Grasuje w centrum Wrocławia. Napada na kobiety w biały dzień
Mężczyzna z fryzurą "na irokeza" od dłuższego czasu napada kobiety we Wrocławiu. Napastnik grasuje w centrum miasta. Policjanci nie reagują na zgłoszenia ofiar.
Pani Anna została zaatakowana przez mężczyznę w centrum Wrocławia. Napastnik uderzył ją otwartą dłonią w twarz.
- Zaatakował mnie młody mężczyzna, bardzo szczupły, o jasnej karnacji, z głęboko osadzonymi oczami i kościstymi policzkami oraz irokezem - relacjonowała kobieta w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". - Uderzył mnie i uciekł. Nic mi nie zabrał, ani niczego nie ukradł - dodała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak rakietowy na Krzywy Róg. Dramatyczna relacja mieszkanki zniszczonego bloku
Sytuację obserwowało wiele osób. Za napastnikiem pobiegło dwóch mężczyzn. Nie udało się go jednak ująć. Matka poszkodowanej zrobiła zdjęcie sprawcy napaści.
Kobieta powiadomiła o incydencie policję. Służby zjawiły się na miejscu zdarzenia. - Po krótkiej rozmowie zapewniali, że sporządzili notatkę, ale zeznanie będzie miało większy priorytet, jeśli osobiście zjawię się na komendzie - wskazała. Udała się na komisariat. W trakcie składania zeznań jeden z funkcjonariuszy stwierdził, że napastnik "chyba nie jest tak groźny, jak opowiada".
Napaść w biały dzień. Policja milczy
Poszkodowana zamieściła na Facebooku post, w którym opowiedziała o napaści. Okazało się, że nie jest jedyną ofiarą mężczyzny.
"Kojarzę go. Ma na imię Damian. Jest z Psiego Pola. Ma 'żółte papiery', siedział kilka razy w szpitalu psychiatrycznym i dla służb to problem, wolą go zignorować. Dobrze go znają policjanci i strażnicy miejscy, choć jest nieobliczalny. Pamiętam, kiedy pracowałam w gastronomii w 2015 roku i pamiętam, jak stwarzał zagrożenie. Tyle lat i chodzi bezkarnie" - napisała jedna z internautek.
"Grasował już w tamtym roku. Widziałam, jak minionego lata próbował dziecku wyrwać torbę z laptopem. Często kręci się po Rynku i prowadzi dialog sam ze sobą" - czytamy w kolejnym komentarzu.
"Dzień po tym zdarzeniu zaatakował kobietę na ulicy Oławskiej. Musiało przyjechać pogotowie ratunkowe" - wskazał inny użytkownik Facebooka.
Dziennikarze "Gazety Wrocławskiej" zwrócili się z prośbą o komentarz do funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Odpowiedzi nie otrzymali.
Źródło: "Gazeta Wrocławska"