Na Białorusi trzeba płacić za miejsce na pikietę
W białoruskim Mohylewie planujący pikietę
związkowcy usłyszeli, że muszą zapłacić za dzierżawę ziemi, na
której przez dwie godziny będą stać uczestnicy protestu -
poinformowała ukazująca się w Internecie gazeta "Salidarnast".
11.07.2006 | aktual.: 11.07.2006 12:30
Związek zawodowy pracowników przemysłu radioelektronicznego stara się o zezwolenie władz Mińska, Homla, Grodna i Mohylewa na protest przeciwko odmowie rejestracji oddziałów związkowych w tych miastach.
Dotychczas na ich podanie odpowiedziano tylko w Mohylewie. Obiecano rozpatrzenie wniosku o zgodę na pikietę, ale jeśli odpowiedź będzie pozytywna to pikieta będzie mogła odbyć się nie w centrum miasta, tylko na obrzeżach, koło miejskiego domu kultury. Najpierw jednak organizatorzy muszą zapewnić obsługę demonstracji przez służby ratunkowe i komunalne.
Organizatorzy zawarli już wymagane umowy z milicją i służbami medycznymi. Gdy chcieli zapłacić za sprzątanie miejsca pikiety, w domu kultury usłyszeli, że muszą opłacić dzierżawę terenu i... przedstawić zezwolenie władz na demonstrację.
Uprzedzono ich też, że kalkulacja ceny za dzierżawę wymaga wizyty jeszcze w dwóch urzędach i potrwa co najmniej dwa tygodnie.
To zamknięty krąg - ocenił prawnik związkowców Alaksandr Karalou. Ale my jesteśmy praworządnymi obywatelami i zamierzamy przejść całą tę drogę- zapowiedział.