem. Był on ostro krytykowany za nazwanie Blaira i prezydenta USA George'a W. Busha "wilkami atakującymi Irak". Część prasy nazwała go "członkiem parlamentu z okręgu Bagdad-Centrum".
Galloway od lat opowiadał się za zniesieniem sankcji ONZ nałożonych na Irak, zaś w zeszłym roku spotkał się w Bagdadzie z Saddamem. Tuż przed atakiem na Irak, gdy Blair znalazł się w ogniu krytyki z powodu prowojennego kursu, Galloway przemawiał na ogromnym wiecu antywojennym w Londynie. (reb)