Narażali na zakażenie żołtaczką, bo byli naćpani?
Z ustaleń prokuratury w sprawie zakażeń żółtaczką w ostrowskiej stacji dializ wynika, że podejrzani regularnie brali amfetaminę - donosi "Gazeta Wyborcza". Dziennik wyjaśnia, że śledczy mają dowody, iż przyczyną zaniedbań personelu medycznego mogło być regularne branie narkotyku.
Sprawa zakażeń wybuchła w lipcu. Kilkudziesięciu pacjentów zostało zarażonych groźnym wirusowym zapaleniem wątroby typu C podczas dializowania w prywatnej stacji w Ostrowie Wielkopolskim. Gazeta przypomina, że już na początku września pielęgniarka i ordynator oddziału dostali prokuratorskie zarzuty.
Dziennik pisze, że wątek z amfetaminą wyszedł na jaw przypadkiem. Zatrzymana przez policję dilerka narkotykowa z Kalisza zeznała, że sprzedawała pielęgniarce i lekarzowi po blisko 5 gramów narkotyku tygodniowo. Prokuratura postanowiła zbadać oskarżonych na ślady obecności substancji odurzających w organizmie.
"Gazeta Wyborcza" donosi, że pielęgniarka i lekarz zapewne wcześniej dowiedzieli się o planowanym teście, bo kobieta mocno zafarbowała włosy, a mężczyzna ogolił się na łyso. Śledczy pobrali jednak włosy z innych części ciała, a dodatkowe dowody pozwoliły stwierdzić, że oskarżeni regularnie brali narkotyki. Teraz prokuratura bada, w jakim stopniu uzależnienie od substancji odurzających mogło przyczynić się do zakażenia pacjentów. (IAR)