NFZ zaleca wstrzymanie zabiegów. Poseł PiS wyjaśnia powody decyzji
Decyzja Narodowego Funduszu Zdrowia, który zaleca ograniczenie wykonywania zabiegów w szpitalach, wywołała burzę. W obronie NFZ stanął poseł PiS Bolesław Piecha. - Kosztem niektórych zabiegów musimy mieć obecnie przygotowane w szpitalach tzw. łóżka ostre. Bo dzisiaj przebieg zakażeń koronawirusem mamy ostry, a nie przewlekły - mówi WP Piecha.
09.03.2021 12:48
Zalecenie NFZ pojawiło się w poniedziałek 8 marca wieczorem. Według rzecznika Ministerstwa Zdrowia Wojciecha Andrusiewicza wprowadzono je w trosce, aby nie zabrakło personelu medycznego, który mógłby opiekować się pacjentami covidowymi. Jak dodał, w tym tygodniu można się spodziewać ok. 18-20 tys. nowych zakażeń koronawirusem dziennie. We wtorek poinformowano o 9 954 nowych i potwierdzonych przypadkach zakażenia.
- Na razie jest to zalecenie, propozycja ze strony NFZ, żeby takie ograniczenia wprowadzić. Fundusz chce tym samym utrzymać gotowość szpitalnych łóżek do przyjęcia pacjentów z COVID-19. Wszystko przez to, że trzecia fala pandemii ma się bardzo dobrze - ocenia były wiceminister zdrowia w latach 2005-2007, a obecnie poseł PiS Bolesław Piecha.
W jego ocenie powodem takiej decyzji jest m.in. coraz gorsza sytuacja szpitalna państw z nami sąsiadujących. - Te kraje zaczynają się "dławić", jeśli chodzi o łóżka covidowe. Z tego co wiem, Czechy szukają miejsc w Raciborzu na Śląsku, z kolei Słowacy w okolicach Małopolski - ujawnia.
- NFZ chce temu zapobiec. Zawsze byli pacjenci planowi i tacy, którzy są na tzw. liście urgensowej. Są na niej osoby, które natychmiast potrzebują nowego serca. One są w pierwszej kolejności i to się nie zmieni. NFZ zapewnia, że ograniczenia nie powinny dotyczyć też leczenia nowotworów. Przy onkologii procedura jest jasna i nie można jej zmieniać. Również leczenie chorób naczyniowo-sercowych nie może mieć opóźnień. Tutaj każdy odstęp czasowy powoduje pogłębienie się objawów i zawsze to utrudnia później sprawy naprawcze - zapewnia były wiceminister zdrowia w rządzie PiS.
Zdaniem Piechy tam, gdzie można na zabieg poczekać miesiąc lub dwa, szpitale powinny brać to pod uwagę. - Przy czym trzeba decyzję oddać w ręce lekarzy, nie urzędników. Żaden Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie weryfikować stanu pacjenta online - uważa polityk ze Śląska.
- Odłożenie planowych zabiegów na lepszy czas jest rozsądne, pod jednym warunkiem. Mianowicie, że nie będzie to rodziło konsekwencji zdrowotnych, a tym bardziej śmiertelności. Znam wiele schorzeń, jak usunięcie mięśniaków szyjki macicy czy kamienia, gdzie można ten zabieg odłożyć. Natomiast w przypadku raka szyjki macicy czy w pozostałych sprawach nowotworowych odłożyć się tego nie da - puentuje Piecha.
Według zaleceń NFZ szpitale miałyby ograniczyć do niezbędnego minimum lub czasowo zawiesić udzielanie świadczeń wykonywanych planowo. Wśród zabiegów wymienia się m.in. zabiegi diagnostyczne, lecznicze i operacyjne, w szczególności endoprotezoplastykę dużych stawów, zabiegi korekcyjne kręgosłupa, zabiegi naczyniowe na aorcie brzusznej i piersiowej oraz zabiegi wewnątrzczaszkowe.
Dodatkowo przy ograniczeniu lub zawieszeniu udzielania świadczeń należy wziąć pod uwagę przyjęty plan leczenia oraz wysokie prawdopodobieństwo pobytu pacjenta po zabiegu w oddziale anestezjologii i intensywnej terapii.
Decyzja NFZ spotkała się z ostrą reakcją opozycji. Szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka napisał na Twitterze: "Rząd wstrzymujący planowe zabiegi w szpitalach staje się rządem niekompetencji narodowej".
W podobnym tonie wypowiadał się lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. "Wstrzymania planowych zabiegów to tragedia dla tysięcy pacjentów! Zawieszenie przyjęć w październiku zakończyło się rekordową liczbą zgonów w ostatnich trzech miesiącach roku. Włączmy prywatną ochronę zdrowia w leczenie chorób innych niż COVID-19, nie wstrzymujmy przyjęć!" - oświadczył w mediach społecznościowych szef ludowców.