Na Chiny miały spaść bomby atomowe USA
Na początku lat 60. na Chiny miały spaść
amerykańskie bomby atomowe. Atak jądrowy USA miał być reakcją na
ewentualne siłowe zajęcie przez Pekin Hongkongu, będącego od
1842 roku kolonią brytyjską - wynika z dokumentów odtajnionych
w Londynie i cytowanych przez chińskie media.
Do użycia potencjału atomowego Brytyjczycy namawiali Amerykanów w 1961 roku podczas rozmów na Hawajach. W tym czasie armia chińska poważnie rozważała bowiem zbrojną napaść na Hongkong. By ją odwieść od realizacji wojennego scenariusza, Brytyjczycy sprawili, że Chińczycy dowiedzieli się o treści ich spotkań z Amerykanami.
Brytyjskie archiwa nie wskazują jednoznacznie, na ile realne było prawdopodobieństwo nuklearnego uderzenia USA na Państwo Środka i czy mieli w nim uczestniczyć także sami Brytyjczycy.
W tamtym okresie gabinet brytyjski oceniał, że choć Hongkong nie "ma już żywotnego znaczenia strategicznego", to jednak ma "znaczenie symboliczne i polityczne, stanowiąc naszą jedyną bezpośrednią granicę ze światem komunistycznym". Dlatego nie chciał tracić tego leżącego nad Morzem Południowochińskim terytorium, stanowiącego przyczółek wpływów Zachodu.
Anglicy zajęli Hongkong dzięki wygranej tzw. wojnie opiumowej. Po zwycięstwie podyktowali Chinom warunki układu nankińskiego.
Chiny odzyskały Hongkong w 1997 roku. Od tamtego czasu funkcjonuje on jako Specjalny Region Administracyjny, w dużym stopniu rządzący się własnymi prawami. Podobny status ma Makau, w 1999 roku zwrócone Chińczykom przez Portugalczyków.
Henryk Suchar