"Najważniejszy cel akcji Chin". Pekin na poważnie zaczyna grę w Kijowie
Czy wkroczenie na linię Rosja-Ukraina człowieka z Chin jest początkiem końca wojny u naszych wschodnich granic? Eksperci, z którymi rozmawiała WP, nie chcą przesadzać z optymizmem, ale zauważają, że kraj Xi Jinpinga ma w tym jasny cel i konsekwentnie realizuje swój plan.
27.04.2023 | aktual.: 27.04.2023 19:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na czele chińskiej delegacji stanie Li Hui. Chiny zapowiedziały bowiem, że wyślą do Kijowa specjalnego przedstawiciela w celu rozwiązania "kryzysu w Ukrainie". Chiński przedstawiciel w latach 2009-2019 Li był ambasadorem tego kraju w Rosji.
Były wiceminister spraw zagranicznych będzie - jak podkreśla "South China Morning Post" - "najwyższym rangą chińskim urzędnikiem, który postawił stopę na ukraińskiej ziemi od początku walk".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"China Daily" informował w 2019 roku, że w czasie ceremonii na Kremlu Władimir Putin odznaczył Li Orderem Przyjaźni za wkład w rozwój dwustronnych stosunków. Gazeta podkreślała wtedy, że wcześniej inne państwowe odznaczenie od Putina otrzymał Xi Jinping.
Cel: rozmowy o planie pokojowym
Prof. Włodzimierz Marciniak, sowietolog, były ambasador RP w Moskwie, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że spotykał się w czasie pełnienia misji ambasadorskiej z panem Li Hui. - Teraz została mu powierzona misja prowadzenia rozmów na temat zawarcia planu pokojowego, które zostało awizowane przez Chiny już wcześniej - mówi.
Przypomnijmy, że chińskie MSZ opublikowało "plan pokojowy" w rocznicę rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Było to 12 punktów z pomysłami na uregulowanie konfliktu między tymi dwoma państwami.
W planie znalazło się: poszanowanie suwerenności wszystkich państw, porzucenie mentalności zimnowojennej, zaprzestanie działań wojennych, wznowienie rozmów pokojowych, rozwiązywanie kryzysu humanitarnego, ochrona ludności cywilnej i jeńców wojennych, utrzymanie bezpieczeństwa elektrowni jądrowych, ograniczanie ryzyka strategicznego, ułatwianie eksportu zbóż, zaprzestanie jednostronnych sankcji, utrzymanie stabilności łańcuchów przemysłowych i dostaw oraz wspieranie odbudowy po zakończeniu konfliktu.
"Chiny są gotowe korzystać z rosyjskich porażek"
Rozmówca WP podkreśla, że "Chiny stoją po stronie... Chin". Ponieważ, z chińskiego punktu widzenia, to one są "jasną stroną mocy", a ważne są interesy Państwa Środka, a nie żadne inne. - Chiny mają przedmiotowy stosunek do konfliktu Rosji z Ukrainą, nie opowiadają się po żadnych stronach. Są też gotowe korzystać z rosyjskich porażek - podkreśla prof. Marciniak.
Ekspert zwraca uwagę, że Chiny zaczynają wypowiadać się na temat wojny i pokoju w naszej części świata. - Zgłosiły plan uregulowania konfliktu zbrojnego w Europie, tego jeszcze dotychczas nie było. To najważniejszy cel chińskiej akcji - zacząć uprawiać politykę globalną - dodaje.
Ponadto prof. Marciniak podkreśla, że Chiny wyraźnie nie traktują Rosji i Ukrainy równoważnie. Na przykład Xi Jinping był w Moskwie, a do Kijowa nie pojechał.
Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, również kładzie na to nacisk. - Gdyby na przykład Wołodymir Zełenski i Xi porozmawiali bezpośrednio po wizycie europejskich przywódców w Pekinie, byłby to ruch przewodniczącego ChRL, który bez wątpienia umocniłby pozycję Europejczyków jako tych, którzy pokazaliby, że są w stanie wywrzeć wpływ na Pekin. Tak się jednak nie stało. Chiny rozegrały to inaczej - zauważa w rozmowie z WP.
Tymczasem rozmowa odbyła się dopiero teraz. Rzecznik Zełenskiego Serhij Nikiforow przekazał, że prezydent Ukrainy w rozmowie telefonicznej z Xi Jinpingiem przedstawił mu swoją wersję "formuły pokojowej". Chiński przywódca z kolei wolał mówić o planie stworzonym w Pekinie.
- W sprawie rosyjskiej inwazji w Ukrainie rząd chiński mocno kalkuluje i stara się wypracować wariant najkorzystniejszy dla siebie. Wydaje się, że dla Pekinu najważniejsze - przynajmniej do tej pory - było to, aby jednocześnie nie urazić Rosji i nie stracić dobrych relacji handlowych z Europą Zachodnią. Będą więc cały czas balansować i lawirować pomiędzy Kijowem, Moskwą a stolicami europejskimi, w tym Paryżem, Berlinem i Brukselą - tłumaczy Pyffel.
Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii oraz prezes Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, w rozmowie z WP zwraca uwagę, że rozmowa Xi z Zełenskim wskazuje na to, że Chińczycy próbują przyjąć formułę supermocarstwową. - W oczywisty sposób realizują dwa cele: kluczowy z chińskiej perspektywy element rywalizacji z USA oraz próbę przejęcia Ukrainy z rąk zachodnich - wylicza Nowakowski.
Przypomnijmy, że po rozmowie wydano kurtuazyjne, lecz pozytywne oświadczenia. Kijów wspomniał o "długiej i znaczącej rozmowie", która "da potężny impuls do rozwoju naszych stosunków dwustronnych". Pekin zwrócił natomiast uwagę na "konsekwentną i zdecydowaną gotowość" do rozwijania relacji pomiędzy krajami.
USA również odniosły się do rozmów na linii Kijów - Pekin. Wyrażono zadowolenie, że doszło do rozmowy pomiędzy tymi krajami. - Mówiliśmy od dłuższego czasu, że to ważne, by prezydent Xi i oficjele ChRL zapoznali się z ukraińską perspektywą na temat tej nielegalnej i niesprowokowanej inwazji Rosji - powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby.
Chiny chcą skłonić Ukrainę (lub Rosję) do ustępstw
Jaki więc może być cel Chin, ustanawiając, by na czele delegacji stanął były ambasador w Rosji Li Hui? - Chinom w rozmowach chodzi o rozmowy, niekoniecznie o ich efekt. Chcą być negocjatorem, ugruntować pozycję mediatora. Li Hui będzie sprawnym negocjatorem, bo ma w rękach wiele narzędzi i argumentów, zwłaszcza w stolicach europejskich - dodaje profesor Marciniak.
Jerzy Marek Nowakowski podkreśla, że Chiny, tak samo jak zaangażowały się na Bliskim Wschodzie w budowanie pokoju, tak samo "starają się być brokerem pokoju w Ukrainie".
Nowakowski podkreśla, że jedynym krajem, który ma realny wpływ na Rosję, są Chiny. Jeżeli kraj Xi zdecyduje się na pełne zaangażowanie to niewątpliwie - jak zauważa nasz rozmówca - ma najwięcej możliwości do tego, by skłonić Moskwę do jakichś ustępstw, które będą również akceptowane w Ukrainie. - Lub odwrotnie, by zmusić Rosję do przyjęcia choćby części warunków ukraińskich - dodaje.
Zobacz także
Początek końca wojny? Jest zbyt wcześnie
Ocenia też, że jest zbyt wcześnie, żeby prognozować, czy to może być początek końca wojny w Ukrainie. - Wszystko będzie zależało od tego, jak będzie wyglądał przebieg ukraińskiej ofensywy - ocenia. I dodaje, że wszystko może pozycjonować się dopiero jesienią, kiedy wszyscy już będą wymęczeni walkami, a Chiny wtedy pojawiają się jako dobry wujek.
Prof. Marciniak podkreśla, że nie zaryzykuje stwierdzenia, iż to początek końca wojny w Ukrainie. - Być może intensywna faza wojny się skończy, ale to nie znaczy, że skończy się konflikt rosyjsko-ukraiński, ani że skończy się konflikt zbrojny - ocenia.
I zaznacza, że tak długo jak Władimir Putin będzie rządził i jak długo będzie trwał system stworzony przez niego, wojna będzie Rosji potrzebna. - Trzeba przyjąć założenie, że wojna jest czymś stałym w najbliższej perspektywie. Myślenie, że trzeba jak najszybciej skończyć wojnę, może prowadzić do takich postaw, że trzeba przestać dostarczać Ukrainie broń - ocenia były ambasador. I zaznacza, że to bardzo niepokojące myślenie.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski