Najpierw ją kochają, potem nienawidzą
Z niemałym i niesmacznym problemem borykają się mieszkańcy polskich miasta. Białe ślady na butach i wyżarta karoseria, to tylko początek listy negatywnych skutków nadmiernej ilości soli na drogach.
Przeczytaj artykuł "Odwilż to nie Armagedon, poradzimy sobie"
Sypnęło śniegiem podczas tej zimy, jak już dawno nie sypało. Jeśli kogoś miał zaskoczyć ten nagły atak, to na pewno nie drogowców. Zaczajeni w pługach i solarkach cierpliwie czekali na oberwanie chmury zapowiadanej przez meteorologów. Zmrożeni nagłą sytuacją kierowcy podgrzewali atmosferę tkwiąc w korkach. Gdy nieustannie słychać trąbienie i zbiorowe narzekania właścicieli samochodów, nie ma innej rady - trzeba to wszystko posolić. I to mocno.
Zobacz galerię"Zostali odcięci od świata"
Mimo ograniczenia przez Ministra Środowiska w 2005 roku ilości środków chemicznych wysypywanych na drogi, przy silnych opadach śniegu i ujemnych temperaturach na każdy metr kwadratowy ulicy trafia nawet 30 g mieszanki składającej się z chlorku sodu (soli) i chlorku wapnia. Jest to maksymalna dawka, która tylko z pozoru wydaje się niewielka.
Warszawski Zarząd Oczyszczania Miasta jest odpowiedzialny za 1/3 stołecznych dróg, czyli 1312 km. Zarząd Dróg Miejskich w Poznaniu musi doprowadzić do ładu 1134 km, Miejski Zarząd Ulic i Mostów w Katowicach ponad 541 km. Policzmy, ile zużywają soli na jednorazowe przywrócenie czarnego blasku. Biorąc pod uwagę jedynie drogi jednopasmowe o szerokości trzech metrów, tylko w tych wymienionych miastach na ulice wysypano 2 688,3 ton słonej mieszanki.
Warto się zastanowić, czy to oby nie za dużo? Dodatkowo grudki soli lądują także na ulicach, za które odpowiedzialne są dzielnice, na drogach wewnętrznych oraz na niezliczonej długości chodników. Z tego wszystkiego kopalnia soli w Kłodawie ledwo nadążała z dostawami.
Jednak, choć przesolonej zupy nikt nie lubi, to chętnie sypiemy ją na drogi. I wszystko wygląda pięknie, dopóki nie przyjdzie wiosna. - Dopiero wtedy widać, na ile metody zabezpieczenia roślinności były niedoskonałe - mówi Sławomir Brzózek z fundacji Nasza Ziemia.
WP:
Monika Szafrańska: Dlaczego wciąż sypiemy drogi mieszanką solną? Czy nie ma innej, lepszej metody na walkę ze śniegiem i lodem na drogach?
Sławomir Brzózek, fundacja Nasza Ziemia: - Wciąż używamy mieszanki soli do sypania dróg dlatego, że nadal jest ona najpowszechniejszym i najtańszym środkiem, który skutecznie walczy z lodem, po prostu go roztapiając. Z punktu widzenia ochrony środowiska, może się okazać błędnym pomysłem zastąpienie soli innym środkiem, który na etapie produkcji czy utylizacji wykaże się gorszymi właściwościami. Dlatego nie słyszałem, aby ktoś stosował inne środki. Sól mimo wszystko jest minerałem.
WP:
Jest naturalnym środkiem, ale jej wpływ nie pozostaje bez znaczenia. W jaki sposób wpływa na środowisko?
- Sól w naturalnych warunkach, albo jest rozpuszczana w wodzie, albo zalega gdzieś głęboko pod ziemią. Natomiast niszczy je osadzając się w glebie i przenikając do roślin. Bardzo dobrze będzie to widać wiosną na drzewach rosnących przy drogach. Od strony jezdni nie mają liści, wyglądają jakby były porażone. Tak wygląda właśnie wpływ osadzającej się soli i jej spływania do ziemi. Zaczyna się od tego, że jeżdżąc samochodami, rozbijamy śnieg. Ta mieszanina soli i pary wodnej unosi się w powietrzu osadzając się na roślinach oraz całym otoczeniu. Ten wpływ na środowisko jest najbardziej zauważalny ze względu na degradowanie żywych form roślin i zwierząt. WP:
W jaki sposób zabezpiecza się tereny zielone i drzewa przed solą?
- Niestety nie ma doskonałych metod. Postawienie płotków odseparowujących tereny zielone od odśnieżanych zbyt wiele nie pomaga. Co prawda sól dzięki temu mniej wpada na pobocze, ale pozostaje problem z oparami, jakie osiadają się na roślinach. Wszyscy chcielibyśmy poczuć wiosnę w miastach widząc piękne rośliny. Dlatego trzeba pamiętać przez cały rok, że to właśnie one stabilizują wilgotność powietrza, są termostatami - naturalnie obniżają temperaturę. Przy olbrzymich upałach są niezastąpione. Dlatego warto o nie dbać i zoptymalizować proces solenia.
WP:
Negatywny wpływ ma także tzw. czarny lód?
- Ta mieszanka wody i zanieczyszczeń połączona z asfaltem jest uciążliwym odpadem. Lód rozpływa się i przesiąka do gleby. Na poboczach co prawda jest i tak mniej roślin chronionych czy rzadko występujących, ale pozostaje wielkim problem dla miast. Tych hałd śniegu, zgodnie z ustawą wodną Ministerstwa Ochrony Środowiska, nie można wywozić do rzek, ani składować bliżej niż 50 m w ich pobliżu. Biorąc za przykład Warszawę, cały ten rozpuszczony brud spływa kanalizacją do Wisły. Brakuje oczyszczalni, więc ściek z ulicy trafia bezpośrednio do rzeki. Warto by było, aby każdy zarządca policzył, ile wydaje pieniędzy na akcję walki z zimą, a służby ochrony środowiska, aby określiły stopień zasolenia rzek w Polsce.
WP:
Skoro jest tak wiele skutków ubocznych, może powinno się rozpylać mniej mieszanki solnej na drogach?
- Możemy sobie nawet zadać pytanie, czy w ogóle musimy solić? W krajach, gdzie warunki śniegowe są znacznie ostrzejsze, rzadko kiedy doprowadza się do tego, że drogi są zupełnie czarne. Tzn. nie ma takiej potrzeby, ponieważ np. ludzie zmieniają opony na zimowe, zakładają łańcuchy, albo jeszcze inaczej - mniej korzystają z samochodów. Oczywiście łatwo sobie tak gdybać, gdy siedzi się w domu, a inaczej, kiedy musimy gdzieś się dostać. Nie wyobrażamy sobie przecież sytuacji, żeby po naszych drogach nie mogły jeździć karetki, albo samochody dostarczające żywność. Tej soli używamy dlatego, że wciąż nie znamy lepszej, skuteczniejszej metody walczenia ze śliską nawierzchnią. A po zaśnieżonej powierzchni nie potrafimy jeździć. Widać to doskonale po problemach, z jakimi borykają się duże miasta i jak mnóstwo pieniędzy wydają na akcję walki z zimą. A przecież znalazły się takie miejscowości, które podęły decyzje o nie odśnieżaniu ulic, a jedynie najbardziej uczęszczanych dróg.
Przykład Bytomia Odrzańskiego, w którym nie odśnieża się dróg, ani nie posypuje się ich solą, może okazać się wspaniałą metodą. Zima bez wspomnień na widok białych śladów na butach i spodniach, zniszczonej karoserii oraz wielu innych problemów, których sprawcą jest tak niezastąpiona do frytek i znienawidzona nie tylko przez dietetyków NaCl - sól.
Monika Szafrańska, Wirtualna Polska