Nauczycielowi za bicie ucznia grozi tylko nagana
Dyrektorzy szkół coraz częściej skarżą się do rzeczników dyscyplinarnych na nauczycieli. Pedagodzy są jednak karani rzadko i łagodnie - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Z roku na rok liczba skarg na nauczycieli do wojewódzkich rzeczników dyscyplinarnych rośnie. Z sondy dziennika przeprowadzonej wśród 16 kuratoriów oświaty wynika, że rocznie skarg jest już prawie 400. Najwięcej wniosków o wszczęcie postępowania składają dyrektorzy szkół, ale zdarza się, że kierują je także rodzice, uczniowie, a nawet inni nauczyciele.
Kuratorzy wskazują, że rosnąca liczba wniosków wynika z większej świadomości społecznej. - Wiedza rodziców i uczniów, którzy jako pełnoletni mogą się poskarżyć, przyczynia się do tego, że mamy coraz więcej tego rodzaju spraw - mówi Janina Jakubowska z Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. Jej zdaniem nauczyciele często nie wytrzymują psychicznie nagannego zachowania uczniów i wybuchają.
Zarzuty są poważne - począwszy od nierzetelnego wykonywania obowiązków, a kończąc na molestowaniu seksualnym uczniów oraz ich biciu. Za tak poważne przewinienia nauczyciele najczęściej otrzymują jednak karę nagany z ostrzeżeniem. Rzadko są wydalani z zawodu. Nauczycieli bronią często sami rzecznicy dyscyplinarni, którzy już na etapie wniosku złożonego przez dyrektora umarzają postępowania. Przewinienie musi być bezsprzeczne, aby nauczyciela spotkała dotkliwa kara.
- W 2011 roku komisja wymierzyła 22 kary, w tym 15 nagan z ostrzeżeniem, pięć zwolnień z pracy, jeden zakaz wykonywania zawodu przez trzy lata i jedno wydalenie z zawodu - mówi Krystyna Radziuk-Kwak, przewodnicząca Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Śląskim. - Nauczyciele wzajemnie się chronią. Za takie przewinienia jak przychodzenie do pracy pod wpływem alkoholu czy plagiat pracy powinno grozić wydalenie z zawodu, a nie zwykła nagana - mówi Edmund Wittbrodt, senator i były minister edukacji.