Na Izrael spadły rakiety wystrzelone z Libanu. Ostra reakcja premiera Benjamina Netanjahu
W izraelskich miastach położonych przy granicy z Libanem rozległy się po południu syreny antyrakietowe, gdy z jego terytorium wystrzelono trzy rakiety. Izraelska armia poinformowała, że system antyrakietowy Żelazna Kopuła przechwycił jedną z nich. - Każdy, kto nas skrzywdzi, lub będzie próbował nas skrzywdzić, powinien wiedzieć, że uderzymy w niego - ostrzegł w reakcji na atak premier Izraela Benjamin Netanjahu.
Według policji dwa pociski spadły na otwartej przestrzeni w pobliżu miasta Naharija na północy Izraela, nie powodując ofiar. Mieszkańców wezwano do pozostania w pobliżu schronów, gdy w mieście rozległy się eksplozje i syreny antyrakietowe. Nikt nie przyznał się do zorganizowania ataku.
Libańska agencja informacyjna poinformowała, że trzy rakiety zostały wystrzelone w kierunku Izraela z wioski Husz w pobliżu miasta Tyr (Sur) na południu Libanu. Wcześniej AFP, powołując się na libańskie siły bezpieczeństwa, informowało o czterech rakietach wystrzelonych z Libanu.
W reakcji na wystrzelenie z Libanu pocisków rakietowych na izraelskie miasta, szef izraelskiego rządu Benjamin Netanjahu zapowiedział odwet. - Każdy, kto nas skrzywdzi, lub będzie próbował nas skrzywdzić, powinien wiedzieć, że uderzymy w niego - oświadczył. Zapowiedział użycie szerokiego wachlarza środków "defensywnych i prewencyjnych".
Atak potępiły też Stany Zjednoczone, wzywając jednak obie strony do "powściągliwości". - To był prowokacyjny akt, który osłabia stabilność Libanu i bezpieczeństwo Izraela - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu USA dziennikowi "Jerusalem Post".
Południowy Liban, który był teatrem krwawych starć między siłami Izraela a bojownikami Hezbollahu w 2006 roku, uznawany jest za bastion tej organizacji, którą USA i część krajów Zachodu uznaje za ugrupowanie terrorystyczne. Jest to również baza radykalnych grup palestyńskich i islamskich dżihadystów, którzy również mogli odpalić rakiety w kierunku Izraela - wyjaśnia AP.
Do zorganizowania kilku takich ataków przyznały się wcześniej ugrupowania palestyńskie.
Izraelskie źródła wojskowe przypisały incydent "globalnym dżihadystom", wskazując na ugrupowania związane z Al-Kaidą lub przez nią inspirowane.
Na granicy izraelsko-palestyńskiej, prócz kilku podobnych incydentów, panował od 2006 roku spokój, ale odkąd Hezbollah zaangażował się w konflikt syryjski po stronie reżimu prezydenta Baszara el-Asada napięcie w regionie stale rośnie. Izrael obawia się, że Damaszek przekaże Hezbollahowi zaawansowaną technologicznie broń - pisze AP