Fala krytyki po opublikowaniu mapy schronów w Polsce. "Lekceważą nas"

W związku z przedłużającą się wojną w Ukrainie wielu obywateli naszego kraju niepokoi się, że zagrożenie może dosięgnąć również nas. Państwowa Straż Pożarna opublikowała mapkę ze schronami, ale szybko ją usunęła. Eksperci grzmią, że zaliczono falstart, bo na mapie opublikowano także lokalizacje prywatnych miejsc. - Ktoś, kto to opublikował, nie ma pojęcia, co robi - komentuje dla WP gen. Waldemar Skrzypczak.

Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © East News, Facebook | Facebook, Karol Makurat
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Aplikacja PSP ze schronami budzi emocje

Państwowa Straż Pożarna udostępniła mapkę w publicznej aplikacji - to tam pokazano miejsca bezpiecznego schronienia na wypadek zagrożenia w Polsce. Pojawiły się błyskawicznie zarzuty dotyczące nie tylko jakości samej mapki, ale i też wspomnianej aplikacji.

Aleksander Fiedorek, specjalista ds. fortyfikacji, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że większość wskazanych przez PSP obiektów, poza zlokalizowaniem pod ziemią lub w tzw. przyziemiu, nie posiada walorów ochronnych. Dlaczego? Są one bowiem po prostu piwnicą lub garażem podziemnym.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Na jednej ulicy w pewnym mieście wojewódzkim skatalogowano jeden ze schronów, który jest umieszczony pod obiektem infrastruktury krytycznej. Tak samo skatalogowano znajdujący się obok podziemny garaż. Ktoś tego nie przeanalizował i udostępnił - zaznacza nasz rozmówca.

"Nie było to zbyt rozważne"

Ponadto Fiedorek wskazuje uwagę na umieszczenie w domenie publicznej zdjęć wnętrz prywatnych obiektów wraz z podaniem ich adresów.

Ekspert podkreśla, że sam pomysł stworzenia aplikacji jest bardzo dobry, bo to narzędzie przystające do naszych czasów. PSP chciała dobrze. - Wydaje mi się jednak, że nie przeanalizowano merytorycznie danych przed ich opublikowaniem - podkreśla Fiedorek. I dodaje: - Opublikowanie tego w takiej formie nie było - delikatnie mówiąc - zbyt rozważne.

- PSP się pogubiła przy robieniu tego spisu. Może wynikało to z pośpiechu? Temat budownictwa ochronnego został w Polsce zapomniany. A dotyczy on wszystkich obywateli. Powinniśmy działać razem, ponad podziałami - podkreśla Fiedorek.

"Ktoś, kto to opublikował, nie ma pojęcia, co robi"

Generał Waldemar Skrzypczak uważa, że aplikacja jest źle skonstruowana, ponieważ najważniejszą kwestią jest to, czy można do danego schronu wejść i w jaki sposób. - Do każdego schronu organizuje się służbę porządkową, która - jeśli cokolwiek się dzieje - otwiera schron, wprowadza do niego ludzi - wylicza generał.

I podkreśla, że informacje o rozmieszczeniu schronów powinny być skierowane do sztabów kryzysowych. - Trzeba wyznaczyć osoby, które będą szkolić ludzi, kierować ludzi na miejsce. Inaczej jest to nic nie warte - zaznacza.

- Ktoś, kto to opublikował, nie ma pojęcia, co robi. Jeśli oni mają takie podejście do bezpieczeństwa na wszystkich to po prostu nas lekceważą. To świadczy o kompetencjach ludzi, którzy się tym zajmują - dodaje gen. Skrzypczak.

Komendant PSP odnosi się do zarzutów

"Wy się tam w PSP w ogóle dobrze czujecie, że to zamieszczacie? Schrony pod niejawnymi obiektami w jawnym opracowaniu? Serio? Plus ogólnopolski rejestr piwnic na ogórki i rowery?" - wyliczał Jarosław Wolski, analityk i ekspert ds. wojskowości.

"Przedstawia pan roboczą wersję czegoś, co jeszcze nie jest przygotowane. Już wkrótce będzie finał, wtedy możemy merytorycznie i bez emocji porozmawiać" - odpowiada na zarzuty Andrzej Bartkowiak, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

Przesłaliśmy do Państwowej Straży Pożarnej pytania dotyczące wspomnianej publikacji, jednak do momentu opublikowania tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Schrony w Polsce

Polskie prawo od lat 90. XX wieku nie reguluje kwestii zarządzania, utrzymania oraz budowy nowych schronów atomowych. Według danych podanych przez komendanta głównego PSP, w połowie 2022 roku w Polsce znajdowało się ponad 62 tysiące schronów, które mogą pomieścić łącznie około 1,3 mln osób. Większość z nich nie obroniłaby jednak mieszkańców przed promieniowaniem.

Schrony znajdujące się w Polsce w większości zostały wybudowane przed 1989 rokiem. Samorządy i urzędy nie mają obowiązku ich modernizacji ani utrzymania - z tego względu często stanowią one obiekty historyczne i ciekawostkę turystyczną. Co więcej, gminy i miasta nie mają nawet prawnego obowiązku prowadzenia ewidencji tego typu miejsc i udostępniania ich lokalizacji. Niektóre z nich prowadzą jednak spisy, które są ogólnodostępne dla mieszkańców.

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa w kwietniu 2022 roku opublikowało "Poradnik na czas kryzysu i wojny". Zawarto w nim informacje dotyczące miejsc zapewniających względne bezpieczeństwo w przypadku ataku bronią radiologiczną i jądrową: "Aby ochronić się przed promieniowaniem, warto ukryć się w piwnicy lub pomieszczeniu z możliwie grubymi ścianami – każdy centymetr dodatkowej ochrony powoduje, że promieniowanie słabnie".

Ekspert ds. obrony cywilnej dr Franciszek Krynojewski w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski w październiku powiedział, że w momencie zagrożenia związanego z wojną "pewnie większość ludzi będzie próbować zejść do jak najniższej kondygnacji". - Tylko proszę pamiętać o tym, że jeśli ta kondygnacja nie jest przystosowana do tego, aby ją opuścić w sposób bezpieczny (...), to możemy wciąż czuć się zagrożeni - zastrzegł.

Potwierdził, że np. w Warszawie są schrony pod metrem, ale są one przeznaczone m.in. "dla kierownictwa, urzędu miasta bądź państwa, bo oni muszą dalej kierować obroną naszego kraju". - W większości miast schrony, które są najprawdopodobniej gotowe do użycia, to przede wszystkim stanowiska kierowania - wyjaśnił dr Krynojewski.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
schronywojna w Ukrainierosja
Wybrane dla Ciebie