Polska"Nauczyciele nie wiedzą, że z komórki można ściągać"

"Nauczyciele nie wiedzą, że z komórki można ściągać"

Dla uczniów korzystanie z telefonu komórkowego czy internetu jest oczywiste. Szkoła powinna nauczyć ich jak twórczo i krytycznie korzystać z nich - uważa medioznawca dr Mirosław Filiciak ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, szef projektu "Młodzi i media".

"Nauczyciele nie wiedzą, że z komórki można ściągać"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

- Młodzi ludzie w Polsce do 20 roku życia, to osoby, które dorastały w świecie cyfrowym. Dla nich korzystanie z telefonu komórkowego lub internetu jest oczywiste. To pokolenie, które cały czas jest on-line; z jednej strony w kontakcie ze swoją siecią społeczną, znajomymi, a z drugiej strony ma cały czas dostęp do informacji i treści. Dla nich telefon komórkowy, jako to najpopularniejsze urządzenie mobilne jest podstawowym, najważniejszym, osobistym lub wręcz intymnym urządzeniem komunikacyjnym. Wykorzystywane jest przez nich do wielu, wielu celów, chyba w najmniejszych stopniu do rozmów - powiedział Filiciak.

- Tymczasem szkoła jest instytucją, która działa według dawnego schematu - uczniowie i nauczyciele są zebrani i zamknięci w jednym miejscu, tam prowadzony jest proces uczenia. Tyle, że dziś to fizyczne wydzielenie przestrzeni nie działa. Ludzie potencjalnie są w kilku miejscach na raz, bo mają możliwość komunikowania się z innymi za pomocą cyfrową. Szkoły na poziomie teorii nie radzą sobie z tym, ale na poziomie praktyki nauczyciele wiedzą, że muszą z uczniami ustalić reguły postępowania i to robią - ocenił medioznawca.

- Strategie postępowania nauczycieli są różne. Są tacy, którzy kontaktują się uczniami za pomocą komunikatorów internetowych, np. Gadu-Gadu, podają im swój numer telefonu, a także pozwalają korzystać np. z internetu w telefonie na lekcjach. Są też tacy, którzy nie zgadzają się na to wszystko - zaznaczył.

Jak informuje MEN, nie ma przepisów odgórnych dotyczących korzystania z telefonów komórkowych w szkołach. Kwestie te regulują indywidualnie szkoły w swoich statutach. Z reguły jest tam zapis o zakazie korzystania z telefonów w czasie lekcji. Jak wynika z raportu "Młodzi i media" telefony są jednak używane na lekcjach przez uczniów, m.in. do obchodzenia szkolnego systemu egzekwowania i oceniania ich wiedzy.

Jak zaznaczają autorzy raportu wątek omijania wymogów stawianych przez nauczycieli pojawiał się dość często podczas rozmów przeprowadzanych przez badaczy z licealistami. - Ostatnio coraz częściej lecę z internetu w telefonie, jak coś trzeba napisać na ocenę w szkole - deklaruje Alek. - Nauczyciele nie wiedzą, że z komórki można ściągać. Kuba zaś zauważa: Jak masz ściągę w papierowym formacie, to nauczyciel nie ma oporu, żeby ci to przejrzeć i zarekwirować, jako dowód. Z telefonem jest już cięższa sprawa, bo wystarczy, że ja jednym naciśnięciem klawisza wyjdę do głównego menu, a żaden nauczyciel nie odważy się przecież grzebać w zawartości mojej komórki, więc on nie ma pewności czy ja ściągałem, czy tylko godzinę sprawdzałem.

Do tego, że ściąga na lekcjach za pomocą telefonu komórkowego przyznaje się w raporcie także uczennica Maga. Ściąga ona zawsze na chemii. Ma opracowany karteczkowo-SMS-owy system ściągania od koleżanki siedzącej dwie ławki za nią. Najpierw spisuje zadania na kartce i przesyła ją do koleżanki, a ta odpowiada jej SMS-ami.

-"Z perspektywy biurka nauczyciela Maga przepisująca na nowej kartce treść zadań wygląda identycznie jak Maga rozwiązująca zadania testowe. Decydując się na przesłanie pytań SMS-em, Maga dużo by ryzykowała - nauczycielka wie, że jest kiepska z chemii, a za ściąganie przez telefon grożą surowe kary, łącznie z zabieraniem komórki w czasie lekcji do końca roku. Z kolei koleżanka, prymuska z chemii pisząca SMS-a, nie budzi belferskich podejrzeń o ściąganie. Telefon Magi leży na wierzchu, oparty o piórnik w ten sposób, że kiedy nadchodzi SMS z odpowiedzią, wystarczy jedynie rzut oka na ekran, nie trzeba nawet dotykać aparatu" - czytamy w raporcie.

Zdaniem Filiciaka powszechność używania przez uczniów telefonów komórkowych nie upowszechniła ściągania. - Nie nastąpił żaden przełom. Zmieniło się tylko medium - papierowe karteczki zastąpił telefon. Tylko tyle - ocenił. Dodał, że zawsze była grupa uczniów, która w szkole ściąga.

Według niego nauczyciele nie powinni bać się używania nowych technologii w szkole, powinni pomagać uczniom w tym by ci nauczyli się z nich prawidłowo korzystać, by wiedzieli co to jest plagiat. - Chodzi o to by uczniowie korzystali z zasobów w sposób twórczy, a jednocześnie krytyczny, np. by nauczyli się weryfikować źródła informacji i same informacje - mówi ekspert.

Raport jest zwieńczeniem rocznego projektu badawczego zrealizowanego przez Centrum Badań nad Kulturą Popularną Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zespół medioznawców, socjologów i antropologów postawił sobie zadanie pokazania, jak nowe technologie wpisują się w życie młodych ludzi w Polsce. Kluczowym elementem projektu było badanie etnograficzne, podczas którego badacze poznawali życie licealistów i licealistek w trzech miastach Polski. W trakcie spotkań, wywiadów, ale też wspólnych wycieczek oraz imprez poznali i rozmawiali z 137 młodymi osobami. Licealiści pokazali im swój świat oraz opowiedzieli o życiu codziennym w epoce cyfrowych mediów i sieciowej komunikacji. Raport opublikowano w styczniu 2010 r.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)