"Nie boję się być cieniasem"
Donald Tusk w rozmowie z "Nowym Dniem" przyznaje, że określenie premiera "cieniasy" odbiera jako osobliwy komplement i stwierdza, że nie boi się nim być.
22.02.2006 | aktual.: 22.02.2006 09:54
Czuje się pan cieniasem?
Donald Tusk: - Moja samoocena jest zupełnie inna niż ocena, jaką wystawiają nam konkurenci. To, co powiedział premier o moich koleżankach i kolegach, to objaw braku kultury i dowód na to, że puszczają mu nerwy. To zaskakujące, bo Kazimierz Marcinkiewicz jest człowiekiem łagodnym. Ale skoro PiS tak reaguje na naszą krytykę poczynań rządu, to znaczy, że już się obawia nas jako poważnej opozycji. Dlatego "cieniasy" odbieram jako osobliwy, ale jednak komplement. Takim cieniasem nie boję się być.
Czyli jest Pan cieniasem, ale skutecznym.
- Jeśli o Platformie ktoś na serio powiedziałby "cienias", to co powinien powiedzieć o innych partiach? Cieniutkie jak włoski! Musiałyby w ogóle zniknąć w tym Sejmie.
Jest Pan jeszcze wodzem własnej partii? Słychać coraz głośniej, że koledzy szykują na Pana zamach.
- Gdyby władzę w Platformie miał przejąć - jak chcą media - duet Bronisław Komorowski i Paweł Piskorski nie byłaby to ofensywna zmiana dla naszej partii. Dlatego wydaje mi się, że konkurencja wewnątrz PO nie wysadzi mnie z siodła, choć oczywiście wszystko jest możliwe. Nie wykluczam niespodzianek. Mam spore doświadczenie polityczne i już blisko pół wieku obserwuję świat, więc wiem, że z reguły najbardziej zainteresowani dowiadują się ostatni. Jak w powiedzeniu, że o zdradzie żony ostatni dowiaduje się mąż.
Pewnie więc zazdrości Pan po cichu Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego partia stoi za nim murem?
- Całkiem szczerze odpowiadam: nie zazdroszczę. PO nigdy nie będzie monolitem jak partia braci Kaczyńskich czy wcześniej SLD. Wolę pracować i żyć wśród ludzi, którzy mają swoje zdanie i nie boją się dyskutować. U nas nie ma zakazu występowania w mediach, gdy ktoś ma inny pogląd niż oficjalny.
Tak jak w PiS?
- Jak na przykład w PiS. Obywatelski charakter Platformy Obywatelskiej sprawia, że potrzebujemy wsparcia wielu ludzi, a nie jednoosobowego wodzostwa. (PAP)