Na niepodległość czekają ponad 100 lat. To referendum ma być decydujące
Prezydent irackiego Kurdystanu Masoud Barzani ogłosił referendum niepodległościowe, które odbędzie się 25 września. Na niecały miesiąc przed wyborami atmosfera zaczyna gęstnieć coraz bardziej. Swoje niezadowolenie wyrażają władze centralne w Iraku oraz sąsiedzi, głównie Turcja. W rozmowie z Wirtualną Polską sprawę komentuje Ziyad Raoof, pełnomocnik rządu Kurdystanu w Polsce.
29.08.2017 | aktual.: 30.08.2017 08:13
Krystian Winogrodzki: Jakie nastroje panują wśród Kurdów na miesiąc przed przeprowadzeniem referendum?
Ziyad Raoof: Generalnie nastroje są bardzo pozytywne i zdecydowanie pro-niepodległościowe. Niemal codziennie są wiece i spotkania przedreferendalne zarówno w kraju, jak i za granicą. W ostatni weekend jedno z nich odbyło się w Niemczech, w Kolonii. Spodziewano się 5 tysięcy, a przyszło 20 tysięcy Kurdów. Oczywiście są osoby i siły polityczne, które uważają, że nie jest to odpowiedni moment i należy jeszcze poczekać, aby być lepiej przygotowanym. Jednak większość partii politycznych uznało, że nie należy już dłużej zwlekać.
Dążenia niepodległościowe Kurdów przyśpieszyły po walkach z ISIS. Zobacz video z walk w północno-zachodnim Iraku:
Atmosfera wokół głosowania powoli zaczyna gęstnieć. Iracki Premier Haydar El-Abadi ostrzega, że potencjalna niepodległość państwa Kurdów mogłaby prowadzić do tragicznych konsekwencji. Z kolei turecki Minister Spraw Zagranicznych Mevlut Cavusoglu mówi, że jest zagrożenie wojną domową. Czy państwa sąsiedzkie zaczynają robić czarny PR wokół referendum?
Tak, te działania jak najbardziej można nazwać czarnym PR-em. Mimo to nastawienie Kurdów jest pokojowe. W taki sposób chcielibyśmy przeprowadzić ten proces, w porozumieniu z Irakiem oraz sąsiadami. Niestety, są pewne kręgi nacjonalistyczne w krajach Bliskiego Wschodu, szczególnie tych, które dzielą między siebie Kurdystan. Nie mogą pogodzić się z myślą, że Kurdowie są narodem, któremu tak jak każdemu innemu, przysługuje prawo do samostanowienia. Robią wszystko co mogą, by przestraszyć Kurdów i przekonać ich do odstąpienia od przeprowadzenia referendum.
Jeden z tureckich komentatorów stwierdził, że jeśli referendum będzie miało miejsce, to może prowadzić do poważnego kryzysu ekonomicznego irackich Kurdów. Czy ta opinia wpisuje się w powyższą retorykę straszenia oraz jak to się odnosi do niedawnego porozumienia z rosyjskimi fabrykami ropy i gazu, a także informacjami o samowystarczalności autonomii?
To element straszenia i robienia czarnego PR-u. Ale z drugiej strony, w bezpośrednich rozmowach tureckie władze wcale nie są tak wrogo nastawione. Na przykład podczas ostatniej wizyty w Kurdystanie ministra spraw zagranicznych Cavusoglu, na konferencji prasowej zapewnił on, że nie będzie zamknięcia granic i blokady ekonomicznej.
Zresztą to już nie są lata 90. ubiegłego wieku, kiedy Kurdystan przez wiele lat musiał egzystować przygnieciony embargiem ekonomicznym, chociaż wtedy też przetrwaliśmy. Teraz już są inne czasy. Nie tylko Rosja, USA, ale i większość krajów Europy oraz świata mają wspólne interesy z Kurdystanem. W branży naftowej i gazowej w Kurdystanie działa kilkadziesiąt firm, zaczynając od największych graczy jak ExxonMobile, Chevron, Gasprom itd. To samo dotyczy innych sektorów gospodarki.
Czy Iran i Turcja będą głównymi przeszkodami w drodze do niepodległości? Jak można scharakteryzować relacje z Turcją? Z jednej strony ich polityka jest bardziej liberalna w stosunku do tego co można było zaobserwować na przestrzeni poprzednich lat. Z drugiej strony, w porównaniu do Iraku, mają ok. trzy razy większą populację Kurdów na swoim terytorium, więc nie mogą zbyt mocno angażować się w niepodległościowe ruchy.
Tak jak wspominałem, mentalność wielu tureckich, arabskich czy perskich nacjonalistów nie pozwala im na pogodzenie się z faktem, że Kurdowie są równoprawnym narodem i sami mogą zdecydować, czy chcą być niepodlegli. Trzeba pamiętać, iż referendum i ewentualne ogłoszenie niepodległości dotyczy tylko i wyłącznie Kurdystanu irackiego. Prezydent Masoud Barzani i kurdyjscy politycy wielokrotnie to podkreślali.
Pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce Ziyad Raoof/ Materiały nadesłane
W związku z tym, Iran i Turcję obowiązuje zasada nie ingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw. Niemniej jednak, chcielibyśmy ogłosić niepodległość w porozumieniu także z tymi krajami i zachować z nimi dobrosąsiedzkie stosunki, jeszcze bardziej rozwijać relacje gospodarcze. Turcja jest obecnie największym partnerem ekonomicznym irackiego Kurdystanu. Te korzyści są obustronne. Iran również jest ważnym partnerem gospodarczym Kurdystanu, więc on także czerpie profity z tych relacji.
A jeśli chodzi o wpływ niepodległości Kurdystanu irackiego na pozostałe części Kurdystanu w Turcji, Iranie i Syrii uważam, że jeżeli kraje te zapewnią Kurdom wszelkie prawa i będą się starać ułożyć z nimi relacje, to jest duża szansa na osiągnięcie porozumienia. Nam w Iraku to się nie udało, nawet po obaleniu w 2003 roku Saddama Husajna i uchwaleniu konstytucji, która zapewnia w ramach systemu federalnego szerokie prawa dla Kurdów. Co z tego, że konstytucja przewiduje je, kiedy w praktyce większość postanowień jest łamanych lub ignorowanych.
Dlaczego referendum zostało ogłoszone właśnie w tym momencie? Wynika to z osłabienia pozycji Iraku w kontekście walki z ISIS?
Jak już mówiłem to wyraz tego, że koncept "nowego" Iraku, który miał być krajem federalnym i demokratycznym i rozwijać się tak, aby zapewnić pokój i dobrobyt obywatelom, poniósł całkowitą klęskę. Widzimy, jak wygląda sytuacja po 14 latach od obalenia dyktatora. Polityka kolejnych rządów irackich doprowadziła do bardzo głębokiego podziału społeczeństwa, gigantycznej korupcji, rozkładu armii, braku bezpieczeństwa i fatalnej sytuacji gospodarczej.
Właśnie w takich okolicznościach kilkusetosobowa grupa terrorystyczna z tzw. Państwa Islamskiego była w stanie opanować Mosul, drugie największe miasto Iraku, i w pewnym momencie kontrolować jedną trzecią terytorium tego kraju. Bieda, brak bezpieczeństwa i podstawowych usług były tak dotkliwe, że wielu ludzi zaczęło tęsknić za czasami dyktatora lub też witać terrorystów z ISIS jak wyzwolicieli.
Pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce Ziyad Raoof (P) i doktorant na Uniwersytecie Warszawskim i szef Fundacji na Rzecz Studentów Irackich Dalzar Nashwan Salem (L)/PAP
Kurdowie dołożyli wszelkich starań, żeby Irak był taki, na jaki głosowaliśmy uchwalając nową ustawę zasadniczą. Rząd w Bagdadzie szybko rozwiał nasze nadzieje. Odciął gwarantowaną w konstytucji subwencję budżetową Kurdystanu, ignorował art. 140 konstytucji, który miał rozstrzygnąć status Kirkuku i innych kurdyjskich terenów poddanych arabizacji.
Nawet w trudnych latach walki z ISIS Peszmergów, którzy jako jedyni skutecznie stawiali czoła terrorystom, rząd iracki nie wywiązywał się z postanowień konstytucji dotyczących finansowania i uzbrojenia tej formacji. A przecież jest ona częścią systemu obronnego Iraku. Jeszcze w wielu innych kwestiach rządzący w Bagdadzie nie dotrzymują ustalonych warunków. Dlatego siły polityczne Kurdystanu chcąc poznać oczekiwania Kurdów, wyznaczyły termin referendum na 25 września.
Ogłoszenie niepodległości przez Kurdystan w żaden sposób nie osłabia pozycji walczących z ISIS. Kurdowie wielokrotnie podkreślali, że tak jak do tej pory byli na pierwszych liniach frontu i złożyli najwięcej ofiar, tak nadal pozostają w koalicji, będą kontynuować walkę i współpracować ze wszystkimi walczącymi z terroryzmem.
Prezydent Masoud Barzani ogłosił referendum jako niewiążące. Czy jest to tylko zasłona dymna czy wstęp do kolejnego głosowania? Jakie ewentualnie kryteria musiałyby zostać spełnione? Bagdad twierdzi, że referendum narusza konstytucję, z kolei konstytucja Kurdystanu mówi o tym, że jeśli się odbędzie, to będzie wiążące. Każdy trzyma się korzystniejszej wersji dla siebie?
Prezydent Barzani w żaden sposób nie określił referendum jako niewiążącego. Podkreśla tylko, że niepodległość nie zostanie ogłoszona natychmiast po referendum. Po głosowaniu będą kontynuowane rozmowy z Irakiem i z sąsiadami. Niepodległość zostanie ogłoszona w najbardziej odpowiednim ku temu momencie.
Wielu niechętnych nam polityków mówi o naruszaniu irackiej konstytucji, ale nikt nie wskazuje, jaki konkretny paragraf ustawy zasadniczej został naruszony, takiego paragrafu nie ma. Wręcz odwrotnie, w pierwszym rozdziale, w paragrafie 1 jest mowa iż, "konstytucja ma być gwarantem jedności Iraku". To władze w Bagdadzie łamały i nadal łamią konstytucję, w tym jej najważniejsze paragrafy, np. dotyczące ustroju. Podczas ostatnich rozmów kurdyjskiej delegacji ds. referendum w Bagdadzie, przedstawiliśmy precyzyjnie, punkt po punkcie, długą listę naruszeń konstytucji przez rząd centralny Iraku.
Jak wygląda poparcie ze strony międzynarodowej dla tej idei? Kurdystan wydaje się mieć dobre relacje ze strategicznymi, ważnymi graczami jak Rosja, USA, Izrael.
Nieoficjalnie sporo ważnych polityków z wielu krajów wyraża poparcie dla referendum i dla niepodległości Kurdystanu. Mimo, iż oficjalne reakcje, poza Izraelem, są bardzo wstrzemięźliwe. Niemniej jednak kurdyjskie władze spodziewały się tego i obecnie odbywają ogromną liczbę spotkań z międzynarodowymi przywódcami.
W tym czasie cierpliwie przedstawiają argumenty na rzecz referendum i niepodległości Kurdystanu. Jestem przekonany, że po powstaniu niepodległego Kurdystanu, świat szybko doceni, że w tej niestabilnej części globu pojawi się przewidywalny, prozachodni i demokratyczny partner, który szanuje i przestrzega wartości wyznawane przez cały cywilizowany świat.
Na ile realna jest niepodległość? W Europie mamy przykład Katalończyków czy Szkotów, u których temat referendum też się pojawia. Jest wiele podobieństw i analogii, ale pomysł jest torpedowany przez centralne władze. Na ile pokojowe podejście w tym rejonie ma szansę się udać, tym bardziej biorąc pod uwagę mnogość konfliktów w obszarze?
Niepodległość będzie naturalną konsekwencją referendum. Jest więc już praktycznie przesądzona. Oczywiście są pewne podobieństwa między losem niektórych narodów Europy, a Kurdami. Niemniej jednak, Szkoci czy Katalończycy, żyją w granicach demokratycznych krajów i mają nieporównywalnie większe możliwości mówienia o swoich aspiracjach. Kurdów nikt nie pytał o zdanie.
Ponad sto lat temu, w 1917 roku na mocy tzw. traktatu Sykes-Picot, europejskiej mocarstwa odgórnie naszkicowały granice Bliskiego Wschodu, dzieląc Kurdystan między sąsiednie kraje, Irak od początku był sztucznym tworem mocarstw kolonialnych.
W odpowiedzi na drugą część pytania uważam, że właśnie pokojowe podejście Kurdów, ugruntowana w Kurdystanie tradycja pokojowego współżycia różnych narodów i wyznań, jest jednym z najpoważniejszych argumentów za pomyślnym powstaniem niepodległego Kurdystanu. Niezależnie od powściągliwych reakcji światowych przywódców, to właśnie poświęcenie Peszmergów czy udzielanie schronienia uchodźcom, prześladowanym jezydom oraz chrześcijanom, zaskarbiło wielką sympatię na całym świecie dla Kurdów i poparcie dla ich aspiracji.