"Najście na sekretariat. Krzyk". Kontrola poselska w dolnośląskim urzędzie
- Przed chwilą mieliśmy najście na sekretariat. Krzyk, że mam natychmiast przyjmować. Ja w tym czasie byłem na rządowym sztabie kryzysowym i omawialiśmy sytuację na Odrze. Nie jest powiedziane, że poseł jest osobą, którą trzeba w każdym momencie przyjąć. Mam wrażenie, że panowie Jaros i Borys leczą swoje kompleksy - tak interwencję poselską posłów Platformy Obywatelskiej w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim skomentował wojewoda Jarosław Obremski.
Parlamentarzyści PO podjęli w piątek kontrole poselskie w czterech województwach: dolnośląskim, lubuskim, śląskim i zachodniopomorskim.
We Wrocławiu postanowili skontrolować m.in. Dolnośląski Urząd Wojewódzki. Poseł PO Michał Jaros na konferencji prasowej przed rozpoczęciem kontroli podkreślił, że ma ona pomóc w ustaleniu, kto zatruł Odrę oraz kto i co nie zadziałało na czas, by przeciwdziałać tej katastrofie ekologicznej.
Ocenił, że katastrofa ekologiczna to również "sprawa honoru dla tych, którzy w tej katastrofie ekologicznej nie zadziałali odpowiednio na czas".
- Wędkarze w Oławie pod koniec lipca informowali różne instytucje bez skutku - mówił Jaros. - Ta kontrola ma wyjaśnić, dlaczego i kto w jakimś stopniu nie zadziałał. Nie wziął tych zgłoszeń, zarówno od mieszkańców, wędkarzy, a także parlamentarzystów na poważnie i nie wziął się za swoją robotę. Bo przecież sztab kryzysowy powinien zacząć działać w momencie, kiedy z Odry w okolicach Oławy wyłowiono nad trzy tony śniętych ryb - powiedział Jaros.
Z kolei senator Bogdan Zdrojewski ocenił, że straty spowodowane katastrofą na Odrze mają ogromne skutki ekologiczne oraz gospodarcze, a poseł Piotr Borys podkreślił, że celem kontroli jest też ustalenie, czy Wody Polskie tak zarządziły tym kryzysem, by ograniczyć skutki katastrofy ekologicznej.
Wojewoda: happening z udziałem kamer
Działania podejmowane przez polityków opozycji wojewoda ocenił jako rodzaj happeningu z udziałem kamer. - Opozycja jest potrzebna, bo ona pozwala korygować pewne błędy, ale ona musi kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie emocjami - powiedział Obremski. Podkreślił, że przed wykonaniem "pewnych ruchów" politycy powinni weryfikować informacje, aby nie doprowadzać do dezinformacji. - Zanim się postawi oskarżenie, warto zastanowić się, czy ten zarzut jest wiarygodny - powiedział Obremski.
Wojewoda odniósł się do kontroli przeprowadzonej przez posła Borysa, który kilka dni temu pojawił się w zakładzie hydrotechnicznym Żelazny Most należącym do KGHM, który ma pozwolenie na okresowe zrzuty wody do Odry.
- Dzisiaj już wiemy według KGHM, że nie dostali żadnej informacji, by na kilka tygodni wstrzymać zrzut słonej wody (do Odry - przyp. red.). Pytanie czy to mogło być przyczyną podtrucia ryb i zwiększenia stężeń soli w wodzie już w części województwa lubuskiego, gdzie ta katastrofa wybuchła w jeszcze większym stopniu - powiedział Borys.
Spółka w wydanym w czwartek oświadczeniu napisała, że KGHM bada wodę w Odrze przed zrzutem oraz po zrzucie. "Dane dotyczące zrzutów w lipcu i sierpniu jednoznacznie w skazują, że znaczące, choć dopuszczalne zasolenie wody w Odrze następuje już przed miejscem zrzutu KGHM, a woda oddawana przez KGHM nigdy nie wpływa w taki sposób na zasolenie wody, by kiedykolwiek przekroczone zostały normy ustawowe. W praktyce oznacza to, że zrzuty uwzględniają zasolenie i to, jaki jest przepływ wody w Odrze. Dzięki zbiornikom retencyjnym KGHM reguluje zrzuty, z poszanowaniem dla środowiska naturalnego" – podano w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojewoda zapewnił, że instytucje i centra zarządzania kryzysowego podjęły odpowiednie kroki w związku z katastrofą ekologiczną. - W tej chwili wyławiamy ok. 300 kilogramów ryb - przekazał wojewoda. Dodał, że gdy będzie znana oficjalna przyczyna katastrofy ekologicznej, to przyjdzie czas na odpowiedź na pytanie, "czy można było coś zrobić inaczej".
źródło: PAP