Najgorszym rozwiązaniem ws. Syrii byłaby bezczynność - uważa "Financial Times"
Niezależnie od tego, co ustalą inspektorzy ONZ ds. broni chemicznej, zachodni atak na syryjskie cele wojskowe wydaje się coraz bardziej prawdopodobny. Nie ma dobrego rozwiązania obecnej sytuacji w Syrii, ale najgorsza byłaby bezczynność - pisze "Financial Times".
27.08.2013 | aktual.: 27.08.2013 10:40
"Financial Times" przypomina w artykule redakcyjnym, że po ataku gazowym na przedmieściach Damaszku, w którym zginęło od kilkuset do 1300 cywilów, prezydent Syrii Baszar al-Asad nie dopuszczał do tego miejsca oenzetowskich ekspertów wystarczająco długo, by pozbyć się dowodów. USA mają rację, krytykując grę na czas prowadzoną przez reżim i twierdząc, że zgoda na przyjazd inspektorów nadeszła zbyt późno i jest niewystarczająca - pisze "FT".
"Walka Asada o utrzymanie się u władzy za wszelką cenę (...) opiera się na założeniu, że społeczność międzynarodowa jest zbyt podzielona, by działać z przekonaniem" - wyjaśnia "FT". Syryjski prezydent sądzi, że wpuszczenie inspektorów pogłębi podziały dotyczące właściwej odpowiedzi na domniemane użycie przez niego broni masowego rażenia. "Ale nie można pozwolić, by wygrał za pomocą takiej karty" - podkreśla brytyjski dziennik.
Według "FT" inspektorzy muszą szybko poinformować, czy ich zdaniem dowody ataku chemicznego zostały zniszczone. Gazeta dodaje, że to, iż na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia w ogóle użyto broni chemicznej wydaje się niemal pewne, podobnie jak to, że za atakiem stoją siły Asada.
Sygnał dla zbójeckich krajów
"W interwencji nie chodzi o włączanie się do syryjskiej wojny domowej, lecz wysłanie informacji zbójeckim krajom, że stosowanie broni masowego rażenia nie będzie tolerowane" - zaznacza "FT". Rosja i Chiny zawetują dowolną rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, zezwalającą na działania wojskowe w Syrii. "Ale w Kosowie w 1999 roku społeczność międzynarodowa działała z przyczyn humanitarnych, bez wsparcia RB ONZ, i od tego czasu jej działania zostały uprawomocnione", a "społeczność międzynarodowa przyjęła zasadę, że ma obowiązek interweniować, by zapobiegać okrucieństwom takim jak te, którym poddawani są cywile w Syrii" - dodaje "FT".
Według gazety prezydent USA Barack Obama, który jeszcze rok temu w ostrych słowach mówił, że użycie broni chemicznej byłoby przekroczeniem czerwonej linii teraz niechętnie doszedł do momentu, w którym rozważa interwencję. "Brak zdecydowanych działań jeszcze bardziej osłabiłby jego wiarygodność" - zaznacza gazeta.
Przedstawiciele władz sugerują, że interwencja ograniczałaby się do ataków na kilka celów wojskowych: lotnisk i miejsc, gdzie są wyrzutnie pocisków rakietowych.
Piętno Iraku
Mimo mocnych argumentów za interwencją, pamięć o błędach w Iraku, gdzie broń masowego rażenia także była pretekstem do interwencji, a nie została ostatecznie znaleziona, sprawia, że decyzja jest jeszcze bardziej sporna - uważa "FT". Najważniejsze jest, by - jeśli dojdzie do ataków - przedstawione zostały twarde dowody na użycie przez Asada broni chemicznej.
"Jakakolwiek akcja powinna opierać się na szerokiej międzynarodowej zgodzie, w tym ze strony Ligi Arabskiej. Prawne podstawy do interwencji muszą być wyjaśnione. Ponadto choć atak utrudniłby osiągnięcie pokoju, Rosja i USA powinny wciąż naciskać na negocjacje między rebeliantami i reżimem, w celu znalezienia politycznego rozwiązania" konfliktu.
"Akcja wojskowa niesie ze sobą ryzyko. Nie ma dobrych opcji w celu pozbycia się zagrożenia, jakie Asad stanowi dla swego narodu i całego świata. Ale nie robienie niczego byłoby najgorszą" ze wszystkich opcji - konkluduje "Financial Times".