Na ratunek ginącym pszczołom budują hotele
Pestycydy i liczne choroby wyniszczają pszczoły na całym świecie, a trudno wyobrazić sobie uprawianie warzyw i roślin bez ich pomocy. Greenpeace stara się odbudować populację pszczół, budując hotele dla tych pożytecznych owadów.
24.06.2015 | aktual.: 24.06.2015 16:40
Zjawisko wymierania pszczół zaobserwowano najpierw w drugiej połowie XX wieku w Stanach Zjednoczonych, ale wkrótce okazało się, że podobnie dzieje się na całym świecie. To ogromny problem, bo szacuje się, że aż 84 proc. roślin uprawnych jest zapylanych właśnie przez owady (nie tylko pszczoły, ale też m.in. przez trzmiele, których populacja także się zmniejsza). Jeśli zabraknie pszczół, ludzie będą musieli wynaleźć inną metodę zapylania roślin, zapewne znacznie mniej wydajną i wiążącą się z wysokimi kosztami.
Naukowcy od lat szukają przyczyn wymierania pszczół i sposobów przeciwdziałania temu zjawisku. Teorie były różne, przez jakiś czas istniała teoria, że winę ponosi globalne ocieplenie, a nawet rozwój telefonii komórkowej. Obecnie najczęściej mówi się o tym, że do masowego ginięcia pszczół przyczynia się głównie chemizacja rolnictwa, zwłaszcza stosowanie pestycydów – środków ochrony roślin, którymi rolnicy opryskują pola.
Zła pora oprysków
- Rzeczywiście pestycydy są trujące dla pszczół. Część z nich, pestycydy z grupy neonikotynoidów sprawia, że pszczoły nie wiedzą, gdzie są, nie potrafią wrócić do ula i latają tak długo, dopóki nie umrą – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Małgorzata Bieńkowska, kierownik Pracowni Hodowli Pszczół w Oddziale Pszczelnictwa Instytutu Ogrodnictwa w Puławach. – Problem byłby znacznie mniejszy, gdyby rolnicy dokonywali oprysków w porze wieczornej, kiedy pszczoły nie są aktywne. Zmusza ich zresztą do tego prawo, ale wiele osób woli wyjeżdżać w pole, gdy jest ciepło i słonecznie, a wtedy opryski zabijają pszczoły – dodaje.
Takimi zachowaniami rolnicy sami sobie szkodzą, bo przecież istnienie pszczół leży w ich własnym interesie. Gdy ich zabraknie, nie będą mieli, co zbierać z pól. Pszczelarze sami starają się edukować i pilnować, aby w okolicach ich pasiek nie prowadzono oprysków w ciągu dnia.
- I najczęściej rolnicy tego przestrzegają, bo boją się wysokich kar. Czasem jednak zdarza się, że musimy interweniować – opowiada Andrzej Kulma, który wraz z bratem i dziadkiem prowadzą pasiekę złożoną aż z 350 uli w Nekli w Wielkopolsce.
Pasożyt niebezpieczniejszy od pestycydów
Pestycydy to jednak nie jedyna przyczyna wymierania pszczół. Zdaniem naukowców o wiele większe spustoszenie w pasiekach sieją różnego rodzaju choroby.
- Najpoważniejsza to warroza, która polega na tym, że organizmy pszczół są atakowane przez roztocza. Pasożyt szybko rozprzestrzenia się na całą pszczelą rodzinę. Mimo wielu wysiłków do tej pory nie udało się wynaleźć skutecznego sposobu na walkę z tą chorobą, ponieważ roztocza uodparniają się na stosowane preparaty – wyjaśnia dr Bieńkowska, dodając, że do rozwoju choroby w ulach często przyczynia się niewłaściwe postępowanie samych pszczelarzy.
Potwierdza to Andrzej Kulma, który zwraca uwagę, że zwłaszcza młodzi hodowcy pszczół często nie zauważają choroby u swoich owadów, a kiedy już się zorientują, jest już za późno.
- Zdarza się jednak, że nawet doświadczeni pszczelarze odkrywając chorobę, zamiast zająć się leczeniem pszczół i rezygnując z ostatnich zbiorów miodu, wolą zebrać miód i dopiero później leczyć warrozę, chociaż często jest już za późno – opowiada hodowca.
Niezależnie od przyczyn wymierania pszczół, temu niebezpiecznemu zjawisku od lat stara się przeciwdziałać Greenpeace. Fundacja od lat zachęca, aby nawet domowym sposobem zbudować niewielki ul w swoim ogrodzie czy na działce. To proste konstrukcje, które można wykonać samodzielnie przy pomocy łodyg bambusa, sznurka, plastikowej butelki czy desek.
W 2013 r. Greenpeace przeprowadził też zbiórkę na rzecz budowy „hoteli” dla owadów zapylających. Akcję wsparło aż 5 tysięcy osób, dzięki czemu rok temu udało się zbudować aż 100 takich obiektów w 16 miastach Polski (m.in. w Warszawie, Poznaniu, Opolu, Olsztynie, Katowicach, Wrocławiu), głównie w parkach.
- Nasze hotele, przygotowane według instrukcji specjalistów entomologów, zbudowane są tak, że stają się naturalnym wyborem dla owadów, gdy te szukają sobie lokum – wyjaśnia Marianna Hoszowska, specjalista ds. komunikacji w fundacji Greenpeace. – Hotele zostały zasiedlone pszczołami murarkami i wiemy, że w wielu hotelach pszczele życie "kwitnie" - mieszkają w nich teraz nie tylko murarki, ale również wielu innych, nowych lokatorów, którzy sami zasiedlili hotele – dodaje.
Trzeba uważać, gdzie się stawia ul
Dr Małgorzata Bieńkowska akcję budowy hoteli bardzo chwali, ale ma zastrzeżenia.
- Trzeba uważać, gdzie się stawia takie ule i czy zamieszkują w nich łagodniejsze gatunki pszczół. Trzeba bowiem pamiętać, że wiele osób ma alergię na jad pszczeli, dla których użądlenie może być wręcz śmiertelnie niebezpieczne, dlatego trzeba ostrożnie wybierać miejsce dla ula – zwraca uwagę. – Poza tym takimi ulami powinni opiekować się eksperci, którzy wiedzą, jak należy zajmować się pszczołami – dodaje.
Tymczasem opieką nad hotelami zajmują się głównie szkoły, przedszkola, stowarzyszenia i fundacje. Zainteresowanie jest ponoć bardzo duże.
- Do zadań opiekunów należy monitorowanie stanu hotelu i raz do roku przeprowadzenie prostych prac porządkowych, np. wymiana lub uzupełnienie trzciny, drobne prace naprawcze, jeśli doszło do uszkodzeń, np. porwania siatki zabezpieczającej itp. – wyjaśnia Hoszowska.
Akcję ochrony owadów zapylających Greenpeace prowadzi cały czas. Na stronie www.greenpeace.pl można znaleźć szczegółowe informacje i wpłacić pieniądze na konto fundacji.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .