Na ochronę negocjatora poleciały kamienie i farba
W Prisztinie skrajni albańscy nacjonaliści dwukrotnie zaatakowali kamieniami i puszkami z czerwoną farbą policję, chroniącą trasę przejazdu pierwszego serbskiego negocjatora, który przybył na rozmowy do stolicy Kosowa.
Kilkuset Albańczyków z ruchu "Samookreślenie" wznosiło okrzyki "Hańba, Hańba", protestując przeciwko rozmowom kosowsko-serbskim.
Gdy negocjator z ramienia Belgradu, Borko Stefanović, udawał się na spotkanie w kosowskim wicepremierem, Hajredinem Kucim, demonstranci uszkodzili kamieniami cztery samochody policyjne z jego ochrony.
Siły porządkowe odpowiedziały, ostrzeliwując protestujących granatami z gazem łzawiącym.
Kilka osób ze strony demonstrantów i kilku policjantów odwieziono do szpitali, gdy policja przystąpiła do rozpraszania protestujących. Kamienie poleciały także w kierunku siedziby rządu kosowskiego.
Kosowo, była serbska prowincja, uważana przez Serbów za kolebkę ich kultury związanej z prawosławiem, zadeklarowało niepodległość i oderwało się od Serbii w 2008 roku. Zostało uznane przez 75 państw spośród 193 krajów członkowskich ONZ.
Belgrad nie uznał dotąd niepodległości swej byłej prowincji.
Jak podkreśla się w kołach dyplomatycznych Brukseli, Belgrad musi nawiązać stosunki z Kosowem, jeśli chce ubiegać się w tym roku o kandydowanie do Unii Europejskiej.
Z kolei Prisztina nie może z powodu opozycji Belgradu przystąpić do wielu międzynarodowych gremiów gospodarczych i uzyskać m.in. własnego międzynarodowego kodu telefonicznego.
Tak więc oba kraje blokowały się dotąd nawzajem w rozwijaniu swych stosunków międzynarodowych.
W wywiadzie dla kosowskiego dziennika "Koha Ditore", Stefanović podkreślił, że Serbia jest kluczem do rozwiązania kwestii Kosowa.
"Kosowo i Serbia dzięki tej wizycie dokonały otwarcia historycznego etapu, po raz pierwszy od czasu proklamowania przez Prisztinę niepodległości Kosowa, ponieważ zdołały nawiązać bezpośrednio kontakt bez międzynarodowej mediacji" - napisał w swym komentarzu dziennik "Koha Ditore".