Napisał pismo do PSP w sprawie schronów. Bez odpowiedzi. "Świadome narażenie społeczeństwa"
Wokół przygotowywanej przez Państwową Straż Pożarną listy schronów narastają kolejne wątpliwości. Łukasz Kunek, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Zawodowego Strażaków "Florian", już dwa miesiące temu w piśmie wysłanym do Komendy Głównej PSP zwracał uwagę na liczne nieprawidłowości w jej przygotowywaniu. W rozmowie z Wirtualną Polską wyjaśnia, jakie ma zarzuty. Publikujemy też treść pisma, na które do tej pory straż nie odpowiedziała.
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o tym, że Państwowa Straż Pożarna udostępniła mapę w publicznej aplikacji, na której pokazano miejsca bezpiecznego schronienia na wypadek zagrożenia w Polsce. Błyskawicznie pojawiły się zarzuty dotyczące nie tylko jakości samej mapki, ale i też wspomnianej aplikacji.
Aleksander Fiedorek, specjalista ds. fortyfikacji, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślał wówczas, że większość wskazanych przez PSP obiektów, poza zlokalizowaniem pod ziemią lub w tzw. przyziemiu, nie posiada walorów ochronnych. Dlaczego? Są one bowiem po prostu piwnicą lub garażem podziemnym.
- PSP się pogubiła przy robieniu tego spisu. Może wynikało to z pośpiechu? Temat budownictwa ochronnego został w Polsce zapomniany. A dotyczy on wszystkich obywateli. Powinniśmy działać razem, ponad podziałami - podkreślał Fiedorek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niewiele schronów w Polsce. Dla tych osób są przeznaczone
"Strażakom nic nie można zarzucić"
Po publikacji tekstu zwrócił się do nas Łukasz Kunek, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Zawodowego Strażaków "Florian". W rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "jako strażacy nie byli przygotowani, przeszkoleni i kompetentni do tego, by sprawdzać wskazane miejsca". - Aplikacja była tak stworzona, że sprawdzaliśmy bunkry i schrony, a strażacy nie są od tego. Powinny zajmować się tym osoby, które są do tego przeszkolone, m.in. inspektorzy budowlani - zaznacza.
- Strażacy wykonywali polecenia, jakie dostawali. Jeździli po obiektach, przyznawali kategorie. Zaczęliśmy sprawdzać prywatne piwnice, garaże, a nie powinniśmy tego robić. Były też miejsca ze słoikami, rowerami. One nie nadają się do tego, by pełnić funkcję schronów. Strażacy zgłosili problem, który wynika z tej aplikacji. Czekaliśmy na odpowiedź Komendy Głównej Straży Pożarnej, do dziś jej nie otrzymaliśmy - podkreśla.
Kunek dodaje, że "strażacy działali bardzo sumiennie, wykonali kawał dobrej roboty". - Im nic nie można zarzucić, choć nie należało to do ich kompetencji. Komendant nie chce udzielić nam odpowiedzi, nie wiemy dlaczego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Świadome narażenie społeczeństwa"
Pismo, o którym mowa, zostało wystosowane przez naszego rozmówcę do komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej 12 października 2022 roku. Wyraźnie podkreślono w nim, że "poszukiwanie takich miejsc w piwnicach budynków mieszkalnych wielorodzinnych, biurowych i użyteczności publicznej, które mają kondygnacje naziemne i nie posiadają ekspertyzy technicznej, odpowiednich zapisów w projekcie lub innych dokumentów potwierdzających minimalną nośność technologiczną 10 kN/m2, jest bezcelowe".
"Kwalifikowanie miejsc przez nas opisanych jako miejsca doraźnego schronienia stawia Państwową Straż Pożarną w roli instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo ludności we wskazanym budynku. Bez informacji z projektów budowlanych lub zleconych ekspertyz wskazywanie takich miejsc jako miejsca doraźnego schronienia z bardzo dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do wskazania lokalizacji, których nie da się obronić żadnym dowodem obliczeniowym w postępowaniu sądowym, jeżeli doszłoby do jakiejś tragedii" - czytamy w piśmie.
Kunek zwrócił się z prośbą do komendanta "o zgodę na brak zakwalifikowania danej piwnicy jako tymczasowe miejsce ukrycia ludności w przypadku braku dostępu do dokumentacji projektowej budynku". "Chcielibyśmy również zwrócić uwagę, że w aplikacji strażak prowadzący rozpoznanie obiektu jest zobowiązany do wprowadzenia swojego imienia i nazwiska, stopnia służbowego, stanowiska służbowego oraz jednostki organizacyjnej. Tym niejako 'podpisuje się' pod tym, że dany obiekt spełnia wymagania (lub nie spełnia) stawiane budowlom ochronnym lub ukryciom doraźnym" - napisano w piśmie.
Kunek zaznaczył w piśmie, że opisane przez niego działania - w jego ocenie - "stanowią świadome narażenie społeczeństwa, gdyż wprowadza się ludzi w błąd, dając pozorne poczucie bezpieczeństwa poprzez wskazywanie jako miejsc schronienia obiektów, które nie spełniają minimalnych wymagań warunków technicznych".
Zarówno przed publikacją pierwszego tekstu dotyczącego aplikacji z listą schronów, jak i teraz przesłaliśmy do Państwowej Straży Pożarnej pytania, na które do momentu publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski