Nie będzie "wniosków personalnych" za podsłuchiwanie dziennikarzy
Premier Donald Tusk nie odwoła wiceszefa ABW Jacka Mąki ani jego zwierzchnika Krzysztofa Bondaryka. - Mamy do czynienia z działaniem zgodnym z prawem. Decyzji personalnych nie będzie - mówił. Również prokurator, który udostępnił nagrania pełnomocnikowi Mąki nie poniesie konsekwencji, bo - jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez Prokuraturę Krajową - nie ma do tego podstaw.
27.10.2009 | aktual.: 27.10.2009 17:54
Za łatwo o podsłuchy
Tusk mówił, że zarówno ABW, jak i resort sprawiedliwości uznały, że nie doszło do złamania prawa w sprawie podsłuchów dziennikarzy. Przyznał jednak, że podsłuchy zakłada się zbyt łatwo. Dlatego co roku informacja o liczbie podsłuchów miałaby być podawana opinii publicznej. Będzie też projekt by ograniczyć wykorzystanie podsłuchów w sprawach cywilnych.
Wcześniej ABW podała, że jej szef Krzysztof Bondaryk nie przedstawił premierowi "żadnych wniosków personalnych", bo "nie stwierdzono naruszenia procedur wewnętrznych i przepisów prawa przez żadnego z funkcjonariuszy, w tym ppłk. Jacka Mąkę". ABW ujawniła też, że nagrania rozmów Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego dokonali "operatorzy telekomunikacyjni, bez udziału ABW".
"Rzeczpospolita" twierdziła, że to ABW nagrała rozmowę Gmyza i Rymanowskiego, prowadzoną z podsłuchiwanego telefonu Wojciecha S. Gazeta kwestionowała dopuszczalność udostępnienia tych materiałów ze śledztwa przeciw S. pełnomocnikowi Mąki na potrzeby jego procesu cywilnego z "Rz". Pełnomocnik Mąki mec. Piotr Siłakiewicz mówił, że o podsłuchy wystąpił do prokuratury z własnej inicjatywy, a nie Mąki.
Nie ma podstaw do odpowiedzialności prokuratora
Prokuratura Krajowa zbadała już działania Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która udostępniła nagrania pełnomocnikowi Mąki i uznała, że nie ma podstaw do odpowiedzialności dyscyplinarnej dla prokuratora, który udostępnił nagrania rozmów dziennikarzy na potrzeby procesu Mąki. Zarazem zapowiedziano, że prokurator krajowy wyda wytyczne, jak postępować w podobnych sytuacjach w przyszłości.
Prokuratura podkreśliła, że zarejestrowane rozmowy mają znaczenie dla śledztwa przeciwko Sumlińskiemu i pułkownikowi WSI Aleksandrowi L. - Prowadzone rozmowy obrazują stan psychiczny podejrzanego, co ma znaczenie przy ocenie stopnie jego poczytalności - dodała prokuratura. Dlatego właśnie służby nie zniszczyły stenogramów z podsłuchu, choć w przypadku rozmów niezwiązanych ze sprawą powinny to zrobić.