Narodowcy gromadzą materiały przeciwko policjantowi. "Krew bryzgała na jego tarczę"
Podczas weekendowej Parady Równości w Rzeszowie doszło do awantur. Narodowcy twierdzą, że policjanci brutalnie ich spałowali. Zapowiadają, że już we wtorek opublikują nagrania, po których kilku funkcjonariuszy może stracić pracę. Co na to policja?
- Policjanci zachowywali się zbyt brutalnie. Jeden z nich uderzał z taką siłą, że aż krew bryznęła na jego tarczę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Buczek z Ruchu Narodowego. - Gdy zażądano, by się wylegitymował, nagle został wycofany przez przełożonych do radiowozu i tyle było go widać - dodaje.
Buczek zapowiada, że narodowcy publicznie pokażą obciążające policjantów materiały. - Chcieliśmy opublikować je dzisiaj, ale jest tego tak dużo, że konferencję musieliśmy przesunąć na wtorek. Wtedy pokażemy jakie mamy dowody i poinformujemy o konkretach - stwierdza.
Policja: Grupa rzucała butelkami i miała niedozwolony baner
W sieci pojawiły się grafiki pokazujące, że policjanci zmieniali swoje stanowisko w sprawie. Po zakończeniu Parady Równości informowali, że nie używali środków przymusu bezpośredniego. Zdaniem narodowców stanowisko zmienili dopiero, po opublikowaniu przez Młodzież Wszechpolską "filmików przedstawiających brutalne sceny":
30 czerwca – Dominika Kopeć z zespołu prasowego KWP w Rzeszowie: "Policja nie potwierdza użycia przez funkcjonariuszy pałek i gazu".
1 lipca – Konrad Wolak, wiceszef KMP w Rzeszowie. "W trakcie interwencji zostały użyte pałki i gaz"
- Trochę inaczej mogliśmy relacjonować to na świeżo, a więcej dowiedzieliśmy się rzeczywiście po zakończeniu wszystkich czynności. Teraz wiemy już, że podczas przemarszu doszło do prób jego zakłócenia, więc policjanci faktycznie użyli środków przymusu bezpośredniego - przyznaje nam rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie Marta Tabasz-Rygiel.
Dodaje, że z grupy kontrmanifestantów (narodowców - red.) leciały w kierunku Parady Równości butelki. Agresja miała być też skierowana wobec funkcjonariuszy.
- Po pewnym czasie policjanci próbowali wylegitymować kilka osób i przejąć baner, którego treść miała publicznie znieważać osoby. Wtedy część osób zareagowała agresywnie, a policjanci znów musieli użyć siły - mówi Marta Tabasz-Rygiel.
Czy istnieje prawdopodobieństwo, że w międzyczasie niektórzy z funkcjonariuszy przekroczyli swoje uprawnienia? - Cały czas analizujemy nagrania, więc niedługo będziemy pewnie wiedzieć jeszcze więcej - zaznacza.
Zobacz także: Parada Równości przeszła ulicami Warszawy
"Wszystko widać na filmikach. Nasz dział prawny już to weryfikuje"
Wśród protestujących przeciwko Paradzie Równości była m.in. rzeczniczka Młodzieży Wszechpolskiej na Podkarpaciu Izabela Pomykała.
- Staliśmy na skrzyżowaniu ulic Matejki i Grunwaldzkiej. W pewnym momencie podeszło do nas dwóch mężczyzn w cywilu. Powiedzieli, że są policjantami i kazali oddać baner. Poprosiliśmy, żeby się wylegitymowali, ale zamiast tego, zaczęli nam go wyrywać. Tak to się zaczęło - mówi Wirtualnej Polsce Pomykała.
Ocenia, że policjanci działali niezgodnie z prawem. - Bili nas pałkami teleskopowymi po głowach, czego robić im nie wolno. Wydaje mi się, że niektórzy z nich nie wytrzymali psychicznie. W efekcie dwie osoby, w tym jedna kobieta, trafiły do szpitala. To wszystko widać na filmikach i zdjęciach, dlatego nasz dział prawny weryfikuje już każdy z materiałów - mówi Pomykała.
Pierwsza w historii Parada Równości w stolicy województwa podkarpackiego zgromadziła około tysiąc osób z całej Polski. Uczestnicy marszu rozdawali tęczowe flagi oraz kolorowe naklejki. – Rzeszów wita was miłością – wykrzykiwały organizatorki marszu.