Przegrał za słowa o "rozwydrzonych smarkaczach"
Ryszard Legutko, minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego też miał swoje "pięć minut". I to dosłownie. Jego niewybredny komentarz pod adresem wrocławskich uczniów zakończył się w sądzie. O co poszło?
Licealiści domagali się od profesora przeprosin i zasądzenia sumy pieniężnej na cel społeczny za publiczne nazwanie ich m.in. "rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami", a ich działania "typową szczeniacką zadymą".
W ten sposób Legutko skomentował w prasie działania uczniów, którzy złożyli petycję do dyrektora XIV LO. W petycji zwrócili się z prośbą o usunięcie symboli religijnych z terenu szkoły w związku z wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. Lautsi przeciwko Włochom. W odpowiedzi dyrektor zaproponował, że od nowego roku krzyże będą wisieć tylko w klasach, w których odbywają się lekcje religii, a gdy sprawą zajęły się media, wycofał się ze złożonej propozycji. W liceum odbyła się debata z udziałem zwolenników i przeciwników wieszania symboli religijnych w miejscach publicznych. Na koniec dyrektor placówki stwierdził, powołując się na rozporządzenie ministra edukacji, że nie ma prawa zdejmować krzyży ze ścian.