Na lotnisku zabrali 4‑latkowi pistolet-zabawkę. W sieci zawrzało
Jeden z pasażerów warszawskiego lotniska Chopina poskarżył się w sieci, że jego 4-letniemu synkowi zarekwirowano podczas kontroli zabawkowy pistolet. W sieci zawrzało: część internautów oskarża personel o bezduszność, inni bronią pracowników lotniska. Przedstawiciele portu tłumaczą zaś, że takie są po prostu przepisy.
23.05.2023 20:14
"Dinozaury są zbyt niebezpieczne, by zabrać je na pokład. Gratulacje dla Lotniska Chopina. Płaczący 4-latek o 6 rano pozdrawia" - irytuje się jeden z pasażerów warszawskiego lotniska Chopina.
O co chodzi? O to, że podczas odprawy przed lotem, personel lotniska zarekwirował ulubioną zabawkę czterolatka - pistolet-zabawkę z dinozaurem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Jak łatwo sobie wyobrazić, pozbawiony swojej ulubionej zabawki maluch wpadł w rozpacz, co zademonstrował głośnym płaczem.
Po tym, jak pasażer poinformował na swoim profilu na Instagramie o swojej przygodzie, w sieci zawrzało. Część internautów uznała, że pracownicy lotniska bezdusznie przestrzegają przepisów, część wręcz oskarżyła ich o głupotę.
Lotnisko tłumaczy: przepisy są dla wspólnego bezpieczeństwa
Jednak wielu użytkowników mediów społecznościowych broni personelu lotniska. Twierdzą, że należy przestrzegać przepisów i uczyć tego dzieci od najmłodszych lat.
Głos w tej sprawie zabrali także przedstawiciele warszawskiego lotniska.
"Szanowni Państwo, zasady są jasne - na pokład samolotu nie można wnieść nic, co przypomina broń. O ile podczas kontroli dokładnie sprawdzimy, co to jest, o tyle na wysokości 10 kilometrów nikt nie będzie analizować, czy to zabawka, czy prawdziwa broń stylizowana na zabawkę - przepisy są jasne. Przepisy są dla wspólnego bezpieczeństwa. Przykro nam z powodu płaczu dzieci, których zabawki mogą zostać niedopuszczone do lotu, ale te przepisy są również dla ich bezpieczeństwa" - podkreślili we wpisie w mediach społecznościowych.
Źródło: fakt.pl, instagram.com