Nie boję się, kiedy śpię
Penélope Cruz , laureatka Oscara za rolę w „Vicky Cristina Barcelona”, opowiada o najkrótszym castingu świata.
W „Vicky Cristina Barcelona” Allen przedstawia trzy typy kobiet. Racjonalną, romantyczną i pełną temperamentu. Którym typem jesteś prywatnie?
– Nie można mnie tak łatwo zaszufladkować. Nie lubię generalizowania, zresztą my, kobiety, rzadko jesteśmy jednoznaczne. Pewnie więc mam po trochu każdej z nich.
Grasz Marię Elenę, temperamentną hiszpańską malarkę. Co dostała od ciebie?
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Kiedy buduję postać, nie myślę, ile ona ma ze mnie, tylko jak najlepiej pokazać to, o co chodzi reżyserowi. Nie muszę być jak ona, nie muszę się z nią zgadzać, nie muszę jej nawet lubić, żeby ją dobrze zagrać.
* Ta rola przyniosła ci Oscara. Pedro Almodóvar nie był zazdrosny?*
– Coś ty! On jest chyba moim największym fanem. Przysłał mi kilka e-maili, w których szczerze mi gratulował. Gratulował też Woody’emu świetnego filmu, więc chyba między nimi też wszystko jest OK. Ich komedie mają jedną wspólną cechę – są w gruncie rzeczy podszyte tragedią. Obydwaj szukają śmieszności w momentach najtrudniejszych dla bohaterów.
Czy to ty byłaś przewodniczką Woody’ego po Hiszpanii?
– Nie. Nawet Barcelonę zna lepiej ode mnie – w końcu jestem z Madrytu! Ale zabraliśmy go kiedyś na hip-hopową imprezę. To było coś, bo Woody nie jest rozrywkowym typem. Dostałam od niego na pamiątkę okulary, które uwielbiam i trzymam w honorowym miejscu.
Nosisz je czasem?
– Myślałam o tym, ale muszę najpierw zmienić szkła.
To ty do niego dzwoniłaś w sprawie roli?
– Agentka umówiła mnie na spotkanie, mówiąc Woody’emu, że jestem jego wielką fanką. Trwało trzy minuty, byłam załamana. Ale agentka wyjaśniła mi, że to i tak bardzo długo. Jego rozmowy z aktorami trwają czasem zaledwie 10–15 sekund! Tyle mu wystarczy, żeby stwierdzić, czy ktoś nadaje się do roli. Miesiąc później zadzwonił i powiedział, że u niego gram.
Był szampan?
– Radość trudna do opisania. Dla aktora rola w filmie Allena jest spełnieniem marzeń. Wychowałam się na jego filmach. * W jednej ze scen całujesz się z bohaterką graną przez Scarlett Johansson. Jak było?*
– Mam już dosyć odpowiadania na to pytanie. Wszyscy oszaleli na punkcie tego pocałunku. Jedyne, co pamiętam, to fakt, że był to chyba najbardziej zatłoczony plan filmowy, jaki widziałam.
Myślałam, że takie sceny kręcone są w kameralnym gronie.
– Też tak myślałam (śmiech).
Jak ci się udaje dzielić życie między Hiszpanię i Stany?
– Madryt jest moją bazą, tutaj jest mój dom i moja rodzina, nawet jeśli nie spędzam tu zbyt dużo czasu. I to się nigdy nie zmieni. USA to wyłącznie praca. Ale najszczęśliwsza jestem, kiedy mogę pracować w Hiszpanii, na przykład z Pedro Almodóvarem.
Jesteś bardzo krytyczna wobec siebie. Podobno przy każdej propozycji filmowej masz miliony wątpliwości?
– Wątpliwości? To eufemizm. Przed rozpoczęciem pracy nad każdym nowym filmem jestem przerażona! Nawet kiedy pracuję z Almodóvarem, którego kocham i z którym tak dobrze się znamy. Bywam histeryczką. Ale wiesz co? Jeśli kiedykolwiek przestanę się bać, będzie to oznaczało, że czas skończyć z tym zawodem.
* Kiedy strach odchodzi?*
– Nigdy. Oczywiście pierwsze dni na planie są najgorsze, ale potem też się boję.
Czujesz się czasem zrelaksowana?
– Może czasem, kiedy śpię (śmiech).
Nie męczy cię to?
– Męczy, ale jednocześnie bardzo to lubię. Na tym właśnie polega trudność. Ale kto powiedział, że cokolwiek w życiu łatwo przychodzi?
* Zaczynałaś bardzo wcześnie jako tancerka. Wtedy też tak się bałaś?*
– Chyba mniej. Byłam ekstrawertycznym dzieckiem, poza tym dzieci są tak cudownie nieświadome...
Woody nazywa cię swoją muzą. A ty? Jak o nim mówisz?
– To geniusz. Jeśli zaprosiłby mnie jeszcze raz do współpracy, nie musiałabym nawet czytać scenariusza.
Co jest w nim takiego niesamowitego?
– Zaufanie, którym obdarza aktora. To, że pozwala improwizować na planie, że czeka na to, co zaproponujesz. Że pracuje od 9 do 16. I to, że wystarczy mu 10 sekund rozmowy, żeby się na kimś poznać.
Rozmawiała Anna Rączkowska.