Najpierw strzelali czy ostrzegali? - proces policjantów w Poznaniu
Świadkowie w procesie czterech policjantów, którzy brali udział w strzelaninie, w wyniku której zginął 19-letni Łukasz T. i ciężko ranny został 20-letni Dawid Lis, składali sprzeczne zeznania dotyczącego tego, czy oskarżeni zanim zaczęli strzelać ostrzegli, że są policjantami.
Przed poznańskim sądem okręgowym drugi dzień toczy się proces policjantów, oskarżonych o nieuzasadnione sytuacją użycie broni i niedopełnienie obowiązków. Oskarżeni nie przyznali się do winy, odmawiają składania wyjaśnień.
W nocy 29 kwietnia ubiegłego roku policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu usiłowali zatrzymać i wylegitymować kierowcę samochodu marki rover. Podejrzewali, że jedzie nim groźny, poszukiwany przez nich przestępca.
Ponieważ młodzi ludzie nie zatrzymali się, policjanci zaczęli strzelać w kierunku auta. Z czterech pistoletów - jak wynika z jednej z ekspertyz - oddali łącznie 39 strzałów. Kierowca rovera zginął na miejscu, a pasażer został kaleką - z opinii biegłych wynika, że do końca życia będzie jeździł na wózku, jest częściowo sparaliżowany. Okazało się, że żaden z 19-latków nie był przestępcą, którego chciała zatrzymać policja.
Według świadka obrony, który feralnego dnia jako osoba postronna i niezatrudniona w policji kierował samochodem, którym jechało dwóch policjantów, funkcjonariusze zanim zaczęli strzelać krzyczeli "policja" i mieli na szyjach policyjne identyfikatory. Mężczyzna wyjaśniał w środę przed sądem, że nie był świadomy tego, że bierze udział w policyjnym pościgu za przestępcą. Mówił, że spotkał jednego z oskarżonych na swoim osiedlu i ten poprosił go o podwiezienie; świadek dopiero w drodze zorientował się, że bierze udział w policyjnej akcji.
Z kolei dwaj inni mężczyźni, którzy byli świadkami strzelaniny (jeden z nich widząc zdarzenie zadzwonił na policję) powiedzieli, że oskarżeni strzelali bez ostrzeżenia, nie słyszeli też okrzyków "policja". Powiedzieli, że byli przekonani, iż są świadkami gangsterskich porachunków.
W uzasadnieniu aktu oskarżenia prokuratura napisała: "Mimo szczupłości danych obserwacyjnych policjanci stwierdzili, że w samochodzie przebywa poszukiwany (...) Policjanci nie dysponowali żadnymi transparentnymi oznakami policyjnymi, nie mieli błyskających, przylepnych świateł na dachu samochodu".
Zdaniem prokuratury, podczas akcji doszło do nieuzasadnionego sytuacją użycia broni i niedopełnienie obowiązków dotyczących procedury kontroli uczestników ruchu drogowego. W akcie oskarżenia zarzucono policjantom spowodowanie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób z następstwem w postaci śmierci.
W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu ma wydać wyrok w procesie cywilnym, w którym Dawid Lis domaga się od Komendanta Wojewódzkiego Wielkopolskiej Policji miliona złotych odszkodowania za spowodowanie kalectwa i comiesięcznej renty na rehabilitację.
Oskarżonym policjantom grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.