NATO czeka na szczegóły decyzji Trumpa. Spekulacje wokół Polski
Amerykanie nie podali partnerom z NATO żadnych szczegółów co do wycofywania swych żołnierzy z Niemiec. Natomiast Sojusz zaczął przygotowywać się na drugą falę koronowirusa.
18.06.2020 | aktual.: 18.06.2020 23:21
Zakończyły się dwudniowe obrady ministrów obrony krajów NATO (prowadzone za pomocą telekonferencji), nad którymi jako najgorętszy temat wisiało zapowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa zmniejszenie amerykańskiego kontyngentu w Niemczech z blisko 35 tys. do 25 tys. żołnierzy.
- Sekretarz obrony Mark Esper powiedział sojusznikom, że Stany Zjednoczone nie podjęły jeszcze żadnej finalnej decyzji, kiedy i w jaki sposób ma być wdrożony ten zamiar wycofania żołnierzy - powiedział dziś sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Esper miał podczas zamkniętych obrad podkreślać, że bezpieczeństwo Europy nadal pozostaje w centrum zainteresowania Amerykanów.
Komu szkodzi Trump
Szef Sojuszu Stoltenberg uchylał się od odpowiedzi o rychłą wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie oraz związane z tym spekulacje o zwiększeniu liczby amerykańskich żołnierzy w Polsce. Podkreślał, że obecność wojskowa USA w Europie zwiększała się w ostatnich kilku latach m.in. w Polsce, krajach bałtyckich, rejonie Morza Czarnego.
Czy to nie łamie ustaleń Aktu Założycielskiego Rady NATO-Rosja z 1997 r., w którym Sojusz Północnoatlantycki deklarował, że w "obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa” nie planuje "dodatkowego stałego rozmieszczanie znacznych sił bojowych”? Stoltenberg, pytany o to przed obradami ministrów, tłumaczył, że ustalenia Aktu Założycielskiego są łamane przez Rosję m.in. przez jej agresją na Ukrainie, a rotacyjna obecność żołnierzy NATO w Polsce mieści się w ramach deklaracji z 1997 r.
Akt Założycielski Rady NATO-Rosja nie ma statusu traktatu międzynarodowego. Polska, która wstąpiła do Sojuszu po przyjęciu tego dokumentu, nigdy nie przyjęła jego wiążącego charakteru, a od paru lat dodatkowo podkreśla, że to Rosja radykalnie zmieniła "środowisko bezpieczeństwa”. Berlin formalnie trwa przy Akcie Założycielskim, ale w NATO już dość dawno zapadła cicha decyzja, by nie wdawać się w publiczne rozstrzyganie, czy ten dokument jest nadal wiążący.
- Prezydent Trump swoją decyzją o wycofaniu żołnierzy z Niemiec w istocie najbardziej karze nie Niemcy, lecz Litwę, Łotwę, Estonię i Polskę, bo te kraje w pierwszej kolejności w razie konfliktu zbrojnego potrzebowałyby amerykańskich zdolności wojskowych opartych na ich obecności w Niemczech - przekonywał Sven Sakkov z estońskiego International Centre for Defence and Security podczas debaty zorganizowanej przez German Marshall Fund (GMF) w przeddzień obrad NATO.
Z kolei Ben Hodges, były dowódca sił USA w Europie, przekonywał, że redukcja liczby Amerykanów o 30 proc. może w istocie równać się "redukcji o 100 proc.”, bo zniknęłyby całe jednostki nieodzowne do funkcjonowania, a zatem i przydatności pozostałych sił USA stacjonujących w Niemczech. A Thomas Klein-Brockhof z GMF ostrzegał, że swoisty "antygermanizm” obecny w działaniach USA za prezydenta Trumpa, może ożywić w Niemczech „spór między gaullismem i atlantycyzmem”, czyli o charakter więzi z Ameryką. Klein-Brockhof podkreślał, że teraz trudno byłoby Berlinowi postawić na znaczne i szybkie zwiększenie wydatków na obronność, bo byłoby to odebrane jako uginanie się pod naciskiem szantażu Trumpa.
Turcja nadal blokuje
Podczas obrad ministrów NATO okazało się, że Turcja nadal - podobnie jak w grudniu 2019 r. - blokuje aktualizację planów obronnych (planów ewentualnościowych) dla Europy Środkowo-Wschodniej, czyli m.in. dla Polski i krajów bałtyckich.
- Mamy plany obronne dla tego rejonu. Z czasem wymagają uaktualnienia, co wywołuje pewne dyskusje - powiedział dziś Stoltenberg. Turcy domagają się, by NATO w zamian za ich zgodę zaklasyfikowało jako „organizacje terrorystyczne” syryjskich Kurdów z partii PYD oraz YPG, czyli milicję kurdyjską działającą na terenie Syrii.
Ministrowie rozmawiali o konsekwencjach końca amerykańsko-rosyjskiego układu rozbrojeniowego INF o likwidacji pocisków balistycznych i rakietowych pośredniego zasięgu (500-5,5 tys. km), który był łamany przez Moskwę, co doprowadziło Waszyngton do decyzji o jego wypowiedzeniu w 2019 r. - Zajęliśmy się tematem rosnącego arsenału Rosji w dziedzinie pocisków zdolnych do broni jądrowej. W ubiegłym roku rozmieszczenie przez Rosję rakiet SSC-8 doprowadziło do upadku traktatu INF. Pociski SSC-8 mają podwójne zastosowanie [mogą przenosić ładunki nuklearne] i są trudne do wykrycia. Mogą dotrzeć do europejskich miast w bardzo krótkim czasie - powiedział Stoltenberg. Poinformował, że kraje Sojuszu podjęły - w większości objęte klauzulą tajności – przeciwdziałania, ale, jak zastrzegł Stoltenberg, NATO nie ma zamiaru rozmieszczać w Europie nowych lądowych pocisków nuklearnych.
Szefowie NATO podjęli decyzję o tworzeniu zapasów materiałów i sprzętu medycznego, które mogłyby być wsparciem np. na wypadek drugiej fali pandemii koronawirusa. - Uzgodniliśmy, że stworzymy nowy fundusz, by umożliwić nam szybkie zakupy materiałów medycznych. Teraz czekamy na deklaracje ze strony krajów NATO - powiedział Stoltenberg.
Przeczytaj także:
Komentarz: zachować zimną krew do wyborów
Nowa odmiana koronawirusa może stwarzać większe ryzyko
Zobacz także: Grzegorz Schetyna o wyborze Małgorzaty Kidawy-Błońskiej: dzisiaj jesteśmy mądrzejsi
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.