"Nasi wyborcy nie godzą się na to". Posłowie PiS nie kryją sprzeciwu wobec wiatraków
Aż osiem projektów będzie rozpatrywał Sejm, zanim powstanie finalna wersja tzw. ustawy wiatrakowej, która stanowi jeden z głównych kamieni milowych w ramach Krajowego Planu Odbudowy - dowiaduje się Wirtualna Polska. Temat wiatraków wywołuje spore emocje w PiS i nie wszyscy parlamentarzyści tej partii mają jednakowe zdanie w tej kwestii. - Ustawa wiatrakowa jest w PiS totalnie krytykowana. Nasi wyborcy nie godzą się na to. To wygląda na samobój. To będzie kolejny problem dla naszej partii - mówi nam jedna z parlamentarzystek PiS, posłanka Teresa Hałas.
Jak słyszymy od ważnych polityków PiS, ustawa wiatrakowa (tzw. ustawa 10h) - wbrew medialnym zapowiedziom - może nie zostać uchwalona na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Nasze informacje potwierdza jeden z najważniejszych polityków partii rządzącej. - Mamy osiem projektów. Projekty te będą rozpatrywane łącznie. Jeśli będą ciekawe rozwiązania w tych projektach, to będziemy zbierać je do ostatecznej wersji ustawy. Pracę nad nimi zaczynamy w przyszłym tygodniu - przekazał Wirtualnej Polsce wiceszef klubu parlamentarnego PiS Marek Suski, przewodniczący sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych.
Gdy pytamy o to, czy ustawa może zostać uchwalona przez Sejm na najbliższym posiedzeniu, Marek Suski nie ukrywa: - Szanse na to są raczej małe. Przy ośmiu projektach będzie sporo dyskusji.
Posłanka Ewa Malik z PiS, członkini komisji ds. energii i klimatu, mówi Wirtualnej Polsce, że główne propozycje, jakie napływają od posłów PiS, dotyczą "dystansu wiatraków względem siedzib ludzkich". To właśnie ta kwestia - o czym piszemy dalej - wywołuje największe kontrowersje.
- Projekty będą rozpatrywane już na posiedzeniu 25-26 stycznia - potwierdza nam parlamentarzystka.
Z kolei poseł Krzysztof Kozik z PiS ujawnia w rozmowie z WP, że przeciwnicy liberalizacji przepisów o wiatrakach "przeforsowali obowiązkowe referendum gminne". - Taka poprawka zostanie zgłoszona w Sejmie - mówi nam Kozik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS musi szukać poparcia u opozycji
Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry - ustami swojego lidera - zapowiedziała już, że będzie przeciwko tzw. ustawie wiatrakowej. - Gdyby wiatraki były rozwiązaniem problemów energetycznych w Europie, to Niemcy czy Holandia powinny mieć teraz najtańszy prąd. A mają najwięcej wiatraków, a tego prądu im brakuje - wskazał w rozmowie z Polsat News minister sprawiedliwości.
Zupełnie inne podejście do wiatraków ma premier Mateusz Morawiecki. Zdaniem szefa rządu, obecne przepisy ws. dopuszczalności stawiania farm wiatrowych na lądzie są "jednymi z najbardziej restrykcyjnych, jeśli nie najbardziej restrykcyjnymi w całej Europie". Dlatego trzeba je zliberalizować.
Wedle naszych informacji jednak nie wszyscy w klubie parlamentarnym PiS - obok Solidarnej Polski - opowiadają się za zliberalizowaniem prawa dotyczącego wiatraków. Przeciwko ustawie wiatrakowej - przynajmniej dziś - opowiadają się głównie parlamentarzyści, których pamiętamy ze sprzeciwu ws. "piątki dla zwierząt", reprezentujący przede wszystkim wyborców z małych miasteczek i wsi.
Najważniejszym argumentem przeciwko umieszczaniu wiatraków bliżej zabudowań jest hałas. Według krytyków stawiania farm na lądzie może być on wyjątkowo uciążliwy dla ludzi. Naukowcy wykazują jednak, że po 500 metrach dźwięk turbiny w najgorszym wypadku zlewa się z tłem. Nie wszystkich to jednak przekonuje.
- Ustawa wiatrakowa jest w PiS totalnie krytykowana. Nasi wyborcy nie godzą się na to. To wygląda na samobój. To będzie kolejny problem dla naszej partii, a Komisja Europejska może stwarzać kolejne - przyznaje Wirtualnej Polsce posłanka PiS Teresa Hałas.
Takich głosów w PiS jest więcej. Nie wszyscy politycy chcą jednak wypowiadać się dziś w tej sprawie pod nazwiskiem.
Problem dostrzega również Kancelaria Prezydenta - a przynajmniej niektórzy jej urzędnicy. Wątpliwości wobec proponowanych przez rząd przepisów wyraził już Paweł Sałek, prezydencki minister zajmujący się sprawami ochrony środowiska i polityki klimatycznej. - Jeśli ta ustawa zostanie zmieniona, to wzbudzi ogromne emocje na terenach wiejskich - mówił współpracownik Andrzeja Dudy.
Minister Sałek przypomniał, że obecnie obowiązujące prawo - które chce zliberalizować rząd - przyjęto, bo "były bardzo poważne protesty w środowisku wiejskim, które dotyczyły budowy wiatraków w pobliżu domów".
Szkopuł w tym, że to właśnie prawo wprowadziło przed laty... PiS.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek w odpowiedzi na przedstawiane wyżej wątpliwości zapowiada, że PiS będzie chciało "w jakimś zakresie zmodyfikować te zapisy, które pojawiły się w pierwotnym brzmieniu przepisów dotyczących ustawy".
Kancelaria Premiera liczy jednak, że ustawę wiatrakową - mimo sprzeciwu Solidarnej Polski i części posłów PiS - uda się uchwalić głosami opozycji. Poparcie dla "odblokowania" wiatraków deklarują najważniejsze siły w parlamencie: PSL, Lewica, KO i Polska 2050.
- Ze wstępnych reakcji posłów opozycji wynika, że projekt się im podoba - mówi Wirtualnej Polsce poseł Jan Warzecha z PiS, członek sejmowej komisji ds. energii i klimatu.
Ustawa wiatrakowa wyjęta z sejmowej "zamrażarki"
Tak jak wspomnieliśmy: PiS chce zmienić prawo, które samo przyjęło w 2016 roku. Przypomnijmy: przed zmianą prawa przez partię Jarosława Kaczyńskiego, turbiny wiatrowe mogły być stawiane w odległości minimum 500 metrów od zabudowań. Zamiast tego wprowadzono zasadę 10H, czyli minimalna odległość to 10-krotność wysokości wiatraka, a więc nawet 1,5-2,2 km. To, wraz z innymi ograniczeniami (parki narodowe, ukształtowanie terenu itd.) sprawiło, że budowa wiatraków stała się zabroniona na ponad 99 proc. powierzchni Polski.
Była to jedna z obietnic wyborczych PiS w kampanii w 2015 roku. Dziś PiS jest zmuszone się z niej wycofać.
Najnowszy rządowy projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych zakłada zniesienie zasady odległościowej, czyli zakazu budowania elektrowni w promieniu wyznaczonym przez odległość równą dziesięciokrotności całkowitej wysokości projektowanej elektrowni wiatrowej do zabudowy mieszkaniowej.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy wiatrakowej wpłynął do Sejmu w połowie lipca ub.r. Przewiduje on, że decyzja o możliwości lokalizowania nowych lądowych elektrowni wiatrowych oraz o odblokowaniu możliwości rozwoju budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie tych elektrowni, będzie zależała od gmin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
13 grudnia 2022 r. rząd przyjął autopoprawkę do projektu noweli ustawy wiatrakowej. Polegała ona na dodaniu rozwiązań umożliwiających partycypację lokalnej społeczności w korzyściach, jakie niesie lokalizacja na danym terenie elektrowni wiatrowej. Obecnie zakres przedmiotowy ustawy obejmuje zasady partycypacji mieszkańców gminy w korzyściach z lokalizacji elektrowni wiatrowych. Dodano więc definicję mocy zainstalowanej oraz mieszkańca gminy.
W projekcie wskazano, że kolejna z proponowanych zmian polega na dodaniu nowego art. 6h, który zakłada przeznaczenie przez inwestora realizującego inwestycję polegającą na budowie elektrowni wiatrowej co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej stanowiącej przedmiot tej inwestycji do objęcia przez mieszkańców gminy, aby mogli oni uzyskać status prosumenta wirtualnego.
Dzięki proponowanym zmianom - podkreślono - każdy mieszkaniec, będący odbiorcą końcowym w gospodarstwie domowym, w gminie, na terenie, której jest planowana budowa elektrowni wiatrowej, będzie mógł na zasadzie dobrowolności przystąpić do zawarcia z inwestorem umowy, aby na jej podstawie zostać prosumentem wirtualnym.
W piątek, 13 stycznia Marszałek Sejmu Elżbieta Witek po wielu miesiącach blokowania tzw. ustawy wiatrakowej, nadała jej numer i skierowała do prac w sejmowej Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Rządowy projekt liberalizacji ustawy czekał na tę decyzję od lipca 2022 r. w związku z konfliktem w Zjednoczonej Prawicy.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski