ŚwiatNa kłopoty superdelegaci

Na kłopoty superdelegaci

Bez względu na to, jak wśród Demokratów potoczą się prawybory w kolejnych stanach, konieczna będzie interwencja tak zwanych superdelegatów – wynika z wyliczeń agencji The Associated Press.

13.03.2008 08:54

O ile w obozie Republikanów walka o nominację jest rozstrzygnięta (uzyska ją John McCain), o tyle Demokraci nadal idą łeb w łeb. Żeby zapewnić sobie nominację, Hillary Clinton i Barack Obama muszą zdobyć 2025 głosów delegatów swojej partii. Delegatów jest 4047. O tym, którego kandydata wystawia partia w wyborach prezydenckich, zadecydują w lipcu na konwencji krajowej. Po prawyborach w Teksasie i Michigan Clinton i Obama mieli odpowiednio 1432 i 1524 delegatów, dlatego decydujące mogą okazać się głosy tych „super”. To najwyżsi rangą Demokraci – kongresmani, gubernatorzy lub szefowie struktur partyjnych. Sami decydują, czy poprą Clinton, czy Obamę. Na razie pani Clinton może liczyć na 238 superdelegatów, a jej rywal – na 199. O tym, kogo poprzeć, superdelegaci mogą zdecydować w ostatniej chwili.
joa

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)