Rzecznik od stojaków...
Na wzmiankę zasługują również "dokonania" rzecznika Katarzyny Hall - Grzegorza Żurawskiego, który podczas zajęć, jakie prowadził na studiach podyplomowych organizowanych przez Instytut Badań Literacki przy Polskiej Akademii Nauk, sypał anegdotami o współpracy z dziennikarzami jak z rękawa.
Z rozbrajającą szczerością ujawniał tajniki pracy rzecznika prasowego: "nie wiesz, nie chcesz czegoś powiedzieć do kamery? Upuść długopis (zyskujesz kilka sekund na wymyślenie sprytnej wymijającej odpowiedzi). Albo noś przy sobie statystykę, którą zawsze można zmanipulować na swoją korzyść. Nikt jej i tak nie sprawdzi, a twoja wypowiedź będzie miała merytoryczną podporę".
Dzielił się również swoimi spostrzeżeniami na temat pracy dziennikarzy. "Metro" ujawniło fragmenty wystąpienia przed studentami: "Z dziennikarzami, którzy przyjeżdżają na nagrania, nie warto rozmawiać. To stojaki. Żeby przeforsować swoją myśl, trzeba odnaleźć ich redaktora i jego bombardować telefonami".
"Dziennikarzy się nie słucha. Na każde ich pytanie odpowiadamy tylko to, co mamy do powiedzenia w danej sprawie, nic ponad to. Nie, to nie jest kłamstwo. To po prostu mówienie niecałej prawdy. W kontaktach z mediami nie chodzi o informację, ale o sprzedanie się z jak najlepszej strony. Czyli: gdy sufit wali się ludziom na głowy, to mówimy, że to nie nasz sufit". Nic dodać, nic ująć. Po publikacji "Metra" Żurawski pożegnał się ze stanowiskiem.