Najgłośniejsze afery obyczajowe polskich polityków
Do tej pory polscy politycy niechętnie dzielili się z mediami prywatnym życiem. Kazimierz Marcinkiewicz odsłonił wiele i sam podsycał zainteresowanie swoim romansem - czytamy w "Rzeczpospolitej".
10.02.2009 | aktual.: 25.02.2009 10:20
Wcześniej politycy tylko czasami chwalili się na łamach kolorowych czasopism atrakcyjną żoną czy córką. Ale już jak ognia unikali opowiadania mediom o kontrowersyjnych historiach z ich udziałem. Natomiast Kazimierz Marcinkiewicz sam dostarczył dziennikarzom pożywki, szukając sposobów na podtrzymanie swojej popularności.
- Dziennikarzom będzie teraz łatwiej drążyć kontrowersyjne sprawy związane z życiem intymnym polityków, hamulce zostały zwolnione - uważa socjolog Jarosław Flis. Zastrzega, że politycy, których media lubią, nadal będą mieli taryfę ulgową, w przeciwieństwie do tych, z którymi mają na pieńku.
Facet smażący placki
Na początku lat 90. uwagę opinii publicznej przykuła sprawa Moniki, córki wicemarszałka Sejmu I kadencji Andrzeja Kerna (Porozumienie Centrum). Polityk udał się do prokuratury, aby zawiadomić, że dziewczyna została porwana białym maluchem. Sprawcą był starszy o pięć lat chłopak Moniki. Uprowadzenie odbyło się przy pełnej akceptacji dziewczyny.
- Nie zgodzę się na małżeństwo dziecka z facetem, który przez całe życie będzie smażył placki - oświadczył wicemarszałek (chłopak pracował w barze rodziców). “Dziecko” miało wówczas 17 lat i tuż po uzyskaniu pełnoletności poślubiło swojego wybranka.
Sprawa, oprócz rodzinnego, miała podtekst polityczny. Rodzice Maćka byli związani z działaczami lewicy, a na ślubie brylował Jerzy Urban. I to oni, a nie Kern, nagłaśniali konflikt. Posłowie lewicy i Unii Demokratycznej zażądali odwołania wicemarszałka. Wniosek nie przeszedł, ale Bronisław Geremek grzmiał, że Kern jest społecznie skompromitowany.
Oszustka Anastazja P.
Także druga z obyczajowych historii początku lat 90. znalazła się w kręgu zainteresowania UOP. I także w niej aktywną rolę odegrał Urban opisujący w tygodniku “Nie” ze szczegółami kolejne odsłony afery.
Podszywająca się pod dziennikarkę z arystokratycznym rodowodem Anastazja P. krążyła po Sejmie i uwodziła polityków z pierwszych stron gazet. W rzeczywistości nazywała się Marzena Domaros i była oszustką poszukiwaną przez organa ścigania. Swoje seksualne przygody opisała w książce “Erotyczne immunitety”. Dostało się posłom zarówno z prawej, jak i lewej strony. Anastazja P. oszczędziła tylko polityków z UD i KLD. Ale większość dziennikarzy nie chciała jej wynurzeń relacjonować. Tabloidów wówczas w Polsce jeszcze nie było.
Tajemnicza Anna M.
Nieco mniej wstrzemięźliwości wykazali już dziennikarze (pierwszy był “Wprost”), gdy dwa lata później opisywali domniemany romans ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka z tajemniczą Anną M. Najpierw była jego sekretarką, później została zatrudniona w Interamsie, firmie komputerowej bliskiego kolegi premiera. Interams otrzymał intratne zlecenia od rządu.
Prasowe perypetie prezesa PSL nabrały wigoru, gdy do tabloidu doniosła na Pawlaka jego żona. Skarżyła się, że od kilkunastu lat wytrzymuje jego zdrady, że miał kochanki i nieślubne dziecko, a teraz chce obniżenia alimentów.
Poważne media sprawą się nie zajęły. Zajęła się nią natomiast Jolanta Szczypińska z PiS, przekonując, że to absolutnie naganne zachowanie szefa partii. Tym razem Pawlak zabrał głos, ujawniając, jakie alimenty płaci rodzinie. Sprawa ucichła.