Nawet wyborcy Zjednoczonej Prawicy miażdżą "reformę sądownictwa". Ziobro umywa ręce
Współpracownicy Zbigniewa Ziobry twierdzą, że to nie minister sprawiedliwości ponosi odpowiedzialność za to, że Polacy skrajnie krytycznie oceniają "reformę wymiaru sprawiedliwości", której ten stał się twarzą. Resort przerzuca winę na prezydenta i premiera. Po sześciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości ponad 77 proc. Polaków źle ocenia efekty tych zmian. Co ciekawe, krytyczną ocenę podziela aż 64 proc. wyborców Zjednoczonej Prawicy – wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Na pytanie: "Jak ocenia Pan/Pani zmiany w sądownictwie, które od 2015 roku przeprowadza Zbigniew Ziobro?" 40,4 proc. respondentów odpowiedziało, że "zdecydowanie źle". 36,8 proc. badanych jest zdania, że są one "raczej złe". Z kolei 9,8 proc. uczestników sondażu ocenia reformę "raczej dobrze", a 1,3 proc. – "zdecydowanie dobrze". 11,7 proc. ankietowanych wybrało odpowiedź "nie wiem/trudno powiedzieć". Wyniki powinny zaniepokoić rządzących, bo łącznie aż 77,2 proc. Polaków jest niezadowolonych ze zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Co ważne, wśród krytyków reformy dużą grupę stanowią również wyborcy Zjednoczonej Prawicy. Tylko 3 proc. spośród nich "zdecydowanie dobrze" ocenia zmiany, "raczej dobrze" - 21 proc. Aż 58 proc. wyborców koalicji rządzącej "raczej źle" ocenia reformę, a 6 proc. "zdecydowanie źle". Zdania w tej sprawie nie ma 13 proc. respondentów, którzy popierają Zjednoczoną Prawicę.
Z naszych ustaleń wynika, że takie wyniki nie zaskoczyły ani premiera, ani jego otoczenia. W wewnętrznych badaniach prowadzonych na użytek Rady Ministrów rządowi eksperci od miesięcy obserwują równie krytyczne wyniki wobec zmian w sądownictwie. O wnioski, jakie politycy zamierzają wyciągnąć, chcieliśmy zapytać rzecznika rządu, ale do czasu publikacji tekstu nie odpowiedział na prośbę o kontakt. Nie ma jednak wątpliwości, że współpracownicy Mateusza Morawieckiego winą za chaos w sądach obarczają Zbigniewa Ziobrę i środowisko sędziowskie, które nie chce podporządkować się narzucanym i budzącym kontrowersje zmianom.
Nasze źródła przyznają, że dla PiS-u kluczowym problemem jest też nieustępliwe podejście Komisji Europejskiej, która uzależnia uruchomienie pieniędzy z Funduszu Odbudowy od ustępstw – w tym likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Nieoficjalne rozmowy prowadzą też do wniosku, że partia rządząca nie ma jednoznacznej odpowiedzi na krytyczną ocenę Polaków wobec tego, co dzieje się w sądach. Zapowiedzi zmian w sądach – w tym spłaszczenie ich struktury – powracają od tygodni, jednak w samym obozie władzy nie ma zgody co do tego, kiedy i jak zostaną wprowadzone w życie.
Zbigniew Ziobro nie czuje się winny
Wyniki sondażu zdają się nie robić większego wrażenia na przedstawicielach Ministerstwa Sprawiedliwości. Wiceszef tego resortu Sebastian Kaleta uważa, że treść zadanego pytania wprowadza w błąd, a Zbigniew Ziobro nie jest twarzą tej reformy. Podobnie uważają inni politycy Solidarnej Polski, którzy przypominają, że "reforma wymiaru sprawiedliwości" była efektem ustępstw.
- Samo pytanie do respondentów zawiera fałszywą tezę, bo ustawy Zbigniewa Ziobro zostały zawetowane przez prezydenta. Wskutek tego autorem zmian wdrożonych w życie został prezydent Andrzej Duda. To te ustawy są aktualnie przedmiotem ataku ze strony organów unijnych. Następnie w 2018 r. - ustawa dotycząca Sądu Najwyższego - była zmieniana na skutek rozmów premiera Mateusza Morawieckiego z Komisją Europejską. Reforma sądownictwa cały czas nie jest dokończona, a my - jako Solidarna Polska - czekamy na zielone światło, by ją w końcu podjąć. Nasi wyborcy nie są usatysfakcjonowani tym, że musimy czekać, bo chcą dokończenia reformy. Dlatego ten sondaż ciężko potraktować jako miarodajny dla dalszych prac nad tą reformą – komentuje w WP Sebastian Kaleta.
Wiceminister sprawiedliwości dodaje, że kolejny pakiet reform zmieniających sądownictwo jest gotowy. - Projekt dotyczący reformy sądów powszechnych został zaprezentowany. Liczymy na szybkie uruchomienie konsultacji publicznych i międzyresortowych, żeby mógł być on procedowany w pierwszych miesiącach 2022 roku. W sprawie zmian w Sądzie Najwyższym - w tym likwidacji Izby Dyscyplinarnej - czekamy na porozumienie ze wszystkimi ośrodkami decyzyjnymi wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy, w tej sprawie też mamy gotowe propozycje – dodaje Kaleta.
Napięcia w obozie władzy
W kuluarach słychać, że projekt dotyczący zmian w Sądzie Najwyższym, których chce Solidarna Polska, wciąż nie jest akceptowany przez głowę państwa. Bez gwarancji, że prezydent podpisze ustawę, obóz rządzący nie chce zaczynać nad nią prac. Jednak poseł PiS Marek Ast, szef sejmowej komisji sprawiedliwości wierzy, że wizerunek reformy wymiaru sprawiedliwości może poprawić procedowana w Sejmie inna ustawa. Chodzi o projekt powstały przy udziale prezydenta i Pawła Kukiza, który miałby powołać do życia sędziów pokoju. Ich zadaniem byłoby orzekanie w drobnych sprawach, dzięki czemu – w założeniu – możliwe byłoby przyspieszenie innych spraw w sądach.
Marek Ast – mimo krytycznej oceny własnego elektoratu – nie przyznaje się do błędu, choć sam mówi, że "przewlekłość postępowań to nadal bolączka w polskich sądach". – Nie uważam, żeby to była nasza porażka. To dowód na to, że trzeba dalej reformować – przekonuje polityk PiS. Co ciekawe, poseł również zwraca uwagę na to, że za reformę, która weszła w życie, odpowiada prezydent.
– Nie uważam, że to Zbigniew Ziobro doprowadził do zapaści. Negatywna ocena sądownictwa była również przed objęciem przez nas władzy. Podjęliśmy próbę zmian, były jednak protesty, a w efekcie prezydent zawetował zmiany przyjęte przez Sejm – mówi poseł partii rządzącej. - Myślę, że na przestrzeni pierwszego kwartału przyszłego roku powinny być uchwalone ustawy sądowe zarówno Ministerstwa Sprawiedliwości, jak i propozycja prezydencka – dodaje.
"Ziobro zabrnął w ślepą uliczkę"
Postawie ministra sprawiedliwości dziwi się sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Iustitii, największego stowarzyszenia sędziów w Polsce. - Nie rozumiem, jak Zbigniew Ziobro może się teraz odcinać od zmian w sądownictwie. Przecież całe jego ugrupowanie popierało projekty przedstawione przez Andrzeja Dudę. Poza tym nie ma zasadniczych różnic pomiędzy zawetowanym projektem Ziobry a uchwalonym projektem Dudy. To jest wyłącznie próba przerzucenia odpowiedzialności na inny ośrodek władzy - podkreśla.
Sędzia zwraca też uwagę, że zmiany proponowane przez Zbigniewa Ziobrę w dużej mierze dotyczyły rewolucji kadrowej, a nie propozycji, które z perspektywy obywateli mogłyby usprawnić funkcjonowanie sądów. - Przypomnę, że faksem zostało odwołanych kilkuset prezesów i wiceprezesów sądów, a resort przekonywał, że ich ludzie będą gwarantem sprawniejszego działania sądów. W efekcie w niektórych kategoriach sprawy trwają nawet o 90 proc. dłużej. Mamy też potężny chaos związany z wadliwymi nominacjami w związku z upolitycznieniem Krajowej Rady Sądownictwa – dodaje.
- Mam wrażenie, że Zbigniew Ziobro całkowicie zabrnął w ślepą uliczkę i nie ma trzeźwego osądu sprawy. Przedstawiony ostatnio projekt spłaszczenia struktury sądownictwa w Polsce pokazuje, że minister sprawiedliwości wrzuca kolejne propozycje, które będą jeszcze bardziej dobijały ciężko chorego pacjenta, jakim jest stan wymiaru sądownictwa po jego reformach – mówi Bartłomiej Przymusiński.
Przypomnijmy, minister sprawiedliwości w połowie listopada przedstawił szczegóły zmian w sądach powszechnych. - Wprowadzana struktura sprowadza się do tego, że w 350 miejscowościach w Polsce będą funkcjonować z jednej strony sądy regionalne - będzie ich 20 - ale z drugiej strony też sądy okręgowe. Nie likwidujemy żadnego sądu rejonowego. Żaden sąd, który dzisiaj działa, nie zostanie zlikwidowany - oświadczył. Zaznaczył, że obecnie działające sądy rejonowe będą miały statut sądu okręgowego – wyjaśniał.
Już miesiąc wcześniej prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z RMF FM zapowiedział również zmiany w Sądzie Najwyższym, w tym likwidację Izby Dyscyplinarnej, której domaga się Komisja Europejska. Od tego czasu jednak żaden projekt nie został przedstawiony, a Trybunał Sprawiedliwości od początku grudnia nalicza milion euro kar dziennie za dalsze funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej.