Największe straty przez tłok w powietrzu
Kolizje samolotów w powietrzu, a nie ogień irackiej obrony przeciwlotniczej, mogą być przyczyną największych strat w lotnictwie sprzymierzonych podczas wojny w Iraku. Takiej ewentualności obawiają się amerykańscy i brytyjscy planiści wojskowi.
Brytyjska gazeta "The Times" w swoim wydaniu internetowym pisze, że przez pierwsze dwie doby w irackiej przestrzeni powietrznej będzie bardzo tłoczno. Zadaniem około tysiąca stu samolotów bojowych będzie zniszczenie jak największej liczby celów w jak najkrótszym czasie, by postępujące siły lądowe poniosły jak najmniejsze straty. Loty bojowe zaplanowano tak, by nie dać wytchnienia irackiej obronie. Ma to być taktyka polegająca na wywołaniu wstrząsu i strachu w szeregach irackich wojsk.
Przy intensywnym ruchu lotniczym w czasie działań bojowych samoloty opuszczające wyznaczone strefy działań po wykonaniu zadania będą więc narażone na kolizje z maszynami nadlatującymi do tych stref. W tej sytuacji ważnym elementem ćwiczeń lotniczych były operacje ewakuacyjne z udziałem śmigłowców. Ich załogi mają ratować pilotów maszyn, które uległy zderzeniu lub zostały zestrzelone.
Amerykańscy wojskowi zdają sobie sprawę z tego, że tym razem trudniej będzie pokonać Saddama Husajna. Ich zdaniem, musiał on wyciągnąć właściwe wnioski z poprzedniej wojny w 1991 roku i z działań sprzymierzonych w Kosowie.(ck)