Nadlatuje armia PiS‑aniołów. Po aureolach ich poznacie
Partyjno-rządowe przebieranki, które PiS ogłosił Polakom, już przyniosły efekt. W karnawale zapomnijcie o wypożyczeniu kostiumów anielic/aniołów, czarodziejek/czarodziejów, pasterek/pastuszków. Władza wszystkie zarezerwowała. Nawet smerfy nie zostały.
22.12.2018 07:09
Przespałem wiekopomne wydarzenie, jakim konwencja PiS. Żałuję, że nie widziałem jak partia politycznych jastrzębi, przemienia się w partię powszechnej miłości, partię dzieci kwiatów. Ciesząc się z rodakami, nadrabiam zaległości związane z tą dobrą nowiną.
Tylko król pozostał w garniturze
Jeśli Jarosław Kaczyński mówi, że partia ma zmienić twarz, to politycy PiS nie dywagują. Nawet jeśli któryś w duchu jęknie: "Prezesie, dlaczego?", to przecież nie podzieli się głośno swoimi wątpliwościami.
Jeśli premier ogłasza, że kochamy Unię Europejską, to kochamy – momentalnie stajemy się "bijącym sercem Europy". W pakiecie wielbimy też praworządność, a słowo "konstytucja" przestaje nam przeszkadzać.
Jeśli przekaz utrwala odkurzona przez czynniki najwyższe była premier Beata Szydło, to klaszczemy, aż obrzękną nam prawice. Bo posłowie PiS – to trzeba im oddać – bardzo poważnie traktują wszystko, co partia im rozkaże.
W Szeligach, na słynnym już zlocie sytych, tłustych kotów – nazwanym dla niepoznaki konwencją PiS – było coś jeszcze, co kazało posłom uznać, że to nie przelewki.
Gdy tylko skończył przemawiać prezes, politycy siedzący najbliżej mównicy dostrzegli że paru osiłków wtargało za kulisy wielkie pudła wypełnione po brzegi kostiumami. Znak był więcej, niż jasny - skoro nowa polityka, to i nowe szaty. Temat potraktowano bardzo dosłownie.
Przymierzanie rozpoczęło się zaraz po pierwszej części imprezy. Mimo, że spece od logistyki bardzo się postarali, to od początku było jasne, że towaru dla wszystkich nie wystarczy. Cóż, świat nie jest urządzony sprawiedliwie. Pierwsi podchodzili ministrowie. Joachim Brudziński już, już wyciągnął rękę po bajecznie kolorowy kostium czarnoksiężnika, gdy nagle odskoczył jak oparzony. Zauważył przyczepioną karteczkę: "Mateusz Morawiecki" i adnotację: "zniknął mafię vatowską". Klnąc w duchu, szef MSWiA wybrał kostium anioła. Mariusz Błaszczak, zrozpaczony że myśleć trzeba szybko, bo kolejka napiera, skopiował wybór Brudzińskiego (prawdopodobnie szef MON nie wziął pod uwagę wszystkich obowiązków, które ten strój nakłada na noszącego).
Wybór okazał się jednak OK i Błaszczak mógł odetchnąć. Jakoś tak się złożyło, że po kilku minutach większość ministrów ocierała się o siebie anielskimi skrzydłami, a nad ich głowami majtały się aureole z pomalowanego na złoto kartonu. Wyróżniał się tylko minister energii, który przyczepił sobie do aureolki klika żaróweczek (żeby było jasne - zasilanych z baterii, czyli oszczędnie).
W paczce został tylko jeden kostium – króla. Jakoś nikt nie kwapił się żeby po niego sięgnąć.
Geniusz Macierewicza zainspirował wszystkich
Widząc, że sklepik pusty, reszta towarzystwa w panice rzuciła się do samochodów. W najbliższej wypożyczalni kostiumów pierwszy zameldował się wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński. Miał łatwiej - jechał na pełnej bombie w asyście kilku radiowozów.
– Dwadzieścia Smerfów zwykłych i jeden Papy – zaordynował. Już odchodząc od kasy zorientował się, że wybór jest cokolwiek dziwny. Na reklamację było już jednak za późno. Przy kasie rozgrywały się bowiem sceny dantejskie.
Oto Bernadeta Krynicka walczyła o kostium z Elżbietą Kruk (okazało się potem, że to strój nie anioła, a księżniczki. Do tego arabskiej), a Dominik Tarczyński rozpaczliwie próbował wcisnąć się w zbyt mały kostium św. Józefa. Prawie mu się udało, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
– O, ten będzie mój, wyskakuj – Antoni Macierewicz zdecydowanie położył dłoń na sfatygowanym "Józefie". Tarczyński już chciał użyć języka "miłości", gdy przypomniał sobie, że prezes zabronił.
Wybór przewodniczącego speckomisji smoleńskiej zainspirował tłum. Uznali, że to wyjątkowo sprytne okazywać pokorę. Co prawda Józef był tylko jeden, ale wzięciem zaczęły cieszyć się stroje pastuszek i pastuszków. Geniusz Macierewicza dostrzegła nawet Beata Szydło, która towarzysko zawitała do wypożyczalni. Po krótkim targu swoje wdzianko anielicy udało się jej przehandlować na strój Maryi, co wyraźnie ucieszyło "matkę Polkę".
Po starciach polityków PiS w wypożyczalni zostały tylko strzępy poszarpanych przebrań. Chęć posiadania kostiumów była jednak tak silna, że kilka pań pozbierało te resztki z myślą: "Krystyna będzie miała dużo czasu, to coś nam z tego uszyje".
Szczęśliwcy, którzy upolowali stroje, wrócili do Szelig na drugą część konwentyklu. Na scenę ponownie weszła w zgrzebnym gieźle Maryja-Beata. "Polki i Polacy. Jesteśmy tu po to, żeby wam służyć".
Dziesiątki aniołów ze zrozumieniem pokiwały głowami. Suweren przed telewizorem uronił łzę wzruszenia.