Zginęli młodzi ludzie. Dramatyczne relacje świadków
W tragicznym wypadku w Starej Słupi zginęło troje nastolatków i 27-letni mężczyzna. 52-latek kierujący ciężarówką trafił do szpitala. - Widok był masakryczny. Zawsze uważałem się za twardego faceta, pomagałem przy wielu wypadkach, ale czegoś takiego nie przeżyłem nigdy - mówi jeden ze świadków zdarzenia.
20.04.2023 | aktual.: 20.04.2023 08:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do tragicznego wypadku doszło w poniedziałek ok. godz. 19 na trasie wojewódzkiej nr 751 pomiędzy Nową Słupią a Ostrowcem Świętokrzyskim (pow. kielecki).
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że 27-letni mężczyzna, który kierował bmw, najprawdopodobniej stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się czołowo z samochodem ciężarowym marki Man - przekazała Polskiej Agencji Prasowej mł. asp. Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
Zginęły cztery osoby, które podróżowały bmw. We wtorek policja potwierdziła ich tożsamość. - To 27-letni kierowca oraz troje nastoletnich pasażerów: dwóch 19-latków oraz 15-letnia dziewczyna. Wszyscy byli mieszkańcami powiatu ostrowieckiego - dodała funkcjonariuszka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierujący pojazdem ciężarowym 52-letni mieszkaniec powiatu starachowickiego trafił do szpitala. Mężczyzna był trzeźwy.
Dramatyczne relacje świadków tragedii
Po śmiertelnym wypadku serwis echodnia.eu przytoczył relacje świadków zdarzenia. - Widok był masakryczny. Zawsze uważałem się za twardego faceta, pomagałem przy wielu wypadkach, ale czegoś takiego nie przeżyłem nigdy. Jak dobiegłem do samochodu i zobaczyłem miejsce wypadku, to nogi się pode mną ugięły - powiedział pan Zbigniew.
Czytaj również: Wypadła z wyciągu. Policja apeluje o pomoc
Inny mężczyzna przyznał, że pamięta "ogromny huk". - Początkowo myślałem, że w ciężarówce wystrzeliła opona. Kiedy podbiegłem zobaczyć, co się stało, to zebrani ludzie od razu mi powiedzieli, żebym nawet tam nie szedł, bo tego nie wytrzymam - relacjonował.
- W pewnym momencie wszystko się uspokoiło i nastała dziwna cisza. Ale kiedy przyjechała rodzina ofiar, to zaczęły się dziać sceny dantejskie. To był jeden wielki krzyk. Tego nie da się opisać i zapomnieć - opowiadał dalej.
Źródło: PAP, echodnia.eu