Porównała oszukanych przez Amber Gold do... siostrzeńca
Jak to możliwe, że tylu Polaków dało się skusić zyskowi ze złota i powierzyło życiowe oszczędności Amber Gold? Odpowiedź, choć od tygodni głowią się nad nią politycy, ekonomiści i zwykli Kowalscy, jest - jak wynika z słów pani minister - dziecinnie prosta.
Kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego Krystyna Szumilas podczas spotkania z lokalnymi działaczami PO w Częstochowie podzieliła się taką oto refleksją:
"Mój 26-letni dziś siostrzeniec był pierwszym rocznikiem, który uczył się w nowo powołanym gimnazjum. I on nie zainwestował w Amber Gold. Swoje oszczędności ulokowali tam ci, którzy są w większości ze starej szkoły. Gdyby byli lepiej wyedukowani ekonomicznie, nie uwierzyliby w cuda".
Na reakcję długo nie trzeba było czekać. Choć Szumilas stwierdziła, że nie chciała urazić poszkodowanych przez AG, a jej wypowiedź tak nie brzmiała, na głowę szefowej resortu edukacji posypały się gromy. Adam Hofman z PiS stwierdził w wywiadzie dla Wprost.pl, że to kompletna bzdura. Dodał, że z słów minister wynika, że gdyby Michał Tusk chodził do gimnazjum, nie pracowałby dla OLT Express.
Czy premier rozliczy Szumilas za niefortunną wypowiedź? Tego nie wie nikt, ale niewykluczone, że minister edukacji będzie na jesiennej liście ministrów do "odstrzału". Jak celnie ujął to publicysta "Polski The Times": "W takiej chwili zwracać na siebie uwagę, to trochę jak kaszlnąć szefowi na garnitur od Zegny w dniu zwolnień grupowych".