Narażają życie, żeby ratować innych w Syrii. Białe Hełmy nie dostały Nobla, ale mają Oscara
Oscar dla filmu „Białe Hełmy” uważany jest za wyraz uznania dla pracy ludzi, którzy ratują życie cywilów podczas wojny domowej w Syrii. Nagrodę przyznano w kategorii dokumentu krótkometrażowego. Członkowie organizacji wyciągają ofiary spod ruin w bombardowanych miastach, grzebią zmarłych i dostarczają żywność. Są przy tym oskarżani o współpracę z islamskimi terrorystami, obcymi wywiadami i udział w walkach przeciwko wojskom reżimowym.
27.02.2017 | aktual.: 27.02.2017 12:04
- Oscar jest naprawdę dobrą wiadomością. Im się należy uwaga, uznanie i ogromy szacunek za to, co robią – powiedziała Wirtualnej Polsce Miriam Masalmeh, żona wolontariusza Białych Hełmów z miasta Daraa na południu Syrii. – Byłam szczerze zawiedziona, gdy dowiedziałam się, że nie dostali Pokojowej Nagrody Nobla w ubiegłym roku. To ludzie, którzy mają rodziny. Mogliby powiedzieć: „Mamy dosyć i uciekamy!”, a mimo to nie patrzą na bombardowania i narażają życie, żeby pomagać innym.
Syryjska wojna domowa wybuchła w Daraa w marcu 2011 r. Pochodząca z Polski Miriam Masalmeh z mężem Leithem wyjechali z Syrii w 2015 r. Teraz mieszkają w Polsce.
Khaled Khatib, rzecznik Białych Hełmów ma nadzieję, że przyznanie Oscara 40-minutowemu dokumentowi doda sił wolontariuszom, ale także zwróci uwagę świata na pracę ludzi, którzy ryzykują życiem, aby ratować innych. Khatib tłumaczył na Twitterze, że nie weźmie udziału w rozdaniu nagród z powodu nawału pracy. Wizę i prawo wjazdu do USA otrzymał po zawieszeniu prezydenckiego rozporządzenia o zakazie wjazdu Syryjczyków. – Priorytetem jest pomaganie naszym ludziom – napisał.
Szansa działania dla ludzi, którzy nie chcą zabijać
Samer Masri, prezes Fundacji Wolna Syria, pomagającej ludziom poszkodowanym na skutek wojny, wyjaśnił w rozmowie z Wirtualną Polską, że Białe Hełmy to organizacja powstała spontanicznie w odpowiedzi na potrzeby. – W takie działania włączali się młodzi ludzie, którzy nie chcieli uciekać z kraju ani walczyć z bronią w ręku, ale nie chcieli pozostać bierni – powiedział Masri. - Początkowo nie była to organizacja ratunkowa ani medyczna, tylko lokalne grupy samopomocy zajmujące się dystrybucją wody i żywności. Dopiero z czasem przekształciło się to w służby ratunkowe.
W mediach pojawiają się artykuły kwestionujące czystość intencji Białych Hełmów i wskazujące na ich powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Materiały z udziałem wolontariuszy są manipulowane przez wszystkie strony konfliktu. Podczas ewakuacji Aleppo opublikowano zdjęcia ukazujące śmierć uciekających cywilów. Według internautów sprzyjających prezydentowi Assadowi, Białe Hełmy uczestniczyły w masakrze dokonanej przez islamistów. Zdaniem opozycji, wolontariusze próbowali ratować ludzi mordowanych przez wojska rządowe. Propaganda jest jednym z ważnych narzędzi współczesnej wojny, zwłaszcza że niezależna weryfikacja informacji zazwyczaj nie jest możliwa.
– Gdy jakakolwiek działalność opozycyjna zdobywa pozytywny rozgłos to natychmiast jest oczerniana przez propagandę reżimu i Rosji – uważa Masri. - To jest standard i nie dotyczy tylko Białych Hełmów. Trudno odpierać takie zarzuty w warunkach wojny, gdzie działają mafie, gangi i różne ugrupowania zbrojne. Ci ludzie, choćby dla ochrony własnej i swojego sprzętu, muszą mieć broń pod ręką. Do tego konieczna jest koordynacja działań z najrozmaitszymi ugrupowaniami, żeby nie wchodzić sobie w drogę. Takie są realia wojny.
Zarzuty stawiane Białym Hełmom dotyczą także finansowania. Pojawiły się pogłoski nie tylko o współpracy z islamskimi fundacjami, ale także z zachodnimi wywiadami. - Nie ważne kto finansuje służby ratunkowe. Żeby działać muszą mieć finansowanie – uważa Masri. - Jak nie z tego źródła, to z innego. Jeżeli Izrael wyłoży pieniądze, to źle? Jeżeli Katar wyłoży pieniądze, to źle? Nieważne. Natomiast to jest pożywka dla oszczerstw.