Narodowcy gromadzą materiały przeciwko policjantowi. "Krew bryzgała na jego tarczę"

Podczas weekendowej Parady Równości w Rzeszowie doszło do awantur. Narodowcy twierdzą, że policjanci brutalnie ich spałowali. Zapowiadają, że już we wtorek opublikują nagrania, po których kilku funkcjonariuszy może stracić pracę. Co na to policja?

Narodowcy gromadzą materiały przeciwko policjantowi. "Krew bryzgała na jego tarczę"
Źródło zdjęć: © twitter.com
Patryk Osowski

02.07.2018 | aktual.: 02.07.2018 16:39

- Policjanci zachowywali się zbyt brutalnie. Jeden z nich uderzał z taką siłą, że aż krew bryznęła na jego tarczę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Buczek z Ruchu Narodowego. - Gdy zażądano, by się wylegitymował, nagle został wycofany przez przełożonych do radiowozu i tyle było go widać - dodaje.

Buczek zapowiada, że narodowcy publicznie pokażą obciążające policjantów materiały. - Chcieliśmy opublikować je dzisiaj, ale jest tego tak dużo, że konferencję musieliśmy przesunąć na wtorek. Wtedy pokażemy jakie mamy dowody i poinformujemy o konkretach - stwierdza.

Policja: Grupa rzucała butelkami i miała niedozwolony baner

W sieci pojawiły się grafiki pokazujące, że policjanci zmieniali swoje stanowisko w sprawie. Po zakończeniu Parady Równości informowali, że nie używali środków przymusu bezpośredniego. Zdaniem narodowców stanowisko zmienili dopiero, po opublikowaniu przez Młodzież Wszechpolską "filmików przedstawiających brutalne sceny":

30 czerwca – Dominika Kopeć z zespołu prasowego KWP w Rzeszowie: "Policja nie potwierdza użycia przez funkcjonariuszy pałek i gazu".
1 lipca – Konrad Wolak, wiceszef KMP w Rzeszowie. "W trakcie interwencji zostały użyte pałki i gaz"

- Trochę inaczej mogliśmy relacjonować to na świeżo, a więcej dowiedzieliśmy się rzeczywiście po zakończeniu wszystkich czynności. Teraz wiemy już, że podczas przemarszu doszło do prób jego zakłócenia, więc policjanci faktycznie użyli środków przymusu bezpośredniego - przyznaje nam rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie Marta Tabasz-Rygiel.

Dodaje, że z grupy kontrmanifestantów (narodowców - red.) leciały w kierunku Parady Równości butelki. Agresja miała być też skierowana wobec funkcjonariuszy.

- Po pewnym czasie policjanci próbowali wylegitymować kilka osób i przejąć baner, którego treść miała publicznie znieważać osoby. Wtedy część osób zareagowała agresywnie, a policjanci znów musieli użyć siły - mówi Marta Tabasz-Rygiel.

Czy istnieje prawdopodobieństwo, że w międzyczasie niektórzy z funkcjonariuszy przekroczyli swoje uprawnienia? - Cały czas analizujemy nagrania, więc niedługo będziemy pewnie wiedzieć jeszcze więcej - zaznacza.

"Wszystko widać na filmikach. Nasz dział prawny już to weryfikuje"

Wśród protestujących przeciwko Paradzie Równości była m.in. rzeczniczka Młodzieży Wszechpolskiej na Podkarpaciu Izabela Pomykała.

- Staliśmy na skrzyżowaniu ulic Matejki i Grunwaldzkiej. W pewnym momencie podeszło do nas dwóch mężczyzn w cywilu. Powiedzieli, że są policjantami i kazali oddać baner. Poprosiliśmy, żeby się wylegitymowali, ale zamiast tego, zaczęli nam go wyrywać. Tak to się zaczęło - mówi Wirtualnej Polsce Pomykała.

Ocenia, że policjanci działali niezgodnie z prawem. - Bili nas pałkami teleskopowymi po głowach, czego robić im nie wolno. Wydaje mi się, że niektórzy z nich nie wytrzymali psychicznie. W efekcie dwie osoby, w tym jedna kobieta, trafiły do szpitala. To wszystko widać na filmikach i zdjęciach, dlatego nasz dział prawny weryfikuje już każdy z materiałów - mówi Pomykała.

Pierwsza w historii Parada Równości w stolicy województwa podkarpackiego zgromadziła około tysiąc osób z całej Polski. Uczestnicy marszu rozdawali tęczowe flagi oraz kolorowe naklejki. – Rzeszów wita was miłością – wykrzykiwały organizatorki marszu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (558)