Nie będzie śledztwa ws. nakazu zatrzymania ojca Rydzyka
Gorzowska Prokuratura Okręgowa odmówiła
wszczęcia śledztwa w sprawie nakazu zatrzymania i doprowadzenia w
charakterze podejrzanego o. Tadeusza Rydzyka, wydanego w 1997 r.
przez prokuraturę w Toruniu. Domagali się tego liderzy Ligi Polski
Rodzin uznający zarządzenie prokuratorów z Torunia za bezprawne.
Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Dariusz Domarecki, po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego w tej sprawie prokurator nie doszukał się w postępowaniu toruńskich prokuratorów znamion przestępstwa. Uznał, że wykonywali oni czynności zgodnie z obowiązującymi procedurami - powiedział rzecznik. Decyzja nie jest prawomocna. Jak wyjaśnił, analiza zebranych materiałów wykazuje, że działania podjęte przez prokuratorów w 1997 roku były zgodne z prawem.
Ojciec Rydzyk sześciokrotnie był wzywany w charakterze podejrzanego w normalnym trybie, listem poleconym oraz wezwaniami, które miała doręczyć mu policja. Okazało się to nieskuteczne, jednak, według prokuratury, co najmniej o dwóch takich zawiadomieniach duchowny wiedział. Dopiero potem prokuratorzy zdecydowali się na wydanie zarządzenia o zatrzymaniu o. Rydzyka i przymusowym doprowadzeniu do prokuratury. Takie rozwiązanie przewiduje kodeks postępowania karnego - dodał rzecznik.
Prokuratura w Gorzowie badała sprawę nakazu zatrzymania dyrektora Radia Maryja o. Rydzyka na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie. Jak dodał rzecznik, decyzja nie jest prawomocna. Pokrzywdzonemu przysługuje prawo złożenia zażalenia w terminie siedmiu dni po doręczeniu jej odpisu.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa wnieśli w grudniu zeszłego roku Roman Giertych i Marek Kotlinowski (LPR). Dotyczyło ono okoliczności wydania w 1997 r. przez Prokuraturę Okręgową w Toruniu zarządzenia o przymusowym doprowadzeniu duchownego do tamtejszej prokuratury w charakterze podejrzanego.
Prokuratura - na wniosek posłów SLD - wszczęła wtedy śledztwo, ponieważ o. Rydzyk na antenie Radia Maryja miał powiedzieć: Posłom, którzy głosowali nad zliberalizowaniem ustawy antyaborcyjnej, powinno się ogolić głowy, jak golono kobietom współżyjącym z hitlerowcami w czasie wojny.
Prokuratura wydała ten nakaz, ponieważ zakonnik nie reagował na wcześniejsze wezwania. Prokuratorzy chcieli go przesłuchać jako podejrzanego o znieważenie funkcjonariuszy państwowych na antenie radia i nawoływanie do naruszenia nietykalności.
Do zatrzymania jednak nie doszło, a o. Rydzyk dobrowolnie stawił się na przesłuchanie. Sprawę umorzono w lutym 1998 r., wobec uznania, że "czyn zarzucany o. Rydzykowi nie stanowi przestępstwa, bowiem jego społeczne niebezpieczeństwo jest znikome".
Politycy Ligi, którzy byli obrońcami o. Rydzyka (Kotlinowski był jego adwokatem, Giertych był wówczas na aplikacji), są zdania, że nakaz zatrzymania oraz kwalifikacja czynu - zniesławienie Sejmu - miały doprowadzić do odebrania koncesji Radiu Maryja i zamknięcia rozgłośni. Uważają, że decyzja prokuratury była bezprawna.
Na początku grudnia ubiegłego roku Giertych mówił, że "domaga się od ministra sprawiedliwości wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej sprawy: kto był inicjatorem politycznym, kto był wówczas decydentem w prokuraturze, jakie działania zostały podjęte".