Nazwy polskie – niepolskie nazwy
Nawet pobieżna obserwacja szyldów i reklam na budynkach naszych miast, także przegląd książki telefonicznej i ogłoszeń w prasie, pozwala dostrzec, że polski kapitalizm zrodził mnóstwo prywatnych firm, instytucji i placówek handlowych, które mają nazwy wprawiające często Polaków w osłupienie. Zjawisku temu przyglądają się od dłuższego już czasu językoznawcy i socjologowie, gdyż i jedni, i drudzy mają możność wysnuwania z niego ciekawych wniosków.
Nazwy te wymyślane są – wcale nie tak rzadko – całkiem przypadkowo, bez troski o ich sens, czy jakieś logiczne uzasadnienie. Świadczą też czasem o nieznajomości języków obcych przez naszych przedsiębiorców lub o świadomym, wynikającym ze sprytu handlowego, intrygowaniu klientów. A może są wyrazem naszych prowincjonalnych kompleksów, czy niesamowitego wprost snobizmu? Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że chodzi o to, aby nazwa brzmiała – nieważne, czy mądrze, rzeczowo, adekwatnie do przedmiotu – koniecznie zagranicznie i górnolotnie. Czasem wygląda to na hołdowanie zasadzie: im marniejsza firma, tym bardziej wydumana nazwa.
Z całą beztroską przenosi się oryginalne, wcale nietłumaczone na język polski nazwy angielskich, francuskich, niemieckich i innych obcych firm, nie bacząc na to, czy pasują do naszej rzeczywistości. Dawne Państwowe Domy Towarowe i Gminne Spółdzielnie zostały zastąpione przez markety, hipermarkety i manhattany. Te ostatnie można znaleźć nawet w najmniejszych polskich wsiach i miasteczkach, gdzie oznaczają często skupisko prymitywnych budek handlowych i zabłocone targowisko.
Nazwy obce nie tylko mogą dezinformować, ale stwarzają też rodakom problemy natury językowej, głównie fleksyjnej i fonetycznej. Szczególnie trudne dla Polaków są nazwy francuskie, np. Geant, Auchan. Różnie są wymawiane i odmieniane. Często pojawiają się rodzime, asocjacyjne modyfikacje tych nazw, np. Żygant, Oszołom. Problematyczna jest nazwa Carrefour (fr. ‘skrzyżowanie, rozdroże’), która uległa nie tylko spolszczeniu, bo akcentujemy w tym wyrazie sylabę przedostatnią (nie ostatnią jak w języku francuskim), ale także anglicyzujemy (wymowa Kerfur).
Trudno w dobie globalizacji walczyć o rodzimość nazw. Pamiętajmy jednak, że nazwy swojskie też mogą być wdzięczne, a przede wszystkim są zrozumiałe i doskonale mieszczą się w systemie językowym polszczyzny.
MAŁGORZATA MILEWSKA-STAWIANY