Następny krok to zdobycie Tokmaku? "To kluczowy element ukraińskiej ofensywy"
Po przerwaniu pierwszej linii obronnej przez ukraińską armię na odcinku zaporoskim, kolejnym naturalnym ruchem wydaje się być zdobycie Tokmaku. - Ukraina już "pracuje" nad okupantem w mieście, na tyle, że przestał on być bezpiecznym miejscem dla ich logistyki - mówi WP ppłk rez. Maciej Korowaj.
Według najnowszej oceny sytuacji na froncie portalu BBC, to właśnie zdobycie miasta Tokmak w obwodzie zaporoskim będzie kluczowe dla sukcesu ukraińskiej kontrofensywy, ponieważ pozwoli na atakowanie szlaków zaopatrzeniowych, łączących Rosję z anektowanym Krymem .
Po tym, jak ukraińskie wojska "przedarły się" przez pierwszą linię rosyjskiej obrony, największe strategiczne znaczenie na tym kierunku ma obszar znajdujący się na południowy wschód od Zaporoża. A tam znajduje się okupowany przez Rosjan 33-tysięczny Tokmak.
"Uderzenie przez Ukraińców na tym odcinku, w stronę Morza Azowskiego, może odciąć rosyjskie linie zaopatrzeniowe łączące anektowany Krym z rosyjskim Rostowem nad Donem. Jeśli Ukraińcom się to uda, Rosjanie nie będą w stanie utrzymać swojego ogromnego garnizonu na Krymie" – prognozuje BBC.
Z kolei brytyjskie ministerstwo obrony narodowej zauważa, że z dużym prawdopodobieństwem siły rosyjskie już wzmocniły obronę wokół okupowanego Tokmaku, który znajduje się około 16 km za obecną linią frontu.
Jak informował brytyjski MON w niedzielę, Rosja prawdopodobnie rozstawiła dodatkowe punkty kontrolne, obronę przeciwczołgową typu "jeż" i wykopała nowe okopy na obszarze, który jest utrzymywany przez 58. Armię Ogólnowojskową.
"Tokmak jest przygotowywany do tego, by stał się filarem drugiej głównej linii rosyjskiej obrony. Ulepszenia w obronie miasta prawdopodobnie wskazują na rosnące zaniepokojenie Rosji ukraińskimi taktycznymi penetracjami pierwszej głównej linii obronnej na północy" – przekazały brytyjskie służby.
Według ppłk. rez. Macieja Korowaja, analityka wschodniej taktyki wojennej, posuwanie się ukraińskiej armii w kierunku Tokmaku będzie uzależnione od kilku czynników.
"Straszenie się przy płocie"
- W przypadku ukraińskiej taktyki, po pokonaniu pierwszej linii w słabych miejscach rosyjskiej obrony, nie zaprzestaną oni działań na całym zaporoskim froncie. Fakt, nie są one tak medialne, ale w mojej ocenie kluczowe. Tam nie chodzi tylko o rozpoznanie bojem, ale o to żeby wzmóc na Rosjanach manewrowanie swoimi siłami i środkami w głębi obrony na dużej przestrzeni na całej długości działań – mówi Wirtualnej Polsce ppłk rez. Maciej Korowaj.
W jego ocenie, Ukraińcy chcą wywołać reakcję przeciwnika, by zaangażował rezerwy, uruchomił cały swój system rozpoznawczy i wskazał stanowiska ogniowe artylerii.
- To nie znaczy, że ukraińska armia chce na tym odcinku przeprowadzić jakiś frontalny atak. Oni chcą "wzbudzić ruch" i "zajeździć" rosyjską obronę bez ponoszenia dużych strat. Takie działanie drogo kosztuje Rosjan i stosunkowo mało Ukraińców. Rosjanie ponoszą straty w zaopatrzeniu, ujawniają swoje pozycje i trasy marszu żołnierzy. Obecnie na tym odcinku trwa "straszenie się przy płocie", do czasu, gdy drugiej stronie zabraknie sił. Ukraińcy jak zobaczą wyrwę, czyli miejsce do przełamania w rosyjskiej obronie, to przypuszczą tam intensywny atak – ocenia ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei Sławek Zagórski, historyk i ekspert ds. wojskowości zauważa, że Ukraina nadal nie wprowadziła do walki odwodów, w tym pancernych brygad.
- Na razie posuwają się niewielkimi siłami, starając się przebić szerszym frontem przez główną linię obrony. Pytanie brzmi, czy Ukraińcom uda się przełamać umocnienia przed jesiennymi roztopami. Nadal wiele zależy od dostaw sprzętu z Zachodu, a ten dociera bardzo nierównomiernie. Kiedy to się wydarzy, droga do Tokmaku praktycznie stanie otworem – ocenia Sławek Zagórski.
"Trzeba zamęczyć rosyjską logistykę"
Na podobne elementy zwraca uwagę ppłk rez. Maciej Korowaj.
- Ukraina przełamała pierwszą linię obrony, ale na wąskiej linii frontu. Najlepiej, gdyby Rosjanie się stamtąd całkowicie się wycofali, ale skoro się uparli, żeby tam siedzieć, to trzeba im zamęczyć logistykę. Stąd uderzenia na rejony koncentracji rosyjskiego zaopatrzenia. Rosjanie odpowiadają tym samym, ale słabiej – komentuje były wojskowy.
Jego zdaniem, to Ukraińcy elastyczniej używają szturmowych zgrupowań, manewrując przy froncie, a Rosjanie muszą angażować swoje bataliony do łatania linii obrony.
- To się dzieje na tzw. mniej aktywnych odcinkach frontu, chociaż tam cały czas jest dynamicznie. Na bardziej aktywnych mamy typową walkę ogniową. Gdyby nie zasieki i system umocnień inżynieryjnych, to by Rosja nie mogła tam wciskać piechoty, na którą Ukraińcy muszą zużywać swoje zasoby. Jest ona tańsza do utrzymania niż jednostki pancerno-zmechanizowane. Te drugie pojawiają się na arenie tylko w sytuacji zagrożenia utraty spójności rosyjskiej linii obrony. Ukraińcy prowokują i wyciągają Rosjan z odwodów i rezerw. Tak wygląda tam walka i będzie wyglądał dalszy rozwój działań - mówi Wirtualnej Polsce Korowaj.
Przypomnijmy, pod koniec sierpnia ukraińskie służby informowały, o wyjeździe z Tokmaku tamtejszych władz okupacyjnych. Powodem miało być ekspresowe tempo przybliżania się frontu do miasta. "Pierwsze szczury uciekają z tonącego rosyjskiego okrętu. Według doniesień mieszkańców miejscowe władze są w blokach startowych, są przewożone w inne miejsce – informował w mediach społecznościowych Iwan Fedorow, ukraiński mer Melitopola, znajdującego się pod rosyjską okupacją.
- Tokmak jest ważnym węzłem logistycznym, przez który przechodzą drogi prowadzące do Berdiańska i Melitopola. To w Tokmaku znajdują się frontowe składy amunicji i paliw. Jego utrata spowoduje znaczne problemy dla oddziałów walczących pod Wasylówką, a do tego otworzy drogę na Melitopol. A pomiędzy Tokmakiem a Melitopolem rosyjskie linie obronne nie są tak rozbudowane, jak te, o które walki toczą się obecnie – zauważa Sławek Zagórski, ekspert ds. wojskowości.
"Rosjan trzeba wydłubać"
Przypomina o tym również ppłk rez. Maciej Korowaj.
- Rosjanie zbudowali sobie na kierunku w stronę Tokmaku silne zgrupowania obronne. Jest to rejon kluczowy do prowadzenia operacji w tym obszarze. Bez opanowania zurbanizowanych terenów – jak Tokmak – trudno będzie Ukraińcom "objechać" miejscowość nie narażając się na kontrataki Rosjan – ocenia były wojskowy.
Według Korowaja, Tokmak jest bardzo silnie ufortyfikowany. - To "forteca", więc łatwo nie będzie. Do tej pory Ukraińcy włamali się w pierwszą linię obrony, zrobili "przełom" i idą wzdłuż umocnień w kierunku wschodnim. "Zwijają" rosyjską obronę. Są na ich drodze miejscowości, w których Rosjan trzeba "wydłubać". To dość ciężkie zadanie, ale wykonalne – komentuje były wojskowy.
I jak podkreśla, ukraińska ofensywa ma na celu przede wszystkim degradację rosyjskich wojsk, systemów logistycznych rozpoznania i artylerii. - Jeśli Ukrainie uda się to osiągnąć do końca jesieni, to Moskwa będzie miała poważny problem zimą – podsumowuje ppłk Korowaj.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski