Ernst T. - ostateczna ucieczka od sprawiedliwości
Byli jednak tacy, którym się udało. Tak było w przypadku 93-letniego Ernsta T., który - zaledwie kilka dni przed rozprawą sądową - zmarł śmiercią naturalną niedawno, bo w kwietniu 2016 r.
Karierę w SS zaczął w 1942 r., zgłosiwszy się do tej jednostki na ochotnika. Od 1 listopada 1942 do 25 czerwca 1943 r. T. służył jako strażnik w KL Auschwitz. Niemiecka prokuratura zarzucała mu pomocnictwo w morderstwie. W akcie oskarżenia wskazano na to, że oskarżony brał udział w przyjęciu transportów z Berlina, Francji i Holandii. Przynajmniej 1075 więźniów, którzy nimi przyjechali, miało zginąć. W akcie oskarżenia wskazano na to, że Ernst T. "uczestniczył w zorganizowanej na przemysłową skalę masowej zagładzie i świadomie pomagał w morderstwie". Niestety, SS-man wywinął się sprawiedliwości, przynajmniej tej doczesnej.
Natomiast na proces czeka inna nestorka. Chodzi o 92-latkę, której personalia są jeszcze nieznane. Była członkinią SS-Aufseherin, żeńskiej służby pomocniczej. W komendzie obozu Auschwitz od kwietnia do lipca 1944 r. pracowała jako radiotelegrafistka. Zdaniem oskarżenia, jej działalność na tym stanowisku przyczyniła się do śmierci wielu Żydów. Akt oskarżenia został wniesiony we wrześniu ubiegłego roku.
Natomiast procesu może nie doczekać się Hubert Z., który był sanitariuszem w Auschwitz-Birkenau. 29 lutego 2016 r. odroczono rozprawę sądową z uwagi na zły stan zdrowia oskarżonego. Gdyby jednak się ona odbyła, to Hubert Z. byłby najstarszym sądzonym zbrodniarzem nazistowskim. Ale biorąc pod uwagę to, że ma on obecnie 95 lat, trzeba się liczyć z tym, że do niej ostatecznie nie dojdzie...
Opr. na podstawie PAP i IAR.