Najpilniej strzeżona tajemnica Samoobrony
Weksle Samoobrony, które trzymają posłów w tej partii, nie są zgodne z konstytucją, ale ci, którzy od Leppera jednak uciekli, mają się czego bać - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Dziennik dodaje, że umowy z 2005 roku to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic Samoobrony.
Kandydaci weksle podpisywali w biurze partii w Warszawie, nie mogli zabrać kopii. Ich wahania przecinano - nie podpiszesz, nie startujesz.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do kopii takiej umowy. Konstrukcja jest sprytna - weksle nie są po prostu "karą za opuszczenie partii". Kandydaci godzili się zapłacić związkowi zawodowemu Samoobrona 552 tysięcy złotych - za korzystanie z logo Samoobrony w kampanii wyborczej. Co miesiąc przez całą kadencję kandydaci muszą spłacać po 11,5 tys. Umowa zastrzega: na konto związku przelewa się tylko 2300 złotych. To 20% raty; 80% jest zawieszane.
Dziennik dodaje, że jeśli poseł czy senator nie robi kłopotów, suma zawieszonych rat na koniec kadencji będzie umorzona. Ale co wtedy, gdy odchodzą z partii? Wtedy muszą zwrócić całą niespłaconą kwotę. I to niezależnie od tego, czy odeszli sami, czy ich wyrzucono. Weksle podpisywano in blanco; dla pewności poręczali je małżonkowie. (IAR)